Fot. Bartosz Maciejewski
Karolina Kołodziejczyk: Spotkałyśmy się pod koniec lipca. Jak spędziłaś ten czas? Czy to była dla ciebie chwila wytchnienia?
Joanna Kuberska: Tak, to był zdecydowanie czas, kiedy odpoczywałam i kiedy to doceniałam, bo przyznam, że jak skończyłam szkołę teatralną, to tak naprawdę weszłam od razu na bardzo wysokie obroty i dużo pracowałam. Aż tu nagle, w tym roku, pojawił się zawodowy przestój. Brak pracy w tym zawodzie nie jest niczym obcym, ale mnie przydarzył się stosunkowo późno. Skończyłam szkołę w 2017 roku i tak naprawdę pierwszy raz w tym roku miałam taką przerwę, którą zaczęłam dostrzegać i która zaczęła mnie w jakiś sposób uwierać. Cieszę się jednak, że tego dotknęłam… Patrząc realistycznie na ten zawód, może przyjść jeszcze kilka takich przestojów i trzeba nauczyć się z nimi żyć, a nie odczuwać bezsensowność i bezradność. Poza tym, ja uważam, że w tym zawodzie najpiękniejsze jest to dojrzewanie. I to jak się zmieniamy. W czerwcu skończyłam sezon teatralny, pożegnałam się z jednym tytułem, a we wrześniu weszliśmy w próby do nowego spektaklu. Teraz jesteśmy już po pokazie przedpremierowym. Cieszę się bardzo na ten tytuł i na spotkanie z tymi ludźmi, bo myślę, że właśnie spotkanie z drugim człowiekiem jest w tym zawodzie najfajniejsze.
Możesz powiedzieć coś więcej o tym nadchodzącym projekcie?
To jest komedia francuska, aczkolwiek słodko-gorzka. Nie jest to farsa, to historia z morałem, tzw. komedia bulwarowa, dla mnie nowy gatunek. W spektaklu występują Agata Wątróbska, Zuzia Grabowska, Janusz Chabior, Mirosław Zbrojewicz, Otar Saralidze, Sebastian Stankiewicz i Bogusław Kudłek. Sztuka napisana przez Francisa Vebera nazywa się „Najdroższy”.
Znacie już datę premiery?
Jesteśmy właśnie po pokazie przedpremierowym, natomiast premiera galowa będzie miała miejsce w kwietniu. Od samego początku była w nas ogromna dziecięca radość na to spotkanie. Mamy świetny zespół, który wzajemnie się uzupełnia, nie tylko aktorsko, ale również energetycznie.
A jaka jest twoja rola?
Moja rola to dekoratorka wnętrz. Wyznacznikiem jej zainteresowań jest zasobność portfela. W pewien sposób – znak tych czasów. Jest to kobieta szykowna, ekstrawagancka, bardzo dopracowana i dopieszczona pod każdym względem. Cała otoczka wokół niej jest napompowana, wymyślona. Ona sama obraca się wokół bardzo drogich dzieł sztuki i równie bogatych ludzi, na innych zdaje się nie zwracać uwagi. Jeśli porozmawia się z nią dłużej, okazuje się, że jest to bardzo powierzchowna osoba. Nastawiona tylko na korzyści materialne. Na pewno nie jest miła, a nawet jeśli, to jest to wykalkulowane. Z kolei wszystko to opakowane jest w dość cukierkowa oprawę. To jest dla mnie swego rodzaju wyzwanie.
Masz z nią jakieś punkty wspólne, czy jest to twoje totalne przeciwieństwo?
Zawsze staram się znaleźć w postaci którą gram jakąś cząstkę siebie, bo inaczej byłoby to bardzo trudne. Szczególnie, że nie zawsze są to postaci jakkolwiek nam bliskie. Jednak wspólnym mianownikiem jest to, że jesteśmy ludźmi. Każdy z nas przeżywa te same emocje. Myślę, że mam w sobie jakieś zalążki tej postaci, które staram się teraz wyeksplikować na światło dzienne. To jest na pewno postać, której nie da się przeoczyć. Czasem jest tak, że nie mamy za dużo tekstu do powiedzenia, a jednak musimy być zauważalni. A też nie chodzi o to, żeby „lizać szafę”, czyli odwracać uwagę podczas kiedy koleżanka lub kolega gra. Na pewno jest to wymagająca rola, z jednej strony bardzo mocna, wręcz wyjaskrawiona, a tu zawsze pojawia się pułapka nadmiernego przerysowana .
A takie postaci, które są daleko od tego jaka ty jesteś, gra się trudniej czy łatwiej?
Wydaje mi się, że najtrudniejsze w tym zawodzie jest szufladkowanie aktorów i aktorek. Nie znam nikogo, kto nie chciałby zmierzyć się z czymś diametralnie różnym od niego samego. To jest najbardziej pasjonujący element tego zawodu. Czytałam kiedyś artykuł dotyczący aktorów w Stanach Zjednoczonych – tam jest zupełnie inne podejście. Jeśli na samym początku drogi zawodowej określi się daną na przykład aktorkę jako tzw „dziewczynę z sąsiedztwa”, to nie walczy się z tym, tylko gra, skoro ma się na to warunki – przecież prędzej czy później się zmienimy, przez co i warunki nasze się zmienią. Na tym polega ten zawód. Chyba, że odczuwamy już przesyt grania podobnych do siebie ról. Z drugiej strony nie dziwię się podejściu, w ramach którego chcemy udowodnić, że potrafimy też coś innego. Najważniejsze, żeby nie grać siebie samego, bo to nie jest dla aktora i widza atrakcyjne w żaden sposób.
