BOVSKA: Nie Śpiewam Tylko o Łatwych Rzeczach

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Agata Igras: Dzień dobry, prosto ze studia Anywhere TV w Fabryce Norblina. To jest program #igraIgras, a ze mną na kanapie wspaniała BOVSKA czyli Magda Grabowska-Wacławek. Bardzo się cieszę, że jesteś z nami.

Magda Grabowska-Wacławek: Cześć, ja też się cieszę.

Wszyscy znają cię oczywiście jako niesamowitą wokalistkę, autorkę tekstów, kompozytorkę. Do tego jeszcze jesteś fantastyczną artystką wizualną. Tylko powiedz mi, dlaczego spotykamy się tak wcześnie rano? Dla niektórych taka godzina jest niewyobrażalna.

Dziewiąta?

 
Reklama

Tak. 

Podobno w savoir vivre jest tak, że można od ósmej dzwonić do ludzi.

A ja właśnie słyszałam, że od dziewiątej.

Widzisz, granice się chyba przesuwają. Po prostu jestem teraz w takim bardzo intensywnym dla siebie czasie, mam natłok muzycznych działań. Dzisiaj pędzę na próby, a zależało nam przecież, żeby się spotkać. Oprócz tego rzeczywiście jest tak, że w środę rano wstaje na uczelnię na ósmą rano…

Studentki pewnie cię kochają.

Zawsze na początku jest afera, bo wszyscy błagają o zmianę, ale okazuje się, że oczywiście zmian nie da się dokonać, bo siatka godzin jest skomplikowana. Przyznam szczerze, że sama przez cały rok tą ósmą przeklinam. 

Kto to wymyśla, ty czy..?

Nie no, broń Boże.

Myślałam, że jednak ty. Ale poczekaj! Nie wszyscy wiedzą, że wykładasz na Uniwersytecie Fryderyka Chopina – uczelni, którą kończyłaś.

Tak, kończyłam Wydział „Edukacji Muzycznej, Chóralistyki i Rytmiki”. Skończyłam specjalność, która nazywa się rytmika. To wykształcenie jest dość wszechstronne – chodzi o przygotowanie muzyczne i ruchowe, taneczne. Te studia są właściwie pedagogiczne, jednak otwierają tyle dróg, że ludzie którzy tam studiują również mogą odnaleźć tam własną drogę. Ja jestem tego przykładem. Lubię nauczać, chociaż robię to w bardzo małym wymiarze godzin. Uczę kompozycji ruchu. Są to zajęcia dla studentów drugiego roku i odbywają się raz w tygodniu. Mam poczucie, że na swoim przykładzie pokazuję im, że po rytmice można robić najróżniejsze rzeczy.

Kompozycja ruchu – co to znaczy? Jakbyś miała tak krótko opisać ten przedmiot, bo to piękna nazwa, ale myślę że nie dla wszystkich czytelna.

To są zajęcia, na których eksplorujemy sposoby, dzięki którym można tworzyć ruch. Chodzi o to, aby pokazać studentom narzędzia i sposoby myślenia na wychodzenie poza swoje utarte ścieżki i schematy ruchowe. Otworzyć sobie głowę i ciało na poszukiwania. 

Czyli wyjście ze swojej strefy komfortu.Tak, zdecydowanie. Tego czasu jest trochę za mało, bo ruch wymaga regularnych spotkań. Ważny jest także przy tym rozwój świadomości ciała. To jest jeden z elementów tego przedmiotu. Zajęcia różnią się w zależności od poziomu jaki reprezentuje dany rok. Z racji tego, że jest to mała grupa, zawsze staram się dostosować program do tego, co im w duszy gra i co się dzieje. Pytanie „co osoby studiujące w ogóle chcą robić dalej w życiu?” jest dla mnie na początku kluczowe. Te narzędzia przydają się potem na bardzo różnych polach. Mnie taniec, kompozycja ruchu, odkrywanie ruchu, budowanie świadomości ciała i najróżniejsze inne zajęcia, na które chodziłam poza uczelnią, ogromnie dużo dały. Jeździłam przez lata na Festiwal Teatrów Tańca w Bytomiu, jeździłam do Poznania, do Kalisza na warsztaty… podejmowałam bardzo dużo tego rodzaju różnych dodatkowych aktywności, bo one mnie rozwijały, również jako człowieka. To mnie zbudowało i dało podstawę jako twórcy. 

