Julia Trojanowska: Cześć, Heleno!
Helena Englert: Dzień dobry, cześć.
Jak się dzisiaj czujesz?
Dobrze, jest ładna pogoda, jest ciepło, więc czuję się dobrze.
Przed wywiadem zapytałam się, czy się w ogóle stresujesz przed wywiadami i przyznałaś, że nie. Jak to jest natomiast jeśli chodzi o stres przed wyjściem na plan?
Pierwszy dzień jest zawsze przepotwornie trudny, potrafię nawet dostać czasami ataku paniki, natomiast z drugiej strony to jest ta adrenalina, której szukamy w tej pracy. Część tego zawodu i jeden z bardziej pociągających jej elementów. Może to jest wpisane w pewien rodzaj, mniej lub bardziej, zdrowego masochizmu.
Czy kiedykolwiek to cię przyblokowało, czy, mimo wszystko, daje Ci to wciąż kopa?
Nie, mnie adrenalina mobilizuje, także im wyższy poziom stresu, tym lepiej sobie radzę.
A przed premierami?
To jest najbardziej stresujące, bo to trochę inny rodzaj pracy. W pewien sposób jest to nadal zawodowe zadanie, ale takie, z którego nie do końca jeszcze umiem wybrnąć.
Jak w sobie z tym radzisz?
Szczerze mówiąc, nie mam na to sposobu żadnego, po prostu to robię. Nie zastanawiam się nad tym jakoś bardziej. Mam iść na premierę, więc idę na premierę, robię to i nie zastanawiam się nad tym specjalnie. To jest po prostu zadanie, które trzeba wykonać.
Chciałabym zacząć naszą rozmowę od Pokusy. Cofamy się nieco w czasie, ale na dobra sprawę to była jedna z Twoich pierwszych dużych ról pierwszoplanowych. Powiedz, czy gdybyś mogła coś zmienić, to wybrałabyś jeszcze raz ten projekt jako swoją pierwszą ważną rolę w Polsce?
Nie lubię odpowiadać na pytanie zadane w ten sposób. Również dlatego, że nie uważam, żeby to była moja pierwsza ważna rola w Polsce, bo pracuję, odkąd miałam piętnaście lat i tych ról już kilka było. Rzeczywiście, to była pierwsza pierwszoplanowa w filmie fabularnym, natomiast zagrałam ten projekt już po #BringBackAlice chronologicznie, związku z czym absolutnie tego tak nie czułam.
Jaki był w ogóle feedback tego serialu? Czy czytasz komentarze albo interesujesz się opiniami?
Staram się tego nie robić, bo uważam, że bardziej wartościowe jest słuchanie opinii ludzi, którzy mnie znają. I raczej opieram się na ich konstruktywnej krytyce, a nie na anonimowym hejcie. Jednocześnie uważam, że każdy ma prawo do swojego zdania a ja sama cieszę się, że moje projekty okazują się być na tyle kontrowersyjne, że w ogóle ktoś chce się wypowiedzieć na ich temat. Wydaje mi się, że to jest wystarczająco interesujące.
Czy zderzyłaś się z hejtem po #BringBackAlice na przykład?
Tak, trochę tak. Nie chce o tym rozmawiać, dlatego, że to jest to wyłącznie pożywka, że każde odniesienie, nieważne co i jak powiem, będzie zapalnikiem do kolejnego hejtu. Uważam, że najlepsze co można z nim zrobić, to nie reagować i nie wypowiadać się na jego temat.
Super, bardzo się cieszę, że to mówisz. Nawiązuję do tego, bo chciałam przejść do takiej troszkę zmiany perspektywy po Twoim wywiadzie u Kuby Wojewódzkiego w podcaście Wojewódzki/Kędzierski. Weszłam w komentarze i ludzie piszą tam fantastyczne rzeczy. Czy Ty spotkałaś się z czymś takim? Czy usłyszałaś po tych dwóch rozmowach te pozytywne opinie? Czy też w ogóle ich nie sprawdzałaś?
Wiesz, to jest trochę inaczej. Te pozytywne przypływają do mnie bezpośrednio. Nie znajdują się na jakichś forach Filmwebu czy plotkarskich mediów, one płyną do mnie w komentarzach na Instagramie, pod moimi postami itd. Również prywatnie usłyszałam bardzo dużo dobrego od ludzi mniej lub bardziej mi bliskich. To wszystko jest oczywiście bardzo fajne i miłe, jak tego słucham, robi mi się ciepło w serduszku, ale staram się za bardzo nie rozsiadać w tym. Wiem, że to też jest złudne. Co, jeżeli ja uwierzę, że jestem taka fantastyczna i cudowna, i przestanę się rozwijać. Uwierzę, że może ja powinnam być głosem tego pokolenia i to też jest trudne i bez sensu, bo to nie jest absolutnie ten moment, w którym będę chciała osiąść na laurach. Natomiast, jest mi bardzo milo i cieszę się, że ten odzew jest jednak pozytywny. Staram się traktować to jako motywację do dalszego samorozwoju.
