Katarzyna Gałązka: Staram Się Przyciągać Dobrą Energię

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Kamila Brodacka, Klaudia Kulinicz

Klaudia Kulinicz: Kasiu, jak się czujesz po premierze filmu „Supersiostry”?

Katarzyna Gałązka: Mam w sobie dużo emocji, dużo radości. Ludzie wreszcie  mogą zobaczyć to, na co wszyscy czekaliśmy i nad czym długo pracowaliśmy. 

Kamila Brodacka: Co to znaczy długo?

 
Reklama

Katarzyna: Od momentu kręcenia dwa lata. Trzy miesiące przygotowań fizycznych i scenariuszowych, około czterdziestu pięciu dni planu zdjęciowego oraz trzy dni dokrętek rok później. Ten balonik z napięciem był mocno pompowany. Premiera to niezwykle święto, ale dopadła mnie też melancholia – tak długo na coś czekałam i już nie mam na co.  

Klaudia: No tak, jesteś w jakimś procesie, czekasz na coś dwa lata, a potem idziesz na premierę, która trwa trzy godziny i to koniec.

Katarzyna: Dokładnie, bardzo szybko mi to minęło.

Kamila: Miałaś jakieś wyobrażenie na temat premiery? 

Katarzyna: Nie wiem, chyba nie – mam kilka doświadczeń premierowych za sobą, więc spodziewałam się czegoś w miarę podobnego.

Kamila: Ale pierwszy raz jesteś odtwórczynią głównej roli.

Katarzyna: Nie wiem, czy to było odczuwalne na premierze. Zaproszenie na scenę jako pierwszą z obsady aktorskiej na pewno było wyjątkowe. Niby mały detal, ale bardzo miłe doświadczenie. 

Klaudia: Jak przygotowywałaś się do roli? Przy niektórych produkcjach nie zawsze jest ono możliwe. 

Katarzyna: Przygotowania mnie zaskoczyły, nigdy wcześniej się z czymś takim nie zetknęłam. Po otrzymaniu roli, producent oraz reżyser powiedzieli mi i Karolinie Bruchnickiej, że to będzie ciężki projekt – zaczyna się intensywna, fizyczna praca i że potrzebują od nas trzech miesięcy wyłącznej dostępności. 

Kamila: Chyba właśnie na taki projekt się czeka.

Katarzyna: Tak, to było ekscytujące, nie mogłam się doczekać. Miałam trzy razy w tygodniu treningi personalne, dwa razy w tygodniu spotkania z kaskaderami – robienie uników, ćwiczenie na linach, podciąganie, ciosy, różne ewolucje. Prawie codziennie czytane próby z reżyserem, podczas których analizowaliśmy scenariusz i doszukiwaliśmy się różnych smaczków. Do tego doszła dieta pudełkowa. Grałyśmy z Karolina siostry, więc chciano nas do siebie zbliżyć fizycznie – ja musiałam się wysmuklić, ona miała przypakować. Trenowałyśmy więc różne rzeczy. Ja miałam interwały i byłam cały czas na redukcji, musiałam liczyć kalorie i być w deficycie, więc to był dla mnie wyczerpujący czas. Karolina ćwiczyła siłowo i miała dietę sportową, wysokobiałkową. Później zaczęły się zdjęcia. 

Kamila: Ten proces planu zdjęciowego na pewno różnił się od planów, na których byłaś wcześniej – w końcu to kino gatunkowe, science fiction, gdzie dużo rzeczy dzieje się w postprodukcji. 

Katarzyna:Zacznę od ewolucji kaskaderskich – wyglądało to tak, że byłam otoczona różnymi wyciągnicami oraz metalowymi konstrukcjami, do tego zapięta w specjalną uprząż i podpięta na linkach. Przy tym wszystkim trzeba zachować naturalność ruchów, a to nie jest takie proste, bo te pasy krępują ruchy.  

Kamila: Muszę też swoje ważyć. 