Zaczynasz swoje zajęcia od tego, że pytasz studentów gdzie siebie widzą w życiu. A ty gdzie siebie widziałaś na drugim roku studiów? Wiedziałaś, gdzie będziesz?

Nie wiedziałam tak do końca, ale były konkretne kierunki. Rozwijanie tego doprowadziło mnie do tego miejsca, w którym jestem teraz. Wiedziałam na przykład, że nie za bardzo chcę uczyć dzieci, choć właśnie z edukacją wczesnoszkolną kojarzona jest rytmika. Ten etap w moim życiu się już zakończył choć w pewnym momencie odkryłam w tym także wielką przyjemność i pasje i kilka lat się tym zajmowałam. Uważam, tak na marginesie, że uczenie najmłodszych to niesamowicie odpowiedzialne, wymagające wielu miękkich umiejętności zajęcie. Bycie nauczycielem to zawód, który potrafi dać dużo wolności. Teraz nie mam na to przestrzeni i zostawiłam sobie tylko uczenie studentów. To jest dla mnie bardziej rodzaj misji niż praca. To tak właśnie traktuję. Robię to trochę z pasji. Muszę być przez to cały czas w rozwoju, więc to mnie mobilizuje. Robię to dla siebie.

To jest piękne, co mówisz. Tobie w ogóle tych pasji nie brakuje. W świadomości społeczeństwa funkcjonujesz jako wokalistka, a tak naprawdę wykładasz coś, co jest związane z ciałem, z ruchem. Do tego gdy słucha się twoich piosenek, to niektóre z nich są naprawdę trudne wokalnie, na przykład „Kaktus”. Chyba jesteś świetną ambasadorką piątego wydziału uczelni.

To na pewno (śmiech). Nie wiem, czy oni tak o mnie myślą.

Byłaś w Sali Sukcesów u Ani Proszowskiej-Sala, więc wiadomo, że doceniają właściwych absolwentów. I to jest piękne, bo pokazuje, że rytmika nie szufladkuje – że nie jest to jakaś pani, która wygrywa przy pianinku dzieciom znane melodyjki i to jest fantastyczne. Jesteś też grafikiem…

Rytmika to niedoceniany kierunek, który daje wiele możliwości swoim studentom. Myślę, że warto to podkreślić. Poza tym tak, skończyłam Akademię Sztuk Pięknych. To jest bardzo ważna część mojego życia. Czuję się twórcą wizualnym i chyba przez taki pryzmat spoglądam na świat. W ogóle nie chciałam studiować na Akademii Muzycznej, to nie było moje marzenie. Skończyłam liceum muzyczne i to się stało trochę tak z rozbiegu. Po prostu byłam przygotowana do egzaminów i w dodatku nie dostałam się na ASP. Zdawałam też na Akademię Muzyczną i tam się udało. Nie wiedziałam, co z tego wyniknie, więc mój stosunek do tych studiów od początku był trochę rebeliancki. Nie podobały mi się tam różne rzeczy, ale potem znalazłam dla siebie odpowiednią drogę. Miałam indywidualny tryb nauczania i fajnych pedagogów, którzy podchodzili indywidualnie do mojej edukacji. Na instrumentacji na przykład mogłam pisać swoje utwory na orkiestrę, więc instrumentacji uczyłam się w praktyce, u świetnego kompozytora. Wydaje mi się, że ludzie idą na uczelnię tak, jakby chodzili do szkoły, a to zupełnie inne miejsce. Idziesz tam i bierzesz to, co chcesz stamtąd wziąć, to jest twoja sprawa. Myślę też, że trzeba traktować osoby studiujące jak ludzi dorosłych i się z nimi nie pieścić, a z drugiej strony nie traktować autorytarnie, tylko po partnersku. Chodzi o dialog, rozmowę, przestrzeń na twórczość.

