Modest Ruciński: To Chyba Wciąż Życie, Ale Pewności Nie Mam

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Fot. Michał Buddabar

Jakub Wejkszner: Cześć Modest.

Modest Ruciński: Cześć.

Porozmawiamy dzisiaj o wielu rzeczach związanych z kulturą w szerokim rozumieniu – będzie śpiew, granie aktorskie. Będzie też taniec?

 
Reklama

Tak, będę też tańczył.

To zacznijmy od końca – gdzie będziesz tańczył? Nie mów, że na Mazowieckiej.

Na Targówku Mieszkaniowym! Znajduje się tam Teatr Rampa. Zostałem tam zaproszony przez Michała Walczaka, obecnego dyrektora teatru. Gramy musicalową, sceniczną wersję znanego serialu „Czterdziestolatek”. No i Stefan Karwowski, w mojej osobie, ruszy nogą, będzie tańczył.

Ale raz ruszy, czy będzie jakiś ciąg?

Bardzo niechętnie ruszy, ale będzie taki moment, w których nasz bohater się przełamie.

Rozumiem. Z tego co wiem, nie jest to uwspółcześniona wersja tego, co było pięćdziesiąt tysięcy lat temu, czyli neandertalczycy budujący nie pięściakami, ale iPhonem.

Nie mamy iphonów, tylko telefon na kablu z wykręcaczem. Spektakl jest stricte retro, wracamy do lat 70. i 80., które w pewnym sensie przypominają nasze czasy, które na szczęście zaraz się zmienią.

Czyli mówisz, że chodzi o absurdy? Tak coś czułem. 

Tak.Spektakl będzie retro, a retro jest dzisiaj dosyć modne. Mój wąs i stylizacja teoretycznie też jest retro, a jednak współczesne. 

Teraz ludzie tak chodzą po Warszawie, takie lata 20. 

Ostatnio nawet słyszałem, że ja – jako Modest Ruciński – jestem retro.

Ale to taki eufemizm, żeby ci powiedzieć, że jesteś stary, czy jak?

Nie – osoba, która to powiedziała, mówiła podobno z pewnego rodzaju wzruszeniem. Nie wiem, czy z powodu przemijalności, czy może retro budzi taki rodzaj wzruszenia, melancholii, tęsknoty. 

Ciekawe co by znaczyło, gdybym ci powiedział, że jesteś vintage. Tyle możliwości!

Jeżeli byłbym vintage, to musiałbym się jeszcze jakoś konserwować. 

I twoja wartość wzrosłaby z czasem. 

Mam nadzieję, że już wzrosła.

„Czterdziestolatek” to bardzo specyficzny pogląd na rzeczywistość – politycznie, społecznie i tak dalej. Mówiłeś, że widzisz wiele takich paralel pomiędzy tym, co się dzieje teraz, a działo się kiedyś. Jakiego rodzaju artystyczne wybory zostały dokonane?

Stefana Karwowskiego spotykamy w sytuacji, w której oczywiście poprzez przypadek i zbieg okoliczności, musi wystąpić na festiwalu w Opolu. 

Jak zazwyczaj bywa w życiu każdego człowieka. 

Tak, każdy chociaż raz ma takie marzenia, albo ma taki sen, albo po prostu musi wystąpić w Opolu. Jestem tego najlepszym przykładem.

Mnie się udało wymigać w zeszłym roku.

Mnie nie i jak miałem 19 lat, to musiałem wystąpić na koncercie debiutu. Dziś wracam do tego tematu – Stefan Karwowski musi pojechać do Opola i obwieścić narodowi, czym jest wpływ doświadczonych ludzi pracy, inżynierów budujących Trasę Łazienkowską. To jest kolejna paralela, ponieważ Trasa Łazienkowska jest dziś remontowana, o czym Stefan Karwowski wiedział budując te trasy. Kiedy Marek pyta go: „Tato, co będziesz robił następnego po Trasie Łazienkowskiej”. „Dworzec Centralny”. „A co potem?”. „A potem synu, będziemy to wszystko remontowali”.

Jestem wielkim fanem skończenia Trasy Łazienkowskiej, bo mieszkam za mostem, więc jeżeli moglibyście przyspieszyć ten proces, to byłoby super. 

Byliśmy na placu budowy, rozmawialiśmy z ekipą. Nie ze wszystkimi można się dogadać, ponieważ pracownicy są napływowi, ale kiwali głowami, więc jest nadzieja. Trzymam kciuki, żebyś mógł spokojnie przejechać, ja zawsze robię objazdy. Na Targówek Mieszkaniowy jeżdżę metrem. 

Czasem się nie da, niestety. Drugi aspekt twojej twórczości artystycznej…

Mamy już taniec, to teraz muzyka. 

