Jakub Wejkszner: Dzisiaj wyjątkowy gość, dlatego, że gość, który nie dba tylko o siebie i o swoje umiejętności, zdolności, ale także całą planetę.
Szymon Dziak-Czekan: Zgadza się. Skoro jesteśmy, jako ludzie, częścią środowiska, to powinniśmy o nie dbać.
JW: Dlaczego zacząłeś powoli, skutecznie iść w stronę recyklingu i dlaczego to jest ważne?
SD-CZ: Pochodzę z Mazur, z Mikołajek dokładnie, i to jest zielona stolica Polski, czyste miejsce, gdzie wszyscy przyjeżdżają na wczasy. Mam migawkę z lat 90., jak kiedyś jechałem z rodzicami i przejeżdżałem koło wysypiska śmieci. Zapytałem rodziców ,,Jak to jest możliwe, że z Mikołajek czy Kętrzyna, z takich małych miejscowości jest tyle śmieci?”. Mój ojciec powiedział, że to nie są śmieci z naszego regionu, tylko przyjeżdżają z Warszawy. Okazało się później, że to miało być wysypisko śmieci na 30 tys. ton, a zrobili z tego 300 tys. ton. Oczywiście lobbowali, żeby gmina wspierała to wysypisko, ale okazało się, że to był tani sposób na pozbywanie się śmieci.

JW: Zgodnie z tą taką polską doktryną ,,Co ja mam z tym zrobić?”
SD-CZ: Dokładnie. U mnie, zrodziła się wątpliwość, że coś jest nie tak i coś trzeba z tym zrobić. Później w wieku 16 lat wyjechałem na program wymiany studenckiej Rotary do Stanów. To było moje wielkie marzenie, żeby zobaczyć wielki świat, myślę, że podobnie jak wielu dzieciaków w latach dziewięćdziesiątych. Całe Hollywood! A tu była Polska po ’89 roku, nastała w końcu demokracja, marzyłem o tym wyjeździe i udało się to zrealizować. Zostałem tam na studia. Oczywiście wnioskowałem o stypendium. Nie otrzymałem na całą kwotę, a zaledwie na 30 procent. Znacznie pomagali mi rodzice, pracowałem 30 godzin tygodniowo, studiowałem dziennie. To był ciężki czas. Jednocześnie spełniało się moje marzenie. Pamiętam, jak rozmawiałem z moimi przyjaciółmi na studiach, którzy też byli na stypendium na tej samej uczelni, obaj Polacy, sportowcy, dwóch Tomków, jeden biegał 400 m przez płotki, a drugi uprawiał skok wzwyż, i mówiliśmy ,,Nasi rodzice mieli fajnie w latach 90, bo czegokolwiek nie dotknęli mogli na tym super biznes zrobić a my teraz mamy już ciężej”.
Później padły takie słowa: ,,Słuchajcie, może za 20 lat ktoś o nas będzie mówił, dopiero wchodzimy do Unii Europejskiej i może to jest miejsce, żeby w Polsce zrobić biznes”, okazało się to prawdą. W Stanach często pytali mnie, czy jestem imigrantem a ja dumnie odpowiadałem, że jestem Polakiem i na studiach w Stanach, po prostu miałem zakodowany powrót. Nawet nie starałem się o amerykańskie obywatelstwo.
W 2006 roku przyjechałem do Polski, wiedziałem już co będę robił, a zainspirował mnie do tego, jeszcze w Stanach, mój sąsiad Donald Breece. Zajmował się recyklingiem tworzyw sztucznych i powiedział wprost: „jest tylko jedno słowo „plastik”! To jest wielka przyszłość!”
W Polsce, wtedy 100% odpadów komunalnych jeździło na wysypiska. Donald powiedział, jedź do Polski, ja Ci wytłumaczę jak to działa, że z butelek można zrobić granulat, a z tego granulatu później produkty. Tuż po przyjeździe do Polski założyłem pierwszą firmę, która zajmowała się dystrybucją granulatów z recyklingu. Nie byłem pionierem. Był to czas, kiedy w Polsce powstało pierwszych kilkanaście zakładów recyklingu. Dziś się znamy, jesteśmy w dobrych kontaktach i współpracujemy w Stowarzyszeniu „Polski Recykling”. Można powiedzieć, że ja, jako mała firma i jeszcze inne firmy na rynku, już wtedy robiliśmy konkurencje dla wielkich Orlenów, BP, Shellów, bo tworzywa sztuczne powstają z ropy naftowej. Podjąłem decyzję, że idę w recykling tworzyw sztucznych i tak w zasadzie to trwa do teraz i się rozwija.

