Candygirl

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin


„Boję, że nie będzie…że nie dostanę, że nie spełni mi się, że znowu mnie odrzucą i zostanę sama…” szloch wyrywający się z ciała Ani informuje mnie o tym, że dotknęłyśmy sedna. „O mój boże to dlatego jem słodycze, wciąż i wciąż…to jedyne co mam i co mnie nie zawiedzie, co mogę sobie kupić zawsze i zawsze jest! – uwielbiam widzieć ten nagły błysk olśnienia na twarzy, kiedy poszczególne elementy układanki wskakują na swoje miejsce. „Inne rzeczy nie wiem czy dostanę…rzadko dostawałam…mało było dla mnie…ale cukierki zawsze…” Sceny, obrazy przelatują Ani przed oczami, a na moim stole rośnie sterta chustek. Ciało puszcza. Z każdą sekundą skulone ramiona od tego głęboko skrywanego żalu, uwalniają jej ciało z pancerza niewiary, że wolno jej, że ona też może, że należy jej się, że to nie jej wina. Słodka Dziewczyna. Tak ją nazwałam. Lubiła to.

Ania skończyła 40 lat i straciła wiarę w to, że znajdzie sobie Mężczyznę, że urodzi tak chciane przez nią dziecko. Jest bardzo zadbaną i atrakcyjną Kobietą, czego kompletnie nie widzi i nie odczuwa. Pracuje w wydawnictwie. Błyskotliwa i inteligentna, ale straciła radość wychodzenia gdziekolwiek i spotykania się z kimkolwiek. Za to obejrzała chyba wszystkie możliwe seriale.

Żywi się słodyczami i od czasów nastoletnich walczy z trądzikiem ropnym na plecach.

Trądzik odpowiada za uczucie braku komfortu we własnej skórze, brak poczucia bezpieczeństwa i akceptacji. Pojawia się przy poczuciu odrzucenia, bycia niedostatecznie dobrym i niewartym miłości. Manifestuje nienawiść do samego siebie. W przypadku ropnego dochodzi tutaj jeszcze ogromne rozdrażnienie, frustracja i złość. Ciągłe powroty do tych negatywnych emocji, które jątrzą się wywołując stan zapalny. Ania nie dostrzegała powiązań pomiędzy jej stanem psychicznym a trądzikiem. Wiele lat leczenia dermatologicznego nie przyniosło efektu. Wydała na to fortunę. Walka z trądzikiem skutkowała tym, że Ania wstydziła się swojego ciała, więc unikała też kontaktu z Mężczyznami. Powiedziała: „moje plecy są wtedy tak obrzydliwe, że nie wyobrażam sobie, że komuś pozwoliłabym je dotknąć albo miałbym je pokazać”. Odkryłyśmy, że trądzik zawsze nasila się wtedy, gdy w jej otoczeniu pojawia się jakiś Mężczyzna.

Ania wychowała się w dość konserwatywnej Rodzinie, gdzie „co wolno, a nie wolno” dyktował kościół, którego Mama jest wręcz fanatyczną wyznawczynią. Surowa, apodyktyczna, funkcjonująca w ścisłym schemacie „wypada – nie wypada”, „wolno – nie wolno”. Oboje z Ojcem urzędnicy w gminie. Ojciec albo w pracy, albo przed telewizorem. Cichy, zupełnie „pod pantoflem” Mamy. Tak Ania zapamiętała swój dom rodzinny, teraz jest już trochę inaczej, ale model cały czas funkcjonuje. Rodzice chorują przewlekle. Ania ma starszego o 4 lata Brata. Ich stosunki Ania określiła jako poprawne, ale dość chłodne. Sporadyczne.

Brat też był krótko trzymany przez Matkę, wyżywał się na niej w dzieciństwie. Ania była dla niego „popychadłem”, „mameją”, „gułą”, „beksą” i często słyszała, że w ogóle nie powinno jej tutaj być. Ma spadać. Była popychana, czasami mocno uderzona, wyrzucana z pokoju i właściwie stała się workiem treningowym, miejscem do wylania frustracji dla niego. Brat gorzej się uczył i broił w szkole. Co jakiś czas był na dywaniku u Mamy, wtedy szedł w ruch pasek. Mama wypędzała nim diabła zza skóry, jak to określała. Matce nie można było się poskarżyć, bo jedyne co słyszała z jej ust, to to, że ma kochać Brata, bo inaczej będzie musiała się wyspowiadać. Ania ma być dobra. Negatywne emocje były zupełnie nieakceptowalne w domu Ani. Zawsze czuła się winna, że go nie kocha, jednak starała się ze wszystkich sił być dla niego miła, ale to jeszcze bardziej pogarszało sprawę. Ania chciała zniknąć.

Była cichą, perfekcyjnie ubraną, zawsze pilną uczennicą. To nie było nic wielkiego, to była jej powinność. Nie miała przyjaciółek w dzieciństwie. Teraz też miała raczej koleżeńskie relacje, głównie w pracy. Bez słodyczy nie przeżyłaby, całe szczęście, że w jej domu zawsze było ich pod dostatkiem i w sumie nikt nigdy nie zwrócił uwagi, ile Ania ich zjada. Zresztą zawsze koleżanki Mamy z gminy czy kółka przy kościele przynosiły jej słodycze, bo taka grzeczna, miła i spokojna. Słodycze ją koiły.