Katarzyna:Tak, są bardzo niewygodne. Do tego wszystkiego nie można dać po sobie poznać, że jest ci niewygodnie.

Kamila: Trzeba też sobie to wszystko wyobrazić. 

Katarzyna:To też było ciekawe, że to właśnie praca na wyobraźni. Na planie była z nami ekipa od efektów specjalnych. Symulowali prądy i kule elektryczne, które się unoszą. Wyglądało to tak, że trzymali przed moimi oczami kulkę, zawieszoną na długim kiju. W zależności od tego, jaka to była scena, musiałam patrzeć na nią i sobie wyobrażać, że dzieje się coć dobrego, lub przeciwnie, coś na przykład mnie razi. Ekipa była niesamowita, wszyscy byli przygotowani i wiedzieli, czego się spodziewać. W jednej scenie podnoszę spory kamień – na planie wyglądało to tak, że chłopak z ekipy stał kilka metrów ode mnie i na żyłce miał zamontowany mały kamyczek. 

Klaudia: To całkiem zabawne, że ktoś to obserwował jak takie trzecie oko. 

Katarzyna: Mi się włączało na planie właśnie takie trzecie oko. Ludzie robią poważne rzeczy, pomagają innym, są na przykład lekarzami, a ja symuluję, że podnoszę kamień. 

Kamila: Zastanawiałam się, czy miałaś poczucie absurdu sytuacji. 

Klaudia: Z drugiej strony tego w ogóle nie było po tobie widać, byłaś świetnie przygotowana. Stworzyłaś postać w mocno abstrakcyjnym świecie.  

Katarzyna: Na pewno dużo dały mi właśnie próby – nie było w sumie nic, co mogłoby mnie zaskoczyć. Przy tak dużej ekipie nie było czasu, by sobie coś wymyślić na planie. Wszystko musiało być ustalone i przygotowane wcześniej, od choreografii, po inscenizację. Z Karoliną miałyśmy rozrysowane laboratorium, żeby wiedzieć co gdzie jest. Robiłyśmy sobie wcześniej makietę, żeby mieć wszystko przygotowane. 

Klaudia: To wymaga niesamowitego skupienia. Pracowałaś sama nad rolą, poza próbami?

Katarzyna: Nie było w ogóle na to czasu. Ja też nie jestem typem aktorki, która siada sobie w pokoju i pisze monologi czy robi sama do siebie uwagi. Dla mnie kluczowy jest partner, szczegół oraz sytuacja tu i teraz. Nie potrafię budować postaci od ogółu, muszę mieć konkret. 

Kamila: Akcja, reakcja.

Katarzyna: Najwięcej dawały mi właśnie próby fizyczne i czytane.

Kamila:Masz poczucie, że spełniłaś swoje marzenie?

Katarzyna: Tak, chociaż muszę sobie o tym przypominać, bo łatwo jest się zapomnieć. Z perspektywy czasu myślę sobie, że cały czas jestem nienasycona i nie do końca zadowolona, bo ktoś zrobił coś lepiej, więcej. Potem przypominam sobie, o czym myślałam, gdy miałam kilkanaście lat. Szczytem moich nastoletnich marzeń było dostanie się do szkoły teatralnej. Teraz, gdy jestem już dalej, to zastanawiam się, jak zareagowałaby mała ja, gdybym jej powiedziała, co tu się wydarzyło. 

Kamila: Na pewno byłaby z ciebie dumna. 

Katarzyna: Mam nadzieję.

Kamila: Dobrze, że się na tym łapiesz. 

Katarzyna:Staram się, bo tak łatwo jest zapomnieć o tym, czego się pragnęło. To daje mi wiarę i perspektywę. Teraz wydaje mi się, że to za mało, ale minie dziesięć lat, a ja będę jeszcze dalej. To wszystko jest do osiągnięcia. To tylko kwestia czasu, pracy i okoliczności. Patrząc na tendencję rozwijającą na mojej drodze, to liczę na to, że będzie tylko lepiej i piękniej. Nie jestem osobą, która tylko afirmuje i powtarza, że coś zrobi. Trzeba pracować i działać w miarę możliwości. 

