Ostatnio natrafiłem na internetowego mema z kadrem z filmu „Chłopcy z ferajny”, w ramach którego Ray Liotta uchwycony jest w spazmatycznym śmiechu, a podpis pod nim brzmi „kiedy ludzie niemający dzieci mówią, że są wykończeni”. Do niedawna nawet kącik ust by mi nie pyknął na widok tego obrazka, sytuacja jednak zmieniła trajektoria lotu i od 3 miesięcy jestem dumnym Rayem Liottą ze śmiesznego obrazka.
Nie wiem czy wiecie o czym mówię? Zagaję tutaj niczym z Mickiewiczowskich „Dziadów”, ale prawda jest taka, że kto nie był nigdy rodzicem, ten nie ma pojęcia o „tym” rodzaju zmęczenia. Kiedyś, jak zaczynałem swoją przygodę z zawodem aktora, wydawało mi się, że po dwóch pełnych czterogodzinnych próbach w teatrze, czterech godzinach w studio dubbingowym i nocnych zdjęciach do etiudy studenckiej, jestem totalnie wykończony. Nic bardziej mylnego. Tamto zmęczenie to był mały Miki, to były wakacje all inclusive w Sharm El Sheikh, to było jak bieganie nago po łące w dżdżysty dzień.
Najlepsze jest to, że nic spektakularnego się nie wydarzyło. Nie mieliśmy kolek stulecia. Dziecko znakomicie zaadoptowało komplet poduszek do spania i przesypia bez problemu prawie całą noc z jednym międzylądowaniem na tankowanie. Egzemplarz nam się trafił wymarzony, książkowy wręcz (chociaż to porównanie jest złe, bo każdy poradnik młodego rodzica, przedstawia najczarniejsze scenariusze, rzekomo przygotowując rodziców na ewentualny armageddon). Zapytacie – gdzie leży jądro zmęczenia skoro mamy cud na ziemi? Wydaje mi się, że w byciu w tak zwanym standby’u. A ów standby bierze się z głęboko zakorzenionej i niedawno odkopanej odpowiedzialności za tego małego człowieka. Powiem wam, że uwielbiam ten stan, gdzie nawet 6 espresso pod rząd powoduje u mnie tylko czkawkę, gdzie cieszysz się z 30 sekund ciszy i wykorzystujesz ją na drzemkę życia, po której i tak czujesz się jak zdjęty z krzyża. Można osiągnąć „narkotyczne stany” w takim stanie i to całkowicie za darmo. A na koniec dostajesz jeszcze ten mały, szczery do bólu, uśmiech na twój widok. Polecam każdemu.