Pozwolę na odrobinę prywaty. Razem z moją z przyjaciółką oglądałyśmy #BringBackAlice i miałyśmy różne opinie na temat serialu. Podobało się mniej lub bardziej, to oczywiste. W każdym razie, zadzwoniła do mnie całkiem niedawno i nie wiedziała, że będziemy miały okazję rozmawiać. Znikąd powiedziała mi właśnie, że włączyła sobie rozmowę u Kuby Wojewódzkiego i powiedziała: fantastyczna dziewczyna, wspaniała, mądra, super w ogóle się zaprezentowała. Przygotowywałaś się do tej rozmowy? Myślałaś, że ona będzie faktycznie tak znacząca i chciałaś dobrze wypaść, czy to totalnie wypłynęło naturalnie i po prostu poszłaś z falą?
Do programu się trochę przygotowywałam, bo to jest jednak konwencja, ale do podcastu już nie, bo uznałam, że to jest właśnie ten moment, w którym trzeba przestać się przygotowywać. To nie oznacza jednak, że wcześniej cokolwiek grałam. W tym przypadku uznałam po prostu, że chcę to zrobić na tzw. zero, zrobić tak, jakbym sobie siedziała, rozmawiała i dyskutowała na wiele różnych tematów z dwójką, no na wyrost to nazwę, kolegów. Wierzę, że to daje rozmowie inna dynamikę. I cieszę się, że zostało to dobrze odebrane, natomiast jednak jest mi przykro, że #BringBackAlice takiego nie miało. Jestem aktorką, a nie spokesperson i bardziej zależy mi na tym, żeby ludzie chcieli oglądać projekty, które robię, a nie mnie. Nie jestem piewcą narodu, nie chciałabym być znana jako osoba, która średnio gra, ale idzie na wywiad i coś tam fajnego o sobie powie.
Porozmawiajmy chwilkę o #BringBackAlice, jak się w tym serialu znalazłaś?
Zaczęło się od castingu, bardzo długiego i bardzo szerokiego zresztą, bo trwającego 3 miesiące. Byłam brana pod uwagę do roli Pauli, którą finalnie przepięknie zagrała Mila. Dopiero ostatniego dnia ktoś wpadł na fantastyczny pomysł, że może jednak spróbujmy ją do Ali, no i tak już zostało.
Dużo się też w ogóle mówi o tym, że to jest serial gatunkowy. Zastanawiam się, jak ty byś ten gatunek tego serialu rozłożyła na czynniki pierwsze? Z czego on czerpie i czy czerpie, z czegokolwiek innego? Pojawiają się porównania do Euforii i nie-euforii, moim zdaniem niezbyt trafne. Jakbyś miała rozłożyć na czynniki pierwsze, co to jest za serial, co to jest za gatunek, co to jest za konwencja i dla kogo?
Myśmy byli w ogóle strasznie źli jak się dowiedzieliśmy, że te porównania do Euforii się pojawiają, bo od razu wiedzieliśmy, że widzowie nastawią się na Euforię, a jej nie dostaną. Inaczej jest, jak masz nowy serial HBO o nastolatkach, a inaczej jak masz nowy serial HBO – „polska Euforia” i masz nie wiadomo jak wysokie oczekiwania. To jest kompletnie inny gatunek. To taka teen drama, po prostu wymyślona gra komputerowa. Nie jest to wysoka kultura i my też bardzo dobrze wiedzieliśmy o tym, że robimy produkt do szerokiego odbioru. Nie jest to projekt dla ludzi, którzy szukają odzwierciedlenia polskiego społeczeństwa w kinie. To trochę tworzenie alternatywnej rzeczywistości. O wiele bardziej kolorowej i brokatowej. Chyba stąd te porównania do Euforii mają jakiekolwiek otwarcie. Natomiast, również minimalnie, bo nawet paleta kolorów była inna. Jest to serial dla młodych odbiorców, ale dostaję też spory odzew od osób trochę starszych. Zwłaszcza od tych, które oglądają gatunkowe produkcje i które lubią te amerykańskie cliché przeniesione do polskiej kultury, polskiej rzeczywistości. Moim zdaniem, dają widzowi coś świeżego, mimo że bazują rzeczywiście na tych „Plotkarach” i „Riverdalach”. Samo to, że dzieje się to w Trójmieście, a nie w Nowym Jorku, już wprowadza jakiś nowy element gatunkowy i chyba w ten sposób próbowaliśmy do tego podejść. Chcieliśmy stworzyć coś nowego i nietuzinkowego. Myślę, że dosyć dobrym weryfikatorem jest odbiór. Być może po prostu polska widownia nie potrzebuje takich projektów, może ich nie chce, a może myśmy się szarpnęli z motyką na Słońce. Ja tego projektu bronię, uważam, że jest super-fantastyczny i wprowadza różnorodność do polskiej kinematografii i serialografii. Ocena pozostaje dla widzów.