Klaudia: Masz poczucie, że teraz się zacznie?

Katarzyna:W ogóle, ale to chyba wynika po prostu ze świadomości rynku. Wydaje mi się, że jeszcze dziesięć lat temu główna rola w filmie był czymś przełomowym. Dzisiaj przez ilość platform to nie jest możliwe. Nie chcę umniejszać tej roli i szansie, ale to traci na wartości, bo ról i sytuacji jest bardzo dużo, przez co nie wyróżniają się one aż tak bardzo.

Klaudia: Nie czujesz po takiej premierze, że teraz jest twój czas? 

Katarzyna:Nie czuję – stresuję się, co zrobić. To jest chyba ta melancholia związaną z premierą, która wiąże się z niepokojem, bo teraz jest ten okres, w którym nie mam pracy zawodowej. Przed premierą też byłam w procesie przygotowań – teraz on się gwałtownie zatrzymał, chociaż czeka mnie jeszcze kilka spotkań. Coś się jednak skończyło i mam teraz takie wielkie „nie wiem co dalej”. 

Kamila: To jest nieuniknione i dotyczy każdego aktora. Wielokrotnie mówimy o destabilizacji w tym zawodzie – nie ma chyba na to żadnego antidotum. Po prostu trzeba to zaakceptować. Rozumiem, że tobie jeszcze się nie udało? 

Katarzyna:Nie, nie udało.

Kamila: Ale jest troszeczkę lepiej?

Katarzyna:W tym roku chyba tak. W poprzednim miałam kryzys związany z tą sytuacją. Staram się mieć do tego pragmatyczne podejście. Dopóki jestem w stanie sama się z tego utrzymać, to jest ok i nie muszę szukać pracy niezwiązanej z moim zawodem. Jeżeli przyjdzie taka konieczność, to przecież mam dwie sprawne ręce. Staram się też więcej z tego życia korzystać, przyciągać dobrą energię. W marcu byłam w Paryżu z mamą, w czerwcu też planuję krótkie wakacje, żeby nie siedzieć i nie czekać w zamrożeniu, tylko korzystać z możliwości, które daje mi praca – mogę wyjechać, coś zobaczyć, coś przeżyć. To jest chyba największą wartością – doświadczenie, podróżowanie i spotkania z ludźmi. Warto żyć tak, żeby się nie pławić z tej złej energii i niepokoju. Oczywiście to nieuniknione, są takie dni, że nie chce mi się nigdzie wychodzić, siedzę w domu i się zamartwiam. To jest ciągła walka, proces. Staram się to jednak zaakceptować. 

Klaudia: Miałaś taki moment, że byłaś totalnie zamrożona? 

Katarzyna:Tak, to było właśnie rok temu. Skończyliśmy kręcić „Supersiostry”, więc po bardzo intensywnej pracy wpadłam w zupełnie nic. Kompletnie nic się nie działo, trwała zima, a ja byłam odcięta od wszystkich bodźców, które dawały mi napęd przez ostatnie miesiące. Nie wiedziałam co mam zrobić. Pomyślałam, że mam jakieś pieniądze, to albo przeznaczam je na terapię, albo inwestuję w siebie, idę na treningi personalne i wracam do intensywnych ćwiczeń. Nie chcę równoważyć terapii z treningiem, po prostu byłam w momencie, że terapia nie była niezbędna – była jedną z dróg, które musiałam wybrać, aby o siebie zadbać i się zmotywować. Ostatecznie wygrały treningi i to mi bardzo wówczas pomogło. Naprawdę miałam wtedy ciężkie momenty – wstawałam rano, jadłam z chłopakiem śniadanie, on wychodził do pracy, a ja wracałam do łóżka. 

