Uwielbia ludową sztukę. Zdobytą wiedzą chwali się znajomym, bardziej od niej intryguje go architektura. Parki, rezydencje i wiekowe wille mające najlepsze lata za sobą to miejsca, w jakich Gerard Ciołek świetnie się odnajduje. Kim był jeden z najbardziej znanych polskich architektów krajobrazu?
Obiecujący młody człowiek
W życiu kieruje się jedną zasadą: co masz zrobić dziś, zrób dziś. Wolne dni w jego zawodzie istnieją głównie na papierze, Ciołek przyznaje, że nie wie co z nimi zrobić. Zanim na poważnie zajął się starymi, zrujnowanymi budynkami fascynuje go malarstwo. Zapamiętale tworzy górskie pejzaże, pokazuje je na wystawie. Dla urodzonego 24 września 1909 roku w Wyżnicy chłopaka sztuka jest odległym i fascynującym światem, innym od tego, w którym do tej pory przebywa. Ma 9 lat gdy wyjeżdża z Bukowiny.
Dawne Austro – Węgry i niemieckie imię mogą przysporzyć Ciołkowi kłopotów, których za wszelką cenę pragnie uniknąć. Wyjazd do obcego miasta nikogo nie zaskakuje, w trakcie I wojny na ten śmiały krok decyduje się wiele osób. Przez kilka lat Gerard mieszka w Lublinie. Podobają mu się stare kamienice, pełen zabytków rynek i fakt, że z okien pracowni liceum plastycznego może bez końca oglądać dachy starych budynków pociągających go mniej niż malarstwo. W końcu pod wpływem impulsu rezygnuje z ASP na rzecz równie prestiżowej Politechniki Warszawskiej. Wtedy poznaje Oskara Sosnowskiego.
W tył zwrot!
Wykładowca często opowiada o dziedzictwie kulturowym. Siejąca spustoszenie wojna sprawia, że wiele pałaców, zamków i muzeów zostaje zdewastowana, pozostałe budowle wymagają gruntownych renowacji. Gerard nie zauważa kiedy nowo zdobyta wiedza fascynuje go na równi z architekturą. W 1937 roku dostaje honorowy dyplom w Paryżu, dokąd jedzie przedstawić swoją wizję odbudowy ruin ze znajdującymi się obok nich założeniami zieleni, podobają się wszystkim. Wykłada urbanistykę, myśli o zrobieniu doktoratu.
Nie wszystko idzie zgodnie z planem. Na ulicach Warszawy słychać plotki o nadciągającej katastrofie. Pakt Ribentrop – Mołotow podpisany pod koniec sierpnia 1939 roku i wybuch wojny niweczy nadzieje Ciołka na spokojne życie. Po namyśle wstępuje do AK, gdzie dochrapuje się tytułu podporucznika. Po obronie Wilna wraca do stolicy. Rok 1944 obfituje w kilka ważnych dla niego wydarzeń. Po pierwsze broni doktorat, po drugie uczy na tajnych kompletach, a po trzecie – i najważniejsze – uczestniczy w Powstaniu. Wymyśla wyjścia ewakuacyjne z kanałów, dba, by stare, cenne mapy i dokumenty z Referatu Kartograficznego nie uległy zniszczeniu. Udaje się połowicznie: niektóre starodruki zostają wywiezione, inne spalone, jeszcze inne skradzione. Gerard odpowiada za Bibliotekę Krasińskich, a gdy powstanie zostaje stłumione, wraz z innymi trafia do niewoli i dzięki 1. Samodzielnej Brygadzie Spadochronowej wraca do kraju. Ciołek nie może pozwolić sobie na opłakiwanie przyjaciół, musi wracać do pracy. Czeka na niego mnóstwo zajęć.
Miasto w ogniu
Widok stolicy napawa go przerażeniem. Zniszczone frakcje kolejowe, ziejące pustką szkielety bloków, galerii i innych budynków nie napawają optymizmem, jednak Ciołek jako jeden z pierwszych zakasuje rękawy. Przekonuje, że budowle należy odbudować w jednym stylu, nikt go nie słucha. Oprócz gościnnych wykładów w Krakowie i Warszawie, bywa w Arkadii, Rogalinie i Nieborowie, gdzie rekonstruuje założenia zieleni. Sadzenie kwiatów i drzew to nie jedyne zadanie, jakiego musi się podjąć.
Renowacja zabytkowych budynków pochłania sporo wysiłku i nie mniej pieniędzy. Aby bryły wyglądały jak nowe należy wybrać doskonałej jakości materiały. Ciołek starannie ogląda kamienie, dba, by wyglądały jakby pochodziły z epoki. Ma przed sobą ciężkie zadanie: na rynku brakuje surowców, nie wspominając o cegłach, marmurze i piaskowcu. Wykonanie jednej realizacji zajmuje wiele czasu, ale Gerard się tym nie przejmuje. Na brak wolnych dni nie narzeka, w latach 50. odpowiada też za wygląd Schroniska Górskiego w Tatrach.
Odpowiedzialny, staranny i bardzo dokładny. Właśnie te cechy sprawiają, że o współpracę z nim starają się największe europejskie firmy. Liczące setki tysięcy archiwum złożone z prac naukowych, oryginalnych dokumentów i wspomnień to największy dorobek, jaki pozostawia po sobie Gerard Ciołek. Kiedy w 1966 roku niespodziewanie umiera nikt w najbliższym otoczeniu nie ma wątpliwości, że to co zrobił raz na zawsze zrewolucjonizuje dziedzictwo kulturowe. Czas pokaże, że ci ludzie mieli rację.