Jej jedynym przyjacielem i towarzyszem w samotności był pies. Na wspomnienie o nim,  umarł gdy miała 17 lat, sterta chustek na moim stole zdecydowanie urosła. Postanowiła już nigdy nie mieć zwierząt, choć coraz częściej myślała o tym, że może jednak. Poczucie samotności, bezradności i ogromnej pustki wreszcie doczekało się uznania, a co za tym idzie uwolnienia.

 

Ania w trakcie naszych sesji uświadomiła sobie ogromny konflikt pomiędzy pragnieniem związku, a niemożnością wejścia w niego, wywołany relacjami w domu rodzinnym. Jej ciało było w ciągłym konflikcie emocjonalnym. Pomiędzy pragnieniem a grzechem. Pomiędzy spokojem a furią. Pomiędzy dobrem a złem. Na pierwszy ogień poszedł przez lata magazynowany i niedopuszczany do przeżycia ogrom stłumionych emocji. Żal, złość, gniew, rozpacz, rozczarowanie, nienawiść. Ania musiała stanąć do tych „demonów”. Wkurw jaki z niej wychodził przerażał ją na początku, ale wraz z kolejną warstwą przynosił ulgę i odsłaniał inne uczucia. Po ponad miesiącu uwalniania negatywnych emocji plecy stały się gładkie, bez żadnej maści ani doustnych leków. Ania powoli się budziła z letargu, w którym żyła całe życie.

To był pierwszy etap wyjścia do męskiego, ponieważ dotychczasowe wzorce Ani plasowały Mężczyzn w kategorii dręczycieli i frustratów, a trądzik skutecznie ich od niej izolował.

 

Któregoś dnia znienacka zadzwonił Brat i pierwszy raz w życiu zapytał, czy może do niej przyjechać na weekend. Rozsypał mu się związek, stracił ogrom kasy, przechodził załamanie nerwowe. Mieli sporadyczny kontakt, Brat wyjechał do Warszawy i tam prowadził dobrze prosperujący biznes. Żył w wolnym związku, co było nie do przyjęcia przez Matkę, dlatego sporadycznie odwiedzał Rodziców. Ania się zgodziła, kompletnie nie wiedząc czego się spodziewać, ale przez pracę ze mną już wiedziała, że to „odbicie” jej procesu. Sprawa z Bratem była do załatwienia, ponieważ relacja ta była kluczową barierą w jej kontaktach z Mężczyznami.

Brat sam z siebie przeprosił Anię za to, że był, jak to sam określił, takim dupkiem i bufonem. Wyznał, że Ania była dla niego niedoścignionym wzorem. Uważał, że to ją bardziej kochają Rodzice za to, że jest taka doskonała, a on nie mógł tego wtedy znieść. Czuł się bardzo pokrzywdzony przez los tym, że tylko on był bity przez Matkę. Zazdrościł Ani tego, że ona nie dostaje pasem i uważał, że wszystko jej łatwiej przychodzi. Postanowił, że za to lepiej ustawi się od niej w życiu. Ta złość go napędzała, ale do czasu. Podczas tego weekendu wiele łez się wylało i wiele wina polało, a Ania pierwszy raz w życiu zobaczyła, że Mężczyźni też mają uczucia. Poczuła, że odzyskała Brata i to słowo nabrało dla niej nowego znaczenia. Oboje zdecydowali, że chcą zacieśnić swoją relację jako Rodzeństwo. Ania odwiedziła go w Warszawie, okazało się, że wiele ich łączy. Powoli odkrywają się na nowo.

Wzorców i uwikłań było tutaj zdecydowanie więcej, przede wszystkim musiałyśmy uporządkować relację z Mamą, by Ania mogła zacząć przyjmować od życia dobre rzeczy i miłość.

 

Słodka Dziewczyna straciła ochotę na słodycze. Apetyt ma na nie sporadycznie. Mówi, że o nich zapomina, co jest bardzo charakterystycznym objawem, gdy wzorzec uwolni się z podświadomości. Wcześniej zakupy w markecie rozpoczynała od półek ze słodyczami, teraz idzie tam na końcu albo wcale. Nie może wciąż uwierzyć, że świat widzi całkiem inaczej. Jej świadomość znacznie się poszerzyła, a percepcja ciała bardzo wyostrzyła.

 

Zaczęła biegać. Nie wie skąd jej się to wzięło, ale pewnego dnia wyszła na zwykły spacer i nagle zaczęła biec. Jak to sama określiła poczuła nieprawdopodobny moment wolności, a wiatr który owiewał jej twarz przyniósł taką euforię, której nigdy wcześniej nie doświadczyła. Postanowiła podążyć za tą ekscytacją. Po miesiącu codziennego biegania, zawsze o tej samej porze, zaczęła się mijać z jednym Mężczyzną. Nie pamiętała momentu kiedy się pojawił, ale zaczęli wymieniać się uśmiechami, a ona poczuła, że jej serce mocno zabiło.  Zagadał do niej. Okazało się, że mieszkają od lat na tej samej ulicy. Nigdy wcześniej się nie spotkali. Kiedy ostatnio pracowałyśmy, ze śmiechem i błyskiem w oku postanowiła, że musi sobie sprawić bardziej seksowny strój do biegania.

Ach ta wiosna.

Reklama

Muzeum Sztuki Nowoczesnej to coś więcej niż budynek | Marta Bartkowska

Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie zostało otwarte! Marta Bartkowska – wice dyrektor ds. komunikacji muzeum jest dzisiaj naszą gościnią. W programie #zaObrazem dowiemy się jak wygląda program muzeum, jakie ekspozycje czekają na odwiedzających i co dzieje się obecnie w budynku po jego oficjalnym otwarciu.