Zgadzam się z Tobą w 100%, to jest faktycznie coś intrygującego i świeżego. Siłą tego serialu jest ekipa, którą mieliście, bo przecież obok ciebie gra mnóstwo fantastycznych, młodych, świeżych twarzy. W jednym z wywiadów powiedziałaś, że aktorstwo to jest trochę sport drużynowy. Chciałam zapytać o Waszą pracę na planie, tej właśnie młodej ekipy. Czy faktycznie czuć było między wami tę taką fajną grę zespołową?
Tak, wydaje mi się, że tak. My się wszyscy trzymamy, ziomkujemy i spotykamy. Mamy grupę, na której piszemy, natomiast mieszkamy w różnych miastach. W czasie gdy kręciliśmy serial jeszcze studiowaliśmy lub robiliśmy inne projekty symultanicznie. Nie mieliśmy mnóstwo wolnego czasu, bo to była jednak praca. Natomiast tak, rzeczywiście, nie bez powodu te castingu tak długo trwały, bo chodziło o to, żeby nas ze sobą zgrać. I jesteśmy wszyscy tak samo od siebie różni, jak nasze postaci. Trochę jestem zdziwiona, że się dogadujemy, ale dogadujemy się i bardzo wszystkich lubię.
A jakbyś w ogóle scharakteryzowała tę „Nową Falę” młodych aktorów w Polsce? Jacy jesteście, czego oczekujcie od kina, albo co chcecie wprowadzić? Bo pracowałaś i z doświadczonymi aktorami, i ze swoimi rówieśnikami. Czy w ogóle czujesz, że te różnice pokoleniowe są? Czy czujesz różnice w podejściu w ogóle do samego zawodu?
Doświadczenie zmienia wiele, zdecydowanie. Jednak kiedy jesteś młodą aktorką na planie i masz kolegów, którzy są młodzi to patrzycie na tych starszych aktorów i obserwujecie ich, chcecie się od nich uczyć. I to jest super. Nie wiem, czy jakiekolwiek porównanie ma tutaj sens. Nie da się porównać Milii Jankowskiej, która jest cudowna, wspaniała, młoda i mega zdolna do Jowity Budnik, która jest aktorką z dwudziestoletnim doświadczeniem. I to nie chodzi o zakres umiejętności, ale o podejście. To jest w ogóle trudne pytanie, bo nie sądzę by można było nas nazwać jakąkolwiek „falą aktorów”. Każdy z nas jest inny, dlatego też każdy jest w tej branży i pracuje, bo ma coś kompletnie odmiennego do zaoferowania. Myślę, że charakteryzowanie nas nie ma żadnego sensu ani też racji bytu. Cieszę się natomiast, że rynek, wraz z wejściem platform streamingowych, się na nas otwiera i mamy coraz więcej możliwości, żeby się rozwijać. Właśnie dzięki takim projektom jak #BringBackAlice czy Fanfik, Otwórz oczy, mnóstwo tego jest w ostatnich latach. Fantastycznie jest oglądać znajomych na ekranie, którzy nie grają czyjejś córki czy syna, tylko główną rolę. Bardzo mi się to podoba. To też jest trochę tak, że dorastałam na amerykańskich serialach, a być może to pokolenie już młodsze ode mnie będzie dorastało na naszych. To też wydaje mi się bardzo fajne i rozwojowe.
A jeżeli chodzi o polskie kino czy polskie seriale, wspomniałaś o Fanfiku, czy robimy się troszkę bardziej progresywni z ta polską kinematografią?
Na pewno się rozwijamy, bo mamy dostęp do większego budżetu i do zagranicznych platform. Ale też nie siedzę w tym aż tak. Myślę, że musiałabyś pogadać z jakimś producentem, który ma tych projektów X na stole i wie, które wybiera i dlaczego. Trochę boję trochę diagnozować całą polską kinematografię, bo nie czuję się jeszcze do końca jej częścią.
Co dał Ci zatem ten Nowy Jork?