Pod warunkiem, że oni sami potrafią siebie traktować jak dorosłych i wziąć odpowiedzialność za swój rozwój, a nie czekać aż ktoś im poda wszystkie rozwiązania. Powiedziałaś, że miałaś rebelianckie podejście, a do tego jesteś dzisiaj w koszulce „Dzika”, promującej twój ostatni album, wszystko jakoś się łączy. Jak album? W najbliższym czasie masz sporo koncertów, więc rozumiem, że lato będzie pracowite.

Tak, lato zapowiada się super intensywne, co mnie niesamowicie cieszy. Płyta wyszła w marcu, ale te trzy miesiące minęły jak jeden dzień. Gram w projekcie Babie lato. To jest taki babski projekt w ramach festiwalu Letnie brzmienia, pod wodzą Natalii Kukulskiej. W tym specjalnym projekcie zaśpiewam swoje piosenki, ale też covery, na przykład „Material girl” Madonny. To będzie niezła pigułka hitów, takich w stylu girl power. Będę z Babskim latem w siedmiu miastach, do tego gram kilka swoich koncertów, na przykład na Festiwalu Slot Art czy na Olsztyn Green Festival, w Warszawie 1 lipca na Wiankach Bielańskich, dziki koncert na Pustyni Błędowskiej. To będzie świetne wydarzenie. Po wszystkie informacje koncertowe zapraszam na mojego Instagrama. Mamy też ogłoszone koncerty jesiennej trasy, chociażby koncert we Wrocławiu, czy koncert w Warszawie 26 listopada. Bardzo na nie czekam, bo to są biletowane koncerty, w zamkniętych pomieszczeniach.

Gdzie będzie warszawski, listopadowy koncert?

W „Praga Centrum” 26 listopada. Ogromnie zapraszam! Nie mogę doczekać się tych jesiennych koncertów, gdzie Dzika wybrzmi na całego! 

No tak, bo energia ludzi wytwarza zupełnie inną atmosferę takiego koncertu.

Tak, a to dla mnie ogromna nagroda po pandemii, po czasie pracy nad płytą. Moja wcześniejsza płyta, „Sorrento”, miała premierę w pandemii. Zaczęła się w marcu, a ja wydałam płytę w kwietniu, co nie dało jej prawdziwego życia koncertowego. To było dla mnie bardzo frustrujące, więc odbijam to sobie na „Dzikiej” i liczę na bardzo dużo spotkań. Myślę jednak, że ten świat muzyczny jest w ogromnej przemianie. Ludzie inaczej podchodzą do kupowania biletów, do koncertów. Na jesień planuję nie tylko koncerty, ale również spotkania, na których będziemy mogli sobie pogadać o tematach, które poruszam wokół mojej płyty. Zrobiłam film o kobiecości i teledysk „Wielka cisza”, który opowiada o niepłodności i o in vitro. Jest tam dużo wątków kobiecych. W ogóle sama „Dzika” i tematy wokół archetypów dzikości… czuję, że jest przestrzeń, żeby po prostu się spotkać i pogadać z kobietami, a może też z facetami. Spotkać się, stworzyć przestrzeń do rozmowy, a potem połączyć się w doświadczeniu muzyki. Myślę, że to jest coś ważnego. Nie śpiewam tylko o łatwych rzeczach. Wydaje mi się, że piosenka potrafi trafić w serce, poprzez moc splotu muzyki i słowa. Odnieść się do wrażliwości. Ponieść. 