Projekt „Jedenaście” – jakie jest teraz wasze tempo rozwoju, bo „Jedenaście” ma już kilka dobrych miesięcy, jeśli nawet nie lat. 

Tak, ma już ponad rok.

Ma ponad rok, ale jest to jednak coś świeżego w waszym repertuarze.

Mam nadzieję, że zawsze będzie świeże. Sytuacja polega na tym, że zarówno ja, jak i Bieryt, jesteśmy przede wszystkim aktorami. Ja mieszkam w Warszawie, Bieryt mieszka w Krakowie i właśnie w tych miastach gramy. To nam troszeczkę uniemożliwia częstsze koncertowanie, spotykanie się i tworzenie, ale nie wyklucza tego zupełnie, więc skupiliśmy się na wydaniu płyty. Zależało nam na tym, żeby to jakoś udokumentować, bo takie było zapotrzebowanie wśród ludzi, którzy przychodzili na nasze koncerty lub słuchali nas w internecie. Z projektem „Jedenaście” i w ogóle z naszą twórczością wiąże się pewnego rodzaju bezkompromisowa umowa – nie idziemy na żadne półśrodki, nie chcemy się przypodobać lub pójść bardziej „sprzedawana” drogą. Ta dziedzina jest naszą bańką. To jak dociera, przechodzi z ludzi na ludzi i istnieje, pozwala nam być wolnymi w twórczości. Bardzo byśmy chcieli, żeby nasza twórczość była szerzej znana i rozpowszechniana, ale myślę że to po prostu przyjdzie. Płytę „Jedenaście” można wysłuchać na wszystkich możliwych portalach muzycznych oraz zakupić, jak to się mówi, w dobrych sklepach muzycznych. 

W dobrych, bo w tych słabych nie ma.

Zapytałeś co teraz i co dalej. Bieryt zagrał w kultowym już spektaklu 1989 – tam, współpracując z Łoną i Weberem, nauczył się rapować. Nie dziwię się, że chciał się tego nauczyć i przepadł w to. W pewnym momencie dostał ode mnie tekst i przysłał swoją wersję, ale zarapowaną. Powiedział mi: „Słuchaj, potrzebna jest trzecia zwrotka, zacznij pisać trzynastozgłoskowcem”. Napisałem i w tej chwili powstały już dwa utwory w wersji rapowej, więc Bieryt/Ruciński rapują.

Macie jakieś nowe ksywki w związku z tym? 

Nie, ale może MC Modzio. Nie mamy, ale możemy zrobić taki plebiscyt, może ktoś ma jakieś pomysły.

Właśnie chciałem zasugerować, że rapsy to jest dobry pomysł, bo są na topie, a tu okazuje się, że wyprzedziłeś mój tok myślenia.  

Mam nadzieję, że tylko gdzieś nie zbłądzimy.

Wasza muzyka jest poetycka, sielankowa w pewien sposób, czasami melancholijna.

Refleksyjna.

A rapsy mają jednak taki, przynajmniej z mojego punktu widzenia, mocny i prosty przekaz. 

Trochę tak jest, tylko że bardziej w ryj.

Jeszcze bardziej w ryj?

W zasadzie bardziej w serce. Jednym z tekstów jest moja adaptacja notatek Rilkego, więc mamy tutaj potęgę poezji przełożoną na rap, która dotyczy serca, miłości, wyborów, jakiejś postawy w życiu. Drugi utwór jest troszeczkę takim naszym rapowym „Bohemian Rhapsody”, przedstawia w jaki sposób powstają nasze rzeczy. Opowieść ze szczyptą naszych nowych doświadczeń. Muszę tutaj powiedzieć nieskromnie, że staliśmy się surferami po sieci.

Takimi surferami z deską i blond włosami?

Tak, postaram się jak najwięcej chodzić po słońcu, żeby mi włosy rozjaśniały. Opalam się, chodzę na solarium, zrobiłem sobie tatuaż – wiesz, takie rzeczy. Jesteśmy surferami, w związku z czym próbujemy się utrzymać przez chwilę na fali. 

A gdzie surfujecie?

Ja surfowałem w Maroko, Bieryt na Sri Lance. 

Widzę, że światowo. 

Wiesz, to jest dzisiaj dużo tańsze, niż surfowanie w Polsce. 

W ogóle życie w Polsce jest bardzo nieopłacalne.

No bardzo, ale nas stać, prawda?

Tak, mieszkamy w kartonach.

W tych, jak to się mówi, mieszkaniach-szufladach. Mieszkania jak paczkomaty, wchodzisz do takiej i skanujesz QR kod.

Nie potrzebujesz dużo rzeczy. 

Teraz jest ciepło, spokojnie.

Na plaży można spać.

Bieryt doświadczył surfowania na Bałtyku, ja jeszcze nie. Byłem na desce w tym roku, ale takiej ratowniczej, miałem mały wypadek. 