Często się spotykałaś się z takim szufladkowaniem?
Lubię ten moment, kiedy ludzie, na moich oczach, zmieniają zdanie na mój temat. Są przygotowani na obraz słodkiej blondyneczki i okazuje się, że to się rozmija z tym, jakie mieli wyobrażenia. Nie mogę powiedzieć, żebym bezpośrednio zderzyła się z tym szufladkowaniem. Pamiętam, że kiedyś zależało mi na pewnej roli kostiumowej. Nie chodziło o to, że mój wygląd nie pasuje do tej roli. Problem polegał na tym, że grałam postać w innej produkcji i że to mogło być źle skojarzone. Bardzo mnie wtedy to zabolało… W swojej głowie miałam wachlarz możliwości jakie mogłam zaoferować w roli, o którą się starałam, a po drugiej stronie zderzałam się z wyobrażeniem mnie na podstawie postaci wykreowanej w lubianej telenoweli. Z tym ciężko jest walczyć. Koniec końców udało się. Droga była jednak długa, kręta i wyboista. Zawsze powtarzam, że bardzo chętnie zmieniłabym się do jakiejś roli, byleby to miało sens. Bo zmiana dla zmiany dla mnie sensu nie ma.
Działasz w social mediach. Jesteś aktywna, ale twoja prywatność jest mocno chroniona. Wydajesz się osobą bardzo świadomą, która dokładnie wybiera to co pokazuje. Jak sobie z tym radzisz, żeby z jednej strony być aktywną, a z drugiej nie dawać swojego życia na sprzedaż?
Jesteśmy dorosłymi ludźmi, każdy decyduje o sobie. Dla mnie niesamowite jest to, że z jednej strony ludzie budują wokół siebie wysokie mury, zakładają ciemne okulary, a z drugiej strony wystawiają swoje życie bardzo otwarcie. Później są zdziwieni, że ta rzeczywistość ich przytłacza. Podchodzę do tego tematu bardzo świadomie, przede wszystkim ze względu na moich najbliższych. Jestem w tym zawodzie od paru lat, dotknęło mnie już pojęcie plotek. Jestem najszczęśliwsza, kiedy mogę realizować się w teatrze, serialu, filmie i dubbingu. Wtedy czuje, ze spełniam się zawodowo, bo wiem, że moje środki wyrazu są cały czas we właściwych proporcjach. Oczekiwania względem kultury się zmieniają. Ludzie są zmęczeni tym, co się dzieje na świecie. Oczekują rozrywki, często dość płytkiej. I często taka tez dostają, bo produkcje teatralne, jak i filmowe powstają bardzo różne i na rożnym poziomie. My, jako artyści, trochę się z tym boksujemy. Chcielibyśmy zrobić coś więcej lub w innej materii. Bardzo dużo nauczyło mnie to, w czym brałam udział – zarówno to, co czułam całym sercem, jak i to, czego nie czułam w ogóle. Z każdej takiej przygody zawodowej wyciągam lekcje, a to determinuje mój rozwój.
Chcę nawiązać jeszcze do kwestii przyjaźni w tej branży. Wiem, że przyjaźnisz się z Iną Sobalą. Jak to wygląda? Czy w tej branży jest to coś nadzwyczajnego?
Faktycznie, przyjaźnimy się z Iną. Poznałyśmy się na planie „M jak miłość”. Obie odeszłyśmy z serialu, a nasza przyjaźń przetrwała. Jesteśmy zupełnie inne, często się ze sobą nie zgadzamy, mamy odmienne zdanie, a mimo to spędzamy wiele godzin na rozmowie. Myślę, że na tym polega przyjaźń. Na szczerości, otwartości i braku zazdrości, której w tym zawodzie jest bardzo dużo. Natomiast jeśli chodzi o przyjaźń w ogóle, to zawsze miałam takie podejście, że lepiej mieć piątkę prawdziwych przyjaciół, niż pięćdziesięciu znajomych. A właśnie ta piątka jest ze mną całe długie lata. Miałam też w swoim życiu takie przyjaźnie zawodowe, które się skończyły. Dlatego, że na przykład zaczęłam pracować albo musiałam zwracać uwagę na każde swoje słowo. A to już nie jest przyjaźń, kiedy boisz się mówić o swoich sukcesach, bo ktoś w tym samym czasie tego sukcesu Ci zazdrości albo kiedy boisz się podzielić swoim smutkiem, żalem rozgoryczeniem, bo nie wiesz czy to nie zostanie wykorzystane przeciwko Tobie. To w tych momentach okazuje się kto jest z Tobą… a nie przeciwko Tobie. Zawód sam w sobie jest przepiękny, tylko ta otoczka wokół niego jest dość trudna. I dlatego często się mówi, że z jednej strony musisz być wrażliwy, ale również twardy.
Myślę, że taką zazdrością ludzie tłumaczą sobie na przykład to, dlaczego im nie wyszło.
Zazdrość jest wszechobecna. Nie dotyczy tylko showbiznesu. Im więcej rozmawiam z moimi znajomymi, tym częściej mam wrażenie, że przechodzimy duży kryzys człowieczeństwa. Na całe szczęście mam w swoim otoczeniu osoby, które są mi bardzo życzliwe. I bardzo sobie cenię, że są w moim życiu i to, co do niego wnoszą.