Wydaje mi się, że zawsze chodzi o to, co jest twoje. Widać, że znalazłaś swoję, i to nie małą, rzeszę odbiorców. Poruszasz ważne tematy, takie jak jak spotkanie się ze swoim własnym cierpieniem i trudnościami. To, o czym mówiłaś bardzo otwarcie, jeszcze zanim pojawiło się to w piosence. Teledysk też jest bardzo poruszający. Poprzez muzykę docierasz do szerszej publiczności. Muzyka ma taką specyfikę. Dzięki temu, że istnieje tyle różnych stylów i tyle różnych gatunków, zawsze do jakiejś grupy da się dotrzeć. Powiedziałaś, że do tych kobiecych spotkań można zaprosić mężczyzn. Powiem szczerze, z perspektywy dojrzałej kobiety, że jest to fantastyczny pomysł. Dobrze byłoby pewnie zapytać jakiegoś mężczyznę, ale jest dużo kobiecych kręgów, bardzo hermetycznych, gdzie tylko kobiety rozmawiają na kobiece tematy. Mężczyźni są odsunięci, odcięci od tego wszystkiego. Taka forma zaproszenia pozwala im może zrozumieć rzeczy, które są dla nich trudne. Mężczyźni nie przeżywają pewnych rzeczy, doświadczają je z perspektywy kobiety. 

To prawda. Poza tym oni nie mają przestrzeni, by rozmawiać o emocjach, czy w ogóle się spotykać. Przyzwolenie społeczne dla ich rozwoju emocjonalnego jest na pewno dużo mniejsze. 

Myślę, że oni też mają takie potrzeby.

Mają i to jest totalnie do ruszenia. Nie wiem, czy to leży w gestii kobiet, natomiast powiem ci szczerze, że płeć to nie jest najważniejszy pryzmat, przez który postrzegam ludzi. Bardzo lubię pracować z mężczyznami i się z tym nie kryje.

Ale w tym nie ma nic złego.

Nie ma i może właśnie nie powinnam tak kategoryzować tych spotkań. Chodzi o jakość, otwartość na spotkanie i na rozmowę. 

Tak, to jest bardzo potrzebne dzisiaj ludziom – żeby rozmawiać. Najwięcej się wtedy od siebie uczymy. 

Takie spotkanie może nas w pewien sposób dotknąć. Wydaje mi się, że jesteśmy zbudowani z energii, którą sobie przekazujemy. To jest właśnie muzyka na żywo, a doświadczanie jej razem jest wspaniałe. Właśnie dlatego ludzie cały czas chcą chodzić na koncerty, nawet jeśli nie są to koncerty sensu stricto. Nie nazwę dj setu koncertem, chociaż niektórzy tak je dzisiaj określają, ale jest to jakieś zbiorowe doświadczenie, w którym muzyka bierze udział. Momentami to jest trochę ludyczne, pierwotne doświadczenie, ale potrzebujemy tego. To jest bardzo ciekawy temat, który można szeroko rozwijać. 

To prawda. Powiedz mi, gdy nie grasz koncertów i nie masz prób, to co lubisz robić? Cały czas pracujesz i jesteś typem twórcy, który jak nie tworzy muzyki albo tekstu, to myśli o sztuce wizualnej?

Też, ale staram się uczyć odpoczywać. 

Właśnie miałam zapytać, jak odpoczywasz.

Szczerze mówiąc, najbardziej lubię się odcinać od ludzi, znajdować spokój…

Nurkujesz w siebie…

Tak, tym jest dla mnie malowanie i rysowanie. Jestem wtedy sama ze sobą. To z jednej strony praca, bo zmagam się z materia twórczą. Z drugiej, to pozwala odpocząć mi od takiego zgiełku, który jest elementem koncertów, muzyki, spotykania ludzi. Odpoczywać najbardziej lubię leżąc na plaży. Uwielbiam to robić! Kiedyś wydawało mi się to abstrakcyjne, że po prostu leżysz. A teraz to kocham. 

Ładujesz się słońcem.

I tęsknię za tym, bo byłam na takich wakacjach, gdzie nie udało mi się poleżeć. Mam nadzieję, że między koncertami uda mi się odpocząć na moim ukochanym Półwyspie Helskim.

Nie zaplanowałaś tego w kalendarzu?

Jest zaplanowane, tylko będę musiała dojeżdżać na tę plażę, więc trochę mnie to martwi. Zobaczymy, czy będę mieć na to siłę.

Najwyżej pojedziesz gdy minie lato. Będzie poza sezonem – wtedy jest mniej ludzi, a we wrześniu zdarza się piękna pogoda i można bezkarnie poleżeć w ciszy.

