W jednym z wywiadów Irena Eris powiedziała, że nigdy nie robi interesów z ludźmi, którzy mają zaniedbane włosy, zęby oraz paznokcie. Nie wspomniała w tej układance ani słowem o samochodzie, co wcale nie oznacza, że ten pozostaje bez znaczenia. A przynajmniej w świecie biznesu, gdzie samochód to swego rodzaju wizytówka. Motoryzacja ma jednak to do siebie, że skutecznie potrafi namieszać w głowie i o ładnym samochodzie marzą nie tylko przedstawiciele wyższych sfer. A najlepszym tego przykładem może być Porsche Cayenne. Model ten z roku na rok bije kolejne rekordy sprzedaży.
Niezależnie od wieku i płci samochody ze Stuttgartu zawsze przyprawiają o szybsze bicie serca. A Porsche to rzeka, do której