To jest strasznie rozlegle pytanie. Mieszałam pół roku w Nowym Jorku. To jest doświadczenie niesamowicie otwierające na tak wiele rzeczy, ale, z jakiegoś powodu, wróciłam. Przepraszam, mam wrażenie, że tak zbywam Twoje pytania, a to nie chodzi o to, ja się boję tak zdawkowo odpowiadać, bo ciężko mi określić co dokładnie mi to dało.
To może co dała Ci Warszawa, że tutaj wróciłaś?
Tu miałam chyba swoich ludzi po prostu. Nowy Jork… To było tak dawno, to było lata świetlne temu. Niby tylko dwa lata, ale przez moje życie całkowicie zmieniło i w ogóle już nie myślę o tym, co mi dał Nowy Jork. Generalnie, może dlatego mam taki problem z podobnymi pytaniami, bo z natury nie zastanawiam się nad tym, co już było. Nie myślę o tym czy po raz drugi wybrałabym film Pokusa. Nie zastanawiam się więc również nad tym, co mi dał Nowy Jork ani nie analizuję tego jaki hejt dostałam 3 miesiące temu. Myślę o tym, co będzie za rok. Mnie stresuje 2025. Zastanawiam się nad tym, co może dać mi przyszłość.
Widziałam też na Instagramie że bardzo jesteś związana z modą i w ogóle z projektowaniem. Rozwijasz swoją markę?
Osobistą na pewno. To znaczy, nie wiem jeszcze, co to będzie, czy jak to będzie wyglądało, ale razem z moją wspólniczką Magdą planujemy coś wymyślić. Tworzymy, dobieramy albo stylizujemy kreacje na, tak zwane, czerwone dywany i powoli myślimy, czy by nie zerknąć w stronę jakiejś szwalni. Natomiast, wszystko jest w powijakach. To kolejna deklaracja, której nie złożę, bo co, jeśli nie wyjdzie? Na razie traktuję to jako zainteresowanie, które być może kiedyś będzie można zmonetyzować, ale to jest raczej kiedyś.
A miałaś wpływ na przykład na swoje kostiumy przy #BringBackAlice?
Tu akurat nie, ale też dlatego, że byłam w zupełnie innym miejscu. Tam miałam na głowie dużo innych rzeczy, aczkolwiek kostium jest dla mnie bardzo ważny. Andrzej Sobolewski, który był odpowiedzialny za kostiumy w #BringBackAlice uczył mnie mody, to znaczy nauczył mnie jej rozumienia, jej różnych nurtów i zapożyczeń. Wszystkich tych zasad, jak można z nich czerpać i jak można je łamać. Patrzyłam z wielkim zachwytem, jak on to wszystko tworzy i próbowałam to wszystko dla siebie wyciągnąć, ale nie miałam jeszcze na tyle odwagi i tupetu, żeby w ogóle próbować wejść mu w paradę.
A jesteś teraz w ogóle zapracowana?
Trochę tak. To znaczy, jestem bardzo zapracowana, ale nie jestem cały czas na planie. Dzisiaj jest ostatni dzień pracy i teraz będę miała chwileczkę wolnego, wiec cieszę się bardzo, bo potrzebuję tego.
A jaka jesteś właśnie prywatnie? Co lubisz? Jaki jest Twój idealny wieczór?
Wiesz co, ja właściwie jestem każdy dzień w pracy. Nie wiem, kiedy ostatni raz miałam wolny wieczór. Czytam, oglądam rzeczy na Netflixie, chodzę do kina, do teatru. Mam taką zasadę, że staram się być w teatrze raz w tygodniu przynajmniej, nie zawsze się to udaje, ale staram się, żeby tak było. Trochę sobie rysuję, ale raczej w domu, z winkiem.
Czyli tak odpoczywasz?
Chyba tak. Ostatnio nie mam za bardzo czasu odpoczywać ani zastanawiać się nad tym, jakby wyglądał mój wolny wieczór… Zapytaj mnie za dwa dni i wtedy Ci odpowiem. Zobaczę, jak go spędzę. Lubię spać i bardzo tego snu mi brakuje, wiec chyba też po prostu pójdę wcześniej spać.
Czy szykują się jakieś projekty aktorskie, o których możesz nam powiedzieć?
Nic, o czym mogłabym powiedzieć.
Czyli musimy czekać, ale na ten moment możemy oglądać po pierwsze Pokusę na Prime Video i #BringBackAlice wszystkie odcinki dostępne na HBO MAX. Dziękuję ci bardzo za rozmowę.
Dzięki wielkie.
Fot. Łukasz Dziewic
Dziękujemy marce odzieżowej Adidas za przygotowanie strojów do sesji zdjęciowej