JW.: Zacznijmy od czegoś co, moim zdaniem jest najciekawsze, jeżeli chodzi o uświadamianie ludzi. Przypuszczam, też tak patrzę po sobie i po swoich znajomych, że ludzie nie mają pojęcia co się dzieje z ich śmieciami. To jest tak, że przyjeżdża ta wielka ciężarówka, ma tam jakieś znaczki na sobie, te kontenery też mają znaczki, a my i tak myślimy ,,O, to jest pewnie ściema, a oni wszystko wrzucają do jednego”. Jak to wygląda naprawdę? Co się dzieje z tymi rzeczami, które tam wrzucamy? Jaka jest różnica pomiędzy wysypiskiem śmieci a składowiskiem do recyklingu?
SD-CZ: Tak, to może zacznę od promocji podcastu Simon Says Recycling, który uruchomiłem w grudniu. https://www.youtube.com/watch?v=ASAwqRWVEDw&t=103s
To było pierwsze pytanie, które zadała mi Bogna Komorowska, z którą ten podcast nagrywamy. Pierwsze pytanie Bogny, w pierwszym podcaście: ,,Simon powiedz mi, czy to tak jest, że przyjeżdża śmieciara, wszystko jest wrzucane do jednego wora i tak naprawdę recykling to jest fikcja?” Odpowiedź jest jedna: fakty to liczby, a liczby są takie: 10-15 lat temu 100% odpadów trafiało na wysypisko. W tym momencie już około 5,5 mln ton odpadów, czyli ⅓ wszystkich odpadów w Polsce jest zbieranych selektywnie.
JW: Przez to, że zabiera je śmieciara albo inny wóz myślimy, że idą na wysypisko i będą tam po prostu leżeć?
SD-CZ: Tak, taka jest nasza percepcja. A fakt jest taki, że to, co trafia na wysypisko, na nim zostaje. A to co przesegregujemy trafia do odzysku. Czyli trzeba robić wszystko, żeby nie trafiało na wysypisko. Odpady segregowane, czyli tworzywa sztuczne, szkło, makulatura trafiają do Punktów Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych, a potem są przetwarzane.
Prawdopodobieństwo, że coś trafi do nas, do zakładu recyklingu jest 10 razy większe, jeżeli włożysz to do żółtego, zielonego czy niebieskiego pojemnika, niż do czarnego. Z selektywnej zbiórki wyciągamy 60-70% surowców wtórnych, a z czarnych (zmieszanych) 10 razy mniej, czyli 5-6%.

JW: No tak, to działa na wyobraźnię. Recykling to NIE wysypiska śmieci.
SD-CZ: Tak, można sobie popatrzeć na YouTubie. Tam jest pokazane, że na przykład z tego żółtego worka, w sortowni, to jest taka separacja: żelazny, nieżelazny. Później metal odsortowuje się na siedem, osiem różnych frakcji i dalej do każdego rodzaju plastiku jest inny zakład recyklingu, bo nie ma jednego zakładu recyklingu od wszystkich frakcji. W jednym się robi butelki PET, czyli takie do wody mineralnej, w innym się robi na przykład pojemniki na kosmetyki, czyli butelki HDPE, czyli to wszystko, co mamy pod prysznicem, jakieś szampony do włosów – to jest w innej firmie przetwarzane. W jeszcze innej firmie recyklingowej przetwarza się folie, czyli te folie myje, później znowu sprowadza do postaci płynnej, robi się z tego granulat i znowu folię.
JW: Rozumiem. Twoja działalność to jest tak naprawdę biznes. Nie tylko z dobrej woli i tak dalej, to poniekąd jest dla Ciebie sposób na życie. Jak wpadłeś na ten pomysł, jak to działa?
