Żyje dla takich chwil. Pokryte werniksem, nikomu nie znane prace wyglądają jakby wieki temu opuściły pracownię artysty. Tylko Eric Hebborn zdaje sobie sprawę, że prawda na temat tajemniczych dzieł sztuki jest nieco inna. Bo to on jest ich autorem.
Bad boy
Sztuka stanowi jego jedyną rozrywkę. Dla urodzonego w 1937 roku w Londynie chłopaka tworzenie kompozycji stanowi szansę na oderwanie się od ponurej rzeczywistości. Nie dogaduje się z rodzicami, bywa bity i szykanowany. Kiedy ma wolny czas chętnie sięga po zapałki, wykonuje nimi prowizoryczne szkice i rysunki. Hebborn wyróżnia się też w szkole. Stare, zniszczone ubrania przypominające worki po ziemniakach to nie jedyny powód, czemu nie potrafi znaleźć przyjaciół.
Kiepsko się uczy, mimo talentu w dziedzinie sztuki nie stać go na przybory malarskie. Farby i pędzle zastępuje zapałkami, a gdy ktoś zwraca mu uwagę, bezwiednie wzrusza ramionami i wraca do przerwanej pracy. Bywa, że przeszkadza w prowadzeniu zajęć, a gdy któregoś dnia zostaje wyrzucony z sali, podpala szkołę. Wtedy dzieje się cud.
Edukacja poprzez sztukę
Nie wszyscy spisują chłopaka na straty. Kiedy jeden z pedagogów zauważa ogromny potencjał Erica w dziedzinie malarstwa, proponuje mu udział w wystawie. Ten niechętnie się zgadza. Ma 15 lat gdy debiutuje w Maldon Art Club. Nowa pasja, jaką jest tworzenie wyimaginowanych światów, intryguje go coraz mocniej. Potem trafia do Royal Academy of Art, jednej z lepszych angielskich uczelni artystycznych.
Hebborn, który dotąd męczył się w szkole, teraz jest w swoim żywiole. Od rana do wieczora naciąga na ramy płótna, zestawia różne kolory i dba, aby prace wyglądały nieprzeciętnie. Wkrótce o młodym, tajemniczym i żyjącym z dala od znajomych malarzu, huczy cały wydział. Hebborn jest pracowity, zdeterminowany i wie czego chce. Dzięki takiemu podejściu wygrywa kilka konkursów, dostaje stypendium w Rzymie, gdzie regularnie odwiedza najsłynniejsze muzea i podejmuje decyzję, która zmienia jego życie.
Docenić niedocenionego
Pierwsze szkice tworzy w galerii. Nikogo nie dziwi rozłożony na podłodze notatnik, białe kartki papieru i ołówek. Tylko dzięki takiej zaprawie artysta może zgłębiać tajniki dawnego malarstwa. Jego dotychczasowe autorskie kompozycje nie przyciągają zaciekawionych spojrzeń, co innego nowe, nieznane nikomu dzieła i rysunki w stylu Andrei Mantageny i Nicolasa Poussina, francuskiego malarza alegorii.
Zamiast je podrabiać, Eric, funduje miłośnikom sztuki podróż w nieznane. Krytycy nie szczędzą pochwał, dużo dobrego robią też marszandzi, którzy sprzedają płótna za grube miliony. Dzięki nim Hebborn może zacząć prowadzić życie, o jakim od dawna marzył. Bardziej od pieniędzy zależy mu na sławie i popularności. Gdy te nie przychodzą, wpada na kolejny niecodzienny pomysł.
Popłoch w muzeum
Na początku lat 80. kolekcjonerzy wstrzymują oddech. Na pierwszych stronach gazet widnieje zdjęcie nieznanego nikomu mężczyzny, dodatkowo można w niej przeczytać wywiad, w którym Hebborn wyznaje, iż to on jest autorem „oryginalnych” rubensów, van dycków i corotów. Jakby tego było mało, mężczyzna zdradza, w jakich muzeach znajduje się najwięcej dzieł. Pracownicy wielu galerii, m.in. Metropolitan Museum of Art czy nowojorskiej Morgan Library&Museum mają problem: publiczności podobają się nowe – stare dzieła, po cichu zmieniają wygląd wystawy i umieszczają prace w magazynach.
Krytycy są podzieleni, jedni chwalą fałszerza za odwagę, inni są zniesmaczeni. W muzeach i galeriach sztuki wybucha panika. Ponad 500 obrazów i więcej niż 10.000 rysunków zostaje bezpowrotnie zdjętych ze ścian, a te, które zostają, są omijane przez marszandów szerokim łukiem.
Wróg publiczny
Hebborn niewiele sobie z tego robi. Jak gdyby nigdy nic wykonuje kolejne kompozycje,uwielbia wprowadzać w błąd ekspertów. Śmieje się gdy słyszy o czym rozmawiają. Niektórzy rozpływają się nad blikami świetlnymi, krakelurami i idealnie rozłożonymi barwami, inni patrzą z obrzydzeniem na malarza i to co sobą reprezentuje. Walka na opinie i recenzje trwa nadal. Eric ma coraz więcej wrogów, a gdy w połowie lat 90. wylatuje do Rzymu nie ma pojęcia co go tam czeka. Pech chce, że spotyka na swojej drodze jednego ze znienawidzonych przez siebie właścicieli galerii zarzucających mu fałszerstwa. Wywiązuje się kłótnia i bijatyka, w ich wyniku mężczyzna zabija Hebborna, a pozostawione na chodniku ciało leży odłogiem przez kilka godzin.
Eric Hebborn był dość nietypowym fałszerzem. Nigdy nie przejmował się opiniami na swój temat, był oryginalny w tym co robił, nienawidził marszandów i nie cierpiał gdy ktoś nazywał go złym fałszerzem. Ta nienawiść sprawiła, że dziś niewiele osób o nim pamięta.