Ale przeżyłeś?

Cały czas się nad tym zastanawiam – to chyba wciąż życie, ale pewności nie mam.

Ja jestem pewny co do swojej świadomości, ale może to też jest wpojone i jestem częścią twojego snu. Mamy dwa punkty odhaczone, to teraz może porozmawiajmy o aktorstwie. Co teraz się dzieje u Modesta Rucińskiego, jeśli chodzi o udawanie innych ludzi?

Jeżeli chodzi o moje życie człowieka z kartki, to właśnie spotkałem się, ukończywszy lat czterdzieści i cztery, z młodszym ode mnie Stefanem Karwowski, co już brzmi paradoksalnie. Nie wiem, czy oglądałeś kiedyś „Czterdziestolatka”, ale Karwowski nie wydawał się jednak superbohaterem. Słyszałem znany motyw muzyczny „Czterdziestolatka” od małego. Gdy studiowałem, moją opiekunką była Anna Seniuk, czyli serialowa Madzia. Później dotknąłem współpracy z panem Kopiczyńskim, a dziś gram Stefana Karwowskiego. Premiera była piętnastego września w Teatrze Rampa i to jest mój pierwszy projekt aktorski po rozstaniu z Teatrem Dramatycznym, nad czym ubolewam, ale ubolewam raczej nad tytułami, które już nie będą szły. To trudniejszy temat. Nie ma już „Człowieka z La Manchy”, nie ma już Tadeusza Kantora w „Sztuce intonacji”, nie ma MC w „Kabarecie”. No ale na szczęście pojawił się Karwowski. Jeżeli chodzi o przyszły sezon, to nie mogę za dużo zdradzić, bo to nic pewnego, czekam na listy obsadowe, ale być może spotkamy się w Teatrze Polskim, do którego zaprosił mnie sam Andrzej Seweryn. 

Rozumiem, a ekran mniejszy lub większy?

W tym momencie tworzy się pewien serial, będę grał kogoś, kto jest motorem napędowym dla głównych postaci, ale to dopiero na platformie Netflix za jakiś czas. Jest jeszcze w planach film muzyczny, więc to w zasadzie połączenie wszystkiego, triple aktorski – śpiewam, tańczę i recytuje.

To może jeszcze pacynki? 

Może tak być, bo rzecz dotyczy trupy teatralnej i to jeszcze z ubiegłego wieku. Trupa pojawia się w czasach współczesnych i zobaczymy co tam się będzie działo. W każdym razie jest to bardzo fajna postać do zagrania, bardzo cieszę się na ten projekt. Zdjęcia mają ruszyć już zaraz, jesienią.

Czyli możemy cię zobaczyć na Youtubie, na Targówku i w internetach. 

W internetach wszędzie, Spotify, YouTube…

Tylko na dobrych platformach streamingowych.

Na dobrych platformach streamingowych, z dobrą jakością. Teraz ta druga platforma ma jeszcze podwyższoną jakość, więc bardzo polecam, bo siedząc nad aranżacjami, bardzo nam na tym zależy. 

Jak ściągnięcie z torentów, to będzie gorsza jakość po prostu. 

Zwłaszcza, jak prześlecie je sobie tymi wszystkimi aplikacjami, które też niszczą jakość. 

Nielegalne rzeczy są nielegalne.

Ale lubimy je. 

Sentyment, kiedyś inaczej się nie dało.W każdym razie możecie zobaczyć Modesta w wielu odsłonach, w wielu miejscach i wielu sposobnościach. Dzięki, że wpadłeś do nas. Jeżeli będziesz chciał kiedyś jeszcze podejść, zagadać, powspominać dobre czasy, to jesteśmy.

Mamy za sobą dwie dobre rozmowy, na pewno czeka nas trzecia.

Reklama

Rodzice chcieli żebym był prawnikiem, nie fryzjerem | Tomasz Schmidt

Rafael Grieger ponownie zawitał na naszą platformę z kolejnym odcinkiem programu #TheCultureOfTotalBeauty.Tym razem jego gościem jest Tomasz Schmidt – właściciel renomowanego salonu fryzjerskiego w Poznaniu. Porozmawiamy o pierwszych krokach w branży, posiadaniu własnego salonu i zespołu. Czy była to łatwa droga?

Dzięki Puppy Jodze pieski znajdują nowe domy | Wioleta Jusiak

W najnowszym odcinku naszego programu mieliśmy przyjemność gościć Weronikę Jusiak – założycielkę studia jogi „4 łapy na macie”, który łączy miłość do zwierząt i pasję do jogi. Rozmawialiśmy o tym, jak joga może pozytywnie wpłynąć na relację między człowiekiem a jego pupilem oraz o niesamowitej filozofii stojącej za projektem.