SD-CZ: Tak to prawda, to jest biznes, biznes, który pozwoli nam przetrwać na ziemi. Wiesz co, ja pełnię dwie funkcje. Z jednej strony jestem przedsiębiorcą, a z drugiej strony od 7 lat działam z innymi przedsiębiorcami w Stowarzyszeniu „Polski Recykling”, które ma formę stowarzyszenia, ale de facto jest takim związkiem przedsiębiorców, czyli wszyscy członkowie zarządu, cała komisja rewizyjna i członkowie są przedsiębiorcami, którzy we wspólnym celu się łączą. Zrzeszyliśmy się po to, żeby promować recykling w Polsce, czyli promować oczywiście w mediach, ale też promować jako najlepszy sposób na poradzenie sobie z tymi stosami śmieci. Jesteśmy na listach konsultacyjnych w Ministerstwach, współpracujemy z rządem, obojętnie jakim rządem, bo mamy jeden cel, apolityczny totalnie, żeby jak najwięcej tego recyklingu w Polsce było, bo uważamy, że to się opłaca wszystkim. Czyli z jednej strony opłaca się nam jako mieszkańcom, konsumentom, gminom, dlatego że gminy odzyskują konkretne pieniądze za surowce, które sprzedają. Same zakłady recyklingu plastiku płacą gminom ok. 1 miliarda złotych rocznie. No i najważniejsze, recykling najbardziej opłaca się środowisku. Po prostu fajnie jest być w takim biznesie, który poprawia jakość życia, w krótkiej perspektywie, możemy chodzić po czystych lasach, polach, parkach, plażach. W dłuższej, dzięki tego typu działalności, ograniczamy wprowadzanie na rynek pierwotnego plastiku, którego jako ludzkość wyprodukowaliśmy już tyle, że powinno go starczyć do końca świata. Uwielbiam ruch, sport, podróże i to jest po prostu nieprzyjemne i cywilizacyjnie słabe, kiedy w parku potykam się o stosy śmieci. Kiedy byłem w Szwajcarii, przez tydzień nie znalazłem ani jednego śmiecia leżącego na ulicy. Nawet z córką zrobiliśmy sobie taką zabawę, ona mówi ,,Tato może poszukamy, czy coś się znajdzie”. W końcu przy operze w Zurychu zobaczyliśmy jedną butelkę, ale to po tygodniu szukania. A z drugiej strony jedziemy do krajów Ameryki Południowej czy Azji i tam góry śmieci.

JW: Słyszałem też historię z żółwiem, który używał albo niechcąco używał siatki jako peleryny i zdaje się, to nawet nie był cosplay.
SD-CZ: No tak. Dużo czytamy o zwierzętach zaplątanych w plastik. W życiu nie przyszłoby mi to do głowy, że będę uczestniczył w takiej sytuacji osobiście. Byłem na wakacjach z rodziną w Tajlandii, kilka lat temu, wybraliśmy się motorówką oglądać żółwie. Popłynęliśmy w bardzo skalisty teren. Warunki niezbyt sprzyjające snorkelingowi, no ale żółw w swoim naturalnym środowisku to jest coś, więc szukamy. Fale uderzały w skały, żółwi nie widać, kilkadziesiąt minut poszukiwania i… jest żółw, a koło niego taka wielka torba, która na niego naszła. Widok koszmarny – wymęczony żółw z torbą plastikową na głowie. Oczywiście, sam nie mogłem zejść głęboko, ale jeden z Tajów, bo oni bardzo głęboko nurkowali, zanurkował i zdjął mu tę folię z głowy. Zapytałem go, czy to się często zdarza, a on że tak, bo te wysypiska są blisko. To jest taki najgorszy rodzaj utylizacji w krajach Azjatyckich czy Afrykańskich, blisko plaży, czyli de facto takie wysypisko nigdy się nie kończy. Wypychają odpady w morze, a później plastik połykają ptaki, ryby, żółwie, worki przyczepiają im się między płetwami, na głowę. To jest koszmar, w który zaczynasz wierzyć, kiedy go zobaczysz na własne oczy. Wiemy ze statystyk, że do tej pory przez tych kilkadziesiąt lat wyprodukowaliśmy jako ludzkość 5.8 miliarda ton tworzyw sztucznych, z czego tylko pół miliarda zostało poddane recyklingowi, aż trudno w to uwierzyć.
JW: Zdecydowanie. Mi się wydaje, że żółwie nie chcą być superbohaterami.