Półwysep ma to do siebie – są tam takie miejsca, że wystarczy przejść się dziesięć minut w jedną stronę i naprawdę nie spotka się nikogo. To jest cudowne. Biorę w tym roku udział w koncercie na Męskim Graniu, nazywa się to Wodecki Twist, Kamil Pater i goście. Kamil Pater wspaniale zaaranżował piosenki Zbigniewa Wodeckiego. Śpiewam „Chałupy” i „Zacznij od Bacha”. Cieszę się bardzo z „Chałup”, bo właśnie tam, na plaży między Kuźnicą a Chałupami jest plaża nudystów, o której śpiewał Wodecki i która go zainspirowała do tej piosenki. Bywam na niej, bo tam nie ma w ogóle ludzi. 

Lubisz śpiewać stare piosenki?

W ramach koncertów specjalnych śpiewam dużo cudzych piosenek. Traktuję to zawsze jako duże wyzwanie – dlatego, że nie jestem z wykształcenia wokalistką, nie mam tego zwyczaju posiadania obcego repertuaru. Od zawsze śpiewam swoje piosenki i przede wszystkim je pisze. To dla mnie super przygoda – Wodecki to legenda, a aranżacje są cudowne, zespół jest świetny. Gdy śpiewasz takie rzeczy, wchodzisz w nowy zespół, poznajesz innych muzyków… właśnie o tym jest muzyka, o łączeniu. Gdy śpiewam Madonnę albo Korę, to ich cząstki później zabieram, to we mnie zostaje. Bardzo mnie to rozwija.

A z drugiej strony dajesz tym piosenkom kawałek siebie, to jest piękna wymiana. Powiedz mi, o czym teraz marzysz? Wiesz, dokąd zmierzasz?

Moim marzeniem jest móc robić to, co robię i się nie zatrzymywać. Chciałabym mieć przed sobą jak największe wyzwania muzyczne i ciekawe współprace artystyczne. Nie martwić się o swoją przyszłość. Nie mieć tej niepewności czy dalej będzie dobrze. To dość przyziemne marzenia. Mam też tak, że jak wydam płytę to czuję, jakby naczynie zrobiło się puste – nie mam przestrzeni i muszę na nowo zbudować siebie. Słuchałam niedawno ciekawych wywiadów, między innymi z Maćkiem Musiałowskim, z którym będę śpiewać. Maciek opowiadał o swoich marzeniach, na przykład o tym, że zawsze chciał mieć zamek i teraz ten zamek ma. Uznałam, że chyba mam tych marzeń za mało i muszę jeszcze to zrewidować. Potrzebuję więcej tych odlotowych – mam ich kilka, ale wolę o nich nie mówić.

Absolutnie to szanuję, ale zapisałaś je gdzieś? Podobno trzeba je zapisywać, czarnym atramentem. Ty musisz je spełnić, ale zapisane nabierają innej wartości.

Muszę to zrobić. Mam zeszycik, który noszę codziennie ze sobą, więc pójdę za twoją poradą. 

Będziemy trzymać kciuki, żeby jak najwięcej tych marzeń się zrealizowało. Bardzo się cieszę, że pomimo intensywnego grafiku, znalazłaś dla nas czas. 

Dziękuję za zaproszenie, to była przyjemność!

Fot. Paulina Pawłowska

Kostium i scenografia: Joanna Borkowska 

INSTAGRAM KOSTIUM I SCENOGRAFIA 
https://www.instagram.com/joannborko/

FACEBOOK KOSTIUM I SCENOGRAFIA https://www.facebook.com/joannborko

Mua: Magda Kakietek 

INSTAGRAM MUA https://www.instagram.com/kakietkamakeup/

FACEBOOK MUA https://www.facebook.com/magdalena.kakietek

Włosy: Paweł Brzozowski 

INSTAGRAM https://www.instagram.com/brzozowski_pawel_official/

FACEBOOK https://www.facebook.com/profile.php?id=100002118588630

Reklama