Kamila: To niesamowite, że nie potrafimy cieszyć się z życia, ze swoich sukcesów. Rozumiemy cię, to po prostu dotyczy naszego zawodu i jest nieuniknione.

Klaudia: Poszukujemy akceptacji tej drogi, chcemy znaleźć swoje miejsce w momentach zatrzymania. To jest trudne, bo w szkole mówi się nam, że musimy być cały czas na wysokich obrotach. 

Katarzyna:Specyfika na planie filmowym jest taka, że ma się dużą intensywność przez pewien czas, więc okres rekonwalescencji siłą rzeczy się wydłuża. Co innego, gdy ktoś pracuje osiem godzin dziennie, pięć dni w tygodniu – oczywiście to również ciężka praca – ale ma się też czas wolny. Na planie, zwłaszcza gdy gra się główną rolę i jest się praktycznie w każdej scenie, oznacza to pracę z ekipą od świtu do nocy. 

Klaudia: Ile trwa taki dzień zdjęciowy dla aktora? 

Katarzyna:Dwanaście godzin plus dojazdy. Przy „Supersiostrach” te dojazdy zajmowały po półtorej godziny, więc w sumie piętnaście godzin plus ewentualne nadgodziny, więc wychodziło czasem siedemnaście godzin. 

Klaudia: Gdy jesteś tak zaangażowana w projekt, to nie masz w ogóle życia, więc uczysz się go równoważyć. 

Katarzyna:Dokładnie. To nie jest tak, że gdy wrócę do domu, to będę jeszcze coś robić. Idę spać, budzę się, jadę na plan. Nie miałam w sobie akceptacji tego, że skoro pracowałam tak intensywnie, to że okres przerwy powinien być dłuższy. 

Kamila: Musiałaś zaopiekować się też swoim ciałem, które na pewno było bardzo zmęczone. 

Katarzyna:Tak, przez to nigdzie nie wyjechałam, zostałam w Warszawie. To mnie wszystko bardzo przytłoczyło. Ostatnio rozmawiałam z Polą Błasik, z którą pracowałam przy „Algorytmie miłości”. Powiedziałam jej, że stresuję się końcem zdjęć, bo co ja potem będę robić. Odpowiedziała mi, że żyć. Że to jest okres na to, żeby nie mieć wyrzutów sumienia, zapisać się na jakieś zajęcia lub wyjechać na Mazury. To czas dla mnie. 

Kamila: Ten czas to prezent dla ciebie, że tyle poświęciłaś, pracowałaś na emocjach i twoje ciało jest zmęczone. Wiem – to wszystko pięknie brzmi, ale jest ciężkie. 

Katarzyna:Oczywiście, że tak. Nigdy nie masz stuprocentowej gwarancji, że jakaś rola przyjdzie. 

Kamila: Pomimo tego, że zawsze przychodzi.

Katarzyna: Do tej pory tak. Ale co jeśli to będzie moja ostatnia rola? Albo ostatnia rola na kolejne pięć lat? Pola powiedziała mi, że miała to samo, ale udało jej się to przepracować. 

Klaudia: Być może nic nie przyjdzie, ale co to zmienia? Będziesz się zamartwiać, a nie do końca masz wpływ na to, co się wydarzy.

Katarzyna:Dokładnie – to, że będę zestresowana nie zwiększy szans na dostanie roli. 

Klaudia: Same doskonale wiecie, jak dużo zależy od nas. Teraz się martwisz, że nic się nie wydarzy, idziesz na casting, już jesteś gotowa aby wejść w nowy projekt, ale się nie udało, więc znowu się zamartwiasz. 

Kamila: Ile razy powiedziałaś sobie na planie, że jesteś zmęczona, chętnie byś gdzieś wyjechała, czy zrobiła to lub to? Gdy przychodzi ten wolny czas, to zamiast faktycznie wyjechać czy coś zrobić, zamykasz się w sobie i zamartwiasz.  