SD-CZ: Nie, żółwie chcą żyć w czystej wodzie w czystym morzu i musimy dać im szansę.
JW: Na pewno ze swoich doświadczeń ze Stanów Zjednoczonych wiesz, że tam też nie jest dużo lepiej.
SD-CZ: Właśnie to jest zaskakujące, że jak wyjeżdżałem z tych Stanów to pomyślałem, a nawet powiedziałem głośno, ,,Pojadę do Polski i zrobię tam recykling lepszy niż w Stanach”, co się okazało bardzo łatwe, dlatego że oni stanęli w miejscu. Branża odpadowa to bardzo duże lobby i tam dorwały się do gospodarki odpadami duże firmy, które miały wysypiska, zaczęły tworzyć narrację i zaczęli przekonywać, że recykling jest bezsensu, że to ważenie opakowań jest bez sensu, że lepiej niech to wszystko się rozłoży na wysypisku. Ludzie w to, uwierzyli i zaczęli tak robić. Po 20 latach dopiero zorientowali się, że to droga donikąd. Teraz patrzą ,,O, Unia Europejska coś robi, to może my coś zrobimy”, bo w USA tylko 9% tworzyw sztucznych poddają recyklingowi. U nas, w tym momencie realnie ponad 30% opakowań trafia do recyklingu, czyli połowa butelek PET trafia do recyklingu.
JW: Tak, ostatnio oglądałem program dokumentalny nagrywany w Stanach Zjednoczonych, to był Nowy Jork zdaje się. Wszędzie są śmieci, po prostu wszędzie są kanały, gdzie butelki pływają z petami, z wszystkim.
SD-CZ: Tak, i z takimi petami i butelkami PET.
JW: Dokładnie (śmiech). Wracając do tej kwestii biznesu, bo to bardzo ciekawy sposób na wymyślenie siebie. Ja na przykład bym nie wpadł na to, że na recyklingu można też zarabiać w jakiś sposób.
SD-CZ: (śmiech) bo nie spotkałeś Donalda Breece, sąsiada, który powiedział, że „tylko plastik!”. Tak jak już wspomniałem, los chciał, żebym poznał branżę recyklingu, a ja świadomie zadecydowałem, że chcę temu poświęcić swój czas, a nawet swoje życie. Nie mogę wyobrazić sobie lepszej branży na spełnianie siebie i budowanie kariery. Robię przyjemne z pożytecznym, chciałbym, żeby więcej osób w Polsce zajęło się branżą odzysku. Żeby w każdej branży ponownie wykorzystywać odpady zgodnie z Gospodarką Obiegu Zamkniętego, czyli z ang. Circular Economy.

JW: Czyli żyjesz z odpadów w pewien sposób? W związku z tym chciałbym zapytać, jak to jest, kiedy spotykasz się właśnie z takimi ludźmi, którzy mają zdroworozsądkowe pytania, które nie są zdroworozsądkowe, czyli na tzw. chłopski rozum? Przychodzi na przykład do ciebie człowiek i mówi ,,Czy to jest na pewno czyste? Tam przecież było mleko i ktoś je pił, to jest zabrudzone odpadami ludzkimi” lub coś podobnego.
SD-CZ: Jesteśmy w Unii Europejskiej, a ta nakłada bardzo wysokie normy na opakowania żywności. W Polsce większość tych surowców, które idą do recyklingu trafia później do branży budowlanej, na worki na śmieci, na doniczki, wyposażenie ogrodów, łopaty do śniegu itd. Nie na każdym opakowaniu mamy tak doskonały recykling, żeby oczyścić je do tego stopnia, aby można było jeszcze raz wykorzystać do kontaktu z żywnością. Jednak jest na to sposób i jest to system kaucyjny. Polega on na tym, że zarówno butelki PET, jak i puszki, i szkło opakowaniowe zanosisz z powrotem do sklepu. My ten odpad – cenny surowiec, odbierzemy, i poddamy recyklingowi, zrobimy z tego butelkę i wtedy można zrobić „bottle to bottle”, czyli zużyta butelka, wróci do nas w postaci butelki na sklepowej półce wypełnionej np. napojem.
JW: Tak, czyli ta butelka powstała w całości z recyklingu.
