Niejedną tragedię przeżyliśmy indywidualnie, jako jednostki lub jako społeczeństwo. Niejeden raz wyszliśmy z niedoli. Ostatecznie, bo życie płynie dalej, a każde wydarzenie w końcu mija. Czym szybciej spojrzymy na naszą sytuację z szerszej perspektywy, tym lepiej. Tego wszystkiego możemy się uczyć od środowiska szalonych i pozytywnie zakręconych Drag Queens.
Ostatnimi czasy, wpadłam ze znajomymi do DZiKa na otwarcie sali dedykowanej Kim Lee (również drag), która zmarła z powodu pandemii Covid-19. Wszystkie występy tego wieczoru dedykowano właśnie jej. Jedną z osób na scenie była Lulla La Polaca, czyli najstarsza Drag Queen w Polsce. Lulla podczas swoich 83 lat przeżyła powstanie warszawskie. Podzieliła się swoją historią o chęci odejścia z kolorowego świata show i zrobienia miejsca osobom młodszym, z większą werwą. Żyjąca jeszcze wtedy Kim szczerze się zdziwiła i kazała jej zapi****lać na scenę. Dzięki temu, mogliśmy zobaczyć ją błyszczącej sukni, wystrojoną na wytrawie i gibającą się w takt muzyki.
Prowadząc wieczór dała wszystkim dobrą radę – w świecie drag tragedie życiowe celebruje się w inny sposób. Mogłabym to przyrównać do Święta Zmarłych w Polsce i Día de Muertos w Meksyku. Oba wydarzenia traktują o jednym, jednak świętowane są w odmienny sposób. W Polsce nadal mamy do czynienia z kulturą umartwiania się, modlenia za dusze zmarłych na grobach i autorefleksje w tym jakże istotnym dniu. Meksyk? Chyba wiecie – kolorowe maski, przygotowywanie ulubionych posiłków zmarłym i wiara, że tego jednego dnia wracają pomiędzy żywych i razem z nimi świętują zjednoczenie.
Dlaczego więc upijać się smutkiem? W ostatnim czasie i nas dopadły ciężkie chwile. Pandemia, która zebrała swoje żniwo i nadal zbiera (!), tragiczna wojna w Ukrainie czy sytuacja w Białorusi. Walka o lepsze czasy trwa i to do nas należy wybór, jak sobie z nią poradzimy.
Oczywiście nie mam na myśli ucieczki w imprezy czy używki. Rzecz w tym, aby nie cierpieć więcej niż potrzeba. Starajmy się zrobić, co możemy, jednocześnie nie rezygnując z własnego życia, które trwa i trwać będzie. C’est la vie, więc błędem byłaby powolna śmierć naszego własnego ja, bo aby pomagać musimy mieć siły i płynność finansową, których nam zabraknie jeżeli wciśniemy w naszym życiu STOP.
Dlaczego mamy mieć też poczucie winy, kiedy mowa o chwili odreagowania albo o decyzji cieszenia się z tego, co akurat mamy? Nie jest tajemnicą, że humor pomagał ludziom podczas II wojny światowej. Niech nam pomaga już zawsze.