Katarzyna:Kiedyś na planie, w przerwie obiadowej, przeglądałam strony z wakacyjnymi ofertami, ale nigdy do niczego nie doszło. Za to ostatnio na planie „Algorytmu miłości” zabookowałam Paryż. To było cudowne, bo sprawiło, że na coś czekałam, byłam podekscytowana. 

Klaudia: Że jest coś więcej, niż praca. Każdy człowiek na świecie potrzebuje regularności i planu – tutaj jest albo wszystko na raz, albo nic.

Kamila: Umiejętność zaplanowania najprostszych rzeczy czy posiadania rytmu dnia jest trudna, bo kiedyś ktoś ci to ustalał, ale teraz to ty masz za to wziąć odpowiedzialność. 

Katarzyna: Bycie dorosłym człowiekiem nie jest łatwe (śmiech). 

Kamila: Masz jakieś marzenia zawodowe? 

Katarzyna:Moim nieśmiałym marzeniem od zawsze jest praca za granicą, praca w Hollywood. Co prawda traci ono swój prestiż, ale mimo wszystko jest na mojej liście rzeczy do osiągnięcia, albo chociaż do spróbowania. Nie nastawiam się na to, że muszę tam odnieść sukces. Chciałabym spróbować swoich sił, zobaczyć jak wygląda praca na takich planach. Z doświadczenia naszych kolegów i koleżanek wiem, że to wcale nie jest takie łatwie. Trzeba mieć na swoim koncie film artystyczny, który pojawi się na jakimś festiwalu, najlepiej klasy A, zostanie dostrzeżony i zdobędzie jakąś nagrodę. Taka sytuacja stwarza zainteresowanie międzynarodowych agencji. Wtedy masz szansę poznać managerów, którzy są w stanie załatwić dobrego agenta.

Klaudia: Ta droga o której mówisz, mimo że najkrótsza, to i tak jest bardzo złożona, może się wydarzyć obok. 

Kamila: Może akurat w twoim przypadku będzie inaczej? Przynajmniej będziesz miała poczucie, że coś w tym kierunku zrobiłaś.

Katarzyna:Może ja trochę sabotuje swój sukces? To jest w końcu przerażające marzenie, dlatego mówię sobie, że przecież nie mam jeszcze tego filmu artystycznego…

Kamila: Tak, odkładasz i mówisz sobie, że to się wydarzy, gdy będziesz gotowa. 

Katarzyna: A może właśnie trzeba się rzucić? 

Klaudia: Ja jestem za rzucaniem się. Myślę, że ciekawie jest spróbować. Tego też mnie uczy ta praca – „najwyżej nie” nic tak naprawdę nie zmienia.

Katarzyna: Tak, nie masz nic do stracenia, możesz tylko zyskać.  

Klaudia: Twoje bohaterki są bardzo różne, bardzo ci tego zazdroszczę. W swoich rolach pokazujesz niesamowity wachlarz możliwości. 

Kamila: To jest wyjątkowe w karierze aktorskiej. Nie zostałaś zaszufladkowana. 

Katarzyna:One są różne od siebie, ale też bardzo różne ode mnie. Okazuje się, że to nie zawsze dobrze. Ostatnio miałam ciekawe spotkanie z Piotrem Adamczykiem, z którym znamy się z planu „Lepszej połowy”, gdzie grał mojego tatę. Spotkaliśmy się na Mastercard Off Camera w Krakowie. On był tam w celu promocji „Prostej sprawy”, a ja „Algorytmu miłości”, mieliśmy nawet łączone premiery, ale tam akurat się minęliśmy. Zapytał się mnie, co przyjechałam promować. Powiedziałam o „Algorytmie…” i przypomniałam o wspólnej premierze. On był bardzo zaskoczony i powiedział: „To byłaś ty? Niemożliwe!”. Ja już byłam cała zadowolona z siebie, że udało mi się wykreować taką rolę. Piotr powiedział jednak, że to nie jest do końca dobre, bo ludzie nie wiedzą, że to ja i mnie nie kojarzą. Mogą być pod wrażeniem roli, ale to wrażenie mogłoby być większe, gdyby wiedzieli, że to moja postać.  