SD-CZ: I to jest prawda, problem polega na tym, że w tej chwili w polskich sklepach mamy butelki z granulatu z zachodu. Po prostu producenci kupują granulat z zagranicy, gdzie funkcjonują systemy kaucyjne, bo tam ten odpad jest od początku czysty i podlega ścisłej kontroli. W systemie kaucyjnym nie ma migracji innych surowców, czyli np. nie ma możliwości zaplątania się opakowań z klejem, farbą czy innych, które stanowią ryzyko dla zdrowia konsumenta. System kaucyjny wszystko reguluje, czyli np. kupujesz napój w butelce PET, ta butelka ma swój kod, wypijasz zawartość, a butelkę zanosisz do automatu przy sklepie, tam automat skanuje kod i przyjmuje butelkę albo ją odrzuca bo np. nie jest polska albo nie jest po napoju spożywczym. Potem opakowania z takiego automatu są odbierane i trafiają do sortowni, a stamtąd do recyklingu, skąd w postaci granulatu znów trafiają do producenta, a potem na sklepową półkę. Recykling jest bardzo ważny, jeszcze ważniejsze jest ograniczanie powstawania odpadów, czyli zastanowienie się czy czegoś potrzebujesz, czy nie, czy coś można wykorzystać ponownie, ale to już inny temat.
JW: Jasne. Porozmawiajmy teraz o tych słynnych skrótowcach. Z jakiegoś dziwnego powodu recykling bardzo lubi trzyliterowe skróty. Zacznijmy od nowej rzeczy, która w Polsce się pojawiła zdaje się w zeszłym roku, czyli Rozszerzona Odpowiedzialność Producenta – ROP.
SD-CZ: Tak, po angielsku jest EPR od Excendet Producer’s Resposibility, a u nas ROP.
JW: Dokładnie. Jak rozumiem, jest to przeniesienie odpowiedzialności za odpady z konsumentów na producentów. Jak to wygląda z perspektywy branży recyklingu? Czy wy popieracie tego rodzaju działania, czy ta ustawa…wejdzie w życie?
SD-CZ: Rozszerzona Odpowiedzialność Producenta na zachodzie funkcjonuje już od wielu lat bo Ty, jako konsument, nie powinieneś płacić za to, co segregujesz, tylko za odpady zmieszane. Jak masz kontenery żółty, zielony, niebieski, to za odbiór tych odpadów nie powinieneś płacić. Za to powinien płacić producent, który to opakowanie wprowadza do obiegu.
JW: Muszę zadzwonić do wspólnoty. (śmiech)
SD-CZ: Czekaj, U nas to jeszcze nie weszło (śmiech). Unia Europejska wymyśliła taki system, że jeżeli producent, czyli tzw. producent wprowadzający opakowania na rynek, zarabia na tym konkretne pieniądze, to powinien, zgodnie z prawem, być odpowiedzialny za zbiórkę i recykling tych opakowań. W Austrii producenci płacą 600-800 euro za tonę wprowadzonego plastiku, w Niemczech jest to 1000 euro za tonę, a w Polsce od dwudziestu lat jest to na przykład 5-8 euro za tonę. Sto razy mniej. Ustawa, która to reguluje, wyszła 20 lat temu, i dbała o interesy producentów.

W tym momencie producenci oczywiście chcą recyklingu, chcą produkować opakowania z recyklatu, ale nie ma kto za to zapłacić, bo my nie jesteśmy w stanie przetwarzać odpadów pro bono albo za mikro stawki. To są maszyny, sprzęt, ludzie, prąd. Nawet w Rumunii, Bułgarii, na Litwie płaci się więcej niż w Polsce. Polska jest świetna dla producentów wprowadzających plastik na rynek, ale fatalna dla konsumentów, bo nie broni ich praw. W Polsce nie mamy systemu prawnego, który byłby przyjazny dla obywateli, mamy system korzystny dla koncernów, które wprowadzają tony opakowań na rynek i wydają miliardy na marketing, czyli napędzają konsumpcję przy symbolicznych opłatach za odpady. Wprowadzenie do Polski ROP oraz systemu kaucyjnego zdejmie z nas, konsumentów obciążenie finansowe za śmieci generowane przez producentów. Stowarzyszenie „Polski Recykling”, czyli nasza organizacja, już od wielu lat walczy o to. Z kilkoma ministrami rozmawialiśmy na ten temat i jest to na agendzie wielu rządów, lecz cały czas projekt ustawy jest przekładany o kolejne lata. To jest również mój apel do wszystkich, również do mediów, żeby się tym zainteresować, bo nie będziemy mieli porządku i czystej Polski, jeżeli korporacje będą się rozwijały kosztem środowiska.
JW: Jakie są rozwiązania tej sytuacji? W Niemczech na przykład są urządzenia, gdzie można wrzucić plastikową butelkę i dostaje się zwrot.
SD-CZ: Tak, to jest właśnie system kaucyjny. Jest projekt w Sejmie, ma wejść pod obrady, tylko ja myślę, że sprawy ekologii zeszły z pierwszych stron gazet po wybuchu wojny w Ukrainie. To były ważne tematy, dopóki nie wydarzyło się coś, tak dramatycznego jak wojna i przykryło wszystkie inne sprawy. Nagle kwestia ekologii stała się mniej ważna, bo bezpieczeństwo ludzi jest ważniejsze, osobiście to rozumiem. Jednak jest to zasłona dymna, bo zanim zacznie stabilizować się sytuacja, to problem wróci ze zdwojoną siłą. My jako Europa, jako Polska musimy sami lokalnie przetwarzać te odpady i wprowadzać je do obiegu w Polsce.
JW: Myślę, że jest z tym związana pewna trudność, z tego co słyszałem, często różne ugrupowania bardzo konserwatywne dochodzą lub utrzymują się przy władzy, dla nich ekologia jest śmieszna. Obawiam się czy to Fit for 55, czy te wszystkie nasze mrzonki na temat tego jak ma wyglądać nasze społeczeństwo, planeta, państwo, czy my jesteśmy w stanie to przeforsować?
SD-CZ: Teraz jest na agendzie KPO i jako przedsiębiorca jestem fizycznie dotknięty tym, że nie ma KPO. To znaczy, że na jesieni kontrakty mojej firmy zostały zerwane, z tego względu, że miały być pieniądze z KPO pod jakąś inwestycję infrastrukturalną, bo tych tworzyw sztucznych z recyklingu idzie dużo też do różnych branż. Te pieniądze się nie pojawiły. Razem z tą negocjacją Fit for 55 i Krajowego Planu Odbudowy były negocjacje odnośnie tzw. Plastic Tax. Nasz rząd zgodził się na to, żeby na każdą tonę nie poddanego recyklingowi plastiku, ustanowić karę, kilka tysięcy za tonę.
JW: Oni się tak zgadzali już kilka razy na różne rzeczy (śmiech).
SD-CZ: Ale, to jest fizycznie płacone. My jako budżet państwa w tym roku zapłacimy dwa miliardy złotych, a już zapłaciliśmy 3,5 miliarda, czyli z jednej strony nie wprowadzamy Rozszerzonej Odpowiedzialności Producenta, czyli producenci mówią ,,jest tanio, jest dobrze”, a my jako mieszkańcy, jako obywatele płacimy 6 milionów dziennie kary za brak recyklingu. Mamy kuriozalną sytuację. Ostro apeluję, jesteśmy apolityczni, apelujemy do wszystkich. Miałem już kilka takich wystąpień, gdzie apelowałem do wszystkich ugrupowań parlamentarnych, aby Rozszerzona Odpowiedzialność Producenta została wdrożona, bo płacimy każdego dnia. Dzisiaj się spotkamy, porozmawiamy chwilkę, a budżet państwa zapłaci kolejne 6 milionów kary.
JW: Jaka była sytuacja z elektrownią Czechach? Ile tam było? Milion dziennie z tego co pamiętam?
SD-CZ: Chyba więcej.
JW: Czyli więcej płacimy za brak recyklingu, niż za kary, które były bardzo medialne jakiś czas temu?
SD-CZ: Tak, o tym się głośno nie mówi, a myślę, że warto, bo to są nasze pieniądze. Trzeba coś z tym zrobić. Ministerstwo Klimatu i Środowiska próbuje rozwiązać problem. Zaproponowali ustawę i okazało się, że tysiąc różnych organizacji wniosło uwagi Teraz od dwóch lat to analizują. I tak to wygląda, tysiąc organizacji, tysiące uwag do ekologicznych rozwiązań, problemy się piętrzą po stronie organizacji, dla których ROP jest niekorzystny,
w końcu ten, kto siedzi w Ministerstwie powie ,,kurczę, to takie skomplikowane, to lepiej nic z tym nie robić”.