Kamila: Ciekawe. Chyba musiałabym usłyszeć jeszcze inną opinię, bo ciężko mi sobie wyobrazić to, że twoja elastyczność nie jest na plus. 

Katarzyna:Ja mimo wszystko też staram się myśleć o tym, jako o czymś pozytywnym. Chodzi jednak o to, że nie jestem jeszcze na tyle rozpoznawalna, żeby mogłoby to być aż takim walorem. 

Klaudia: Z drugiej strony to jest super, że masz taką możliwość – nawet, jeśli ma to być na plus dopiero za jakiś czas. Na pewno musisz o tym głośno mówić, to jest jak budowanie własnej marki. Nie jesteśmy przecież tylko aktorami, jesteśmy też pewnego rodzaju produktem marketingowym, reklamą dla danego projektu i własną marką, o którą cały czas trzeba dbać. Teraz moc internetu i Instagrama jest tak ogromna, że cały czas się myśli, jak się lepiej wypromować. To jak dodatkowa praca. 

Katarzyna:To prawda, ale ja z tym walczę, bo przyznam szczerze, że to nie jest dla mnie naturalne. Ktoś ostatnio się mnie zapytał, jaki mam plan publikacji. Plan publikacji? Co to jest? Mimo to staram się, bo wiem, że to nieuniknione. 

Kamila: Nie ma co z tym walczyć.

Katarzyna:Tak, trzeba to zaakceptować. Wewnętrznie tego jednak nie potrzebuję. Tłumaczę sobie, że to zadanie do wykonania i nie musi być spontaniczne.

Kamila: To musi też być w zgodzie z tobą – jeżeli to nie jest dla ciebie przyjemność, warto jednak gdzieś jej w tym poszukać. 

Katarzyna:Staram się i chyba odnajduję ją w swojej autentyczności. Gdy widzę niektóre konta, to myślę sobie, że chyba tak właśnie powinnam to prowadzić. Niektórzy wstawiają ładne zdjęcia, dodają muzykę, podpisują. To chyba nie jest w moim stylu. Jeżeli mam z tego czerpać jakąś przyjemność, to muszę się trochę powygłupiać i iść za intuicją, bo inaczej stracę jakąkolwiek motywację. 

Klaudia: To jest trudne, bo to wymaga odwagi i przekraczanie swoich granic. 

Katarzyna: Zdecydowanie. Zaczęłam jednak z kopyta – było mi łatwiej przy promocji „Supersióstr”, teraz „Algorytm miłości”, więc tego contentu trochę będzie. Najgorsze są momenty, kiedy nie ma projektów i odbiorców trzeba jakoś zainteresować sobą. Ludzie jednak mówią, że ze wszystkiego można zrobić content i że nie trzeba się bać. 

Fot. Bartosz Maciejewski

Reklama

Kiedyś mężczyźni dyskryminowali kobiety himalaistki | Eliza Kubarska

Eliza Kubarska – reżyserka filmu „Wanda Rutkiewicz. Ostatnia wyprawa” jest dzisiaj naszą gościnią. W rozmowie z naszą redaktorką Alicją Pruszyńska opowie nam o tworzeniu filmu, a także przybliży historię himalaistki, pierwszej kobiety świata i pierwszej osoby z Polski na najwyższych szczytach ziemi.

Każdy może ADOPTOWAĆ! | Justyna Janiszewska

Czy adopcja psiaka ze schroniska i nowego właściciela zawsze musi być jak „perfect match”? Dziś przyjrzymy się pracy schroniska dla zwierząt oraz dowiemy się, jak możemy je wspierać. Naszym gościem jest Justyna Janiszewska ze Schroniska dla Zwierząt “Na Paluchu”.