JW: Jakbyś odpowiedział na takie zarzuty organizacji lobbujących przeciwko tego typu rozwiązaniom, że my to przerzucimy na was? Jeśli my będziemy musieli płacić więcej, to wy będziecie musieli płacić więcej.
SD-CZ: Tak, tylko że problem polega na tym, że w systemie, w którym jest dobrze sytuowany, bogaty mieszkaniec Warszawy, który zaopatruje się w supermarketach, jedzenia „na wynos” i jest starsza pani, która mieszka na przedmieściach, rzadko chodzi do supermarketu, nie wykorzystuje opakowań, wszystko ma w słoikach i ma swój ogródek. Oboje w tej chwili płacą za śmieci tyle samo od osoby. A to powinno iść za opakowaniem. Jeżeli ktoś zużywa dużo opakowań i generuje 1000 kg rocznie odpadów, nie może płacić tyle samo, co człowiek generujący 100 kg rocznie odpadów. Średnia w Polsce to 370 kg na osobę, czyli średnio mieszkaniec Polski generuje 350 kg odpadów komunalnych. Są osoby, które generują 800-900 kg i one za śmieci płacą tyle samo, co ten starszy człowiek, który może w ogóle nie generować śmieci. Opłata powinna iść za opakowaniem i wtedy byłoby fair. Jeśli ty możesz kupić jakąś butelkę, czy jakieś opakowanie i zapłacić za to 3 gr dodatkowe, to nie są duże pieniądze, mówimy o paru groszach za opakowanie, ale to wesprze recykling, będzie mogło wrócić do obiegu i będzie to bardziej sprawiedliwe.
JW: A nie boisz się, jeśli będzie poważna debata polityczna to te 3 gr zmienią się w 3 zł w opinii?
SD-CZ: oczywiście. teraz wedle projektu systemu kaucyjnego, czyli to o czym mówiłeś, że jest na zachodzie. W Niemczech czy innych krajach to już widziałem, że między 5 a 50 centów, zanosisz do sklepu, oddajesz, dostajesz depozyt. Wedle projektu ustawy o systemach kaucyjnych, jest do kaucja do 2 zł. Czyli za butelkę w sklepie, zamiast 2 zł zapłaciłbyś 4 zł, ale jeśli przyniesiesz tę butelkę z powrotem to dostajesz 2 zł z powrotem.
JW: Wszyscy wiemy, że z piwem się to sprawdza (śmiech).
SD-CZ: No tak. Zbieranie butelek od piwa to była chyba moja pierwsza praca recyklingowa, ale to był czas koncertów szantowych, więc wszyscy to zbierali i byli recyklerami (śmiech).
JW: Dokładnie. Ja musiałem zbierać puszki do szkoły, bo kto uzbierał najwięcej puszek dostawał jakąś nagrodę na koniec, dodatkowe punkty. Każdy ma jakieś doświadczenia…
SD-CZ: Widzę że masz jednak recyklingowe doświadczenia.
JW: Tak. Trochę z perspektywy patrzę na to dziwnie, bo musiałem zbierać jakieś puszki po piwach, które były z ulicy, niewiadomego pochodzenia, ale cóż, tania siła robocza. (śmiech). W każdym razie bardzo Ci dziękuję, że przyszedłeś do nas, bardzo miło się rozmawiało. Zapraszamy na podcast Simon Says Recycling. Można go znaleźć wszędzie YouTube, Spotify. Bardzo ciekawe, nie aż tak długie, podcasty, więc można sobie na chwilę włączyć, czegoś się dowiedzieć. Ja bardzo polecam i wydaje mi się, że to kwestia, która dotyczy lub będzie dotyczyć nas wszystkich, więc warto się tym zająć już teraz.
SD-CZ: Staramy się i takie jest też założenie tego podcastu, żeby to był recykling po ludzku, bo na co dzień rozmawiamy na konferencjach branżowych, wśród ekspertów i to nie zawsze jest zrozumiałe, a przecież recykling jest dla każdego.
JW: Dlatego zapraszamy i do zobaczenia!
SD-CZ: Do widzenia!
Fot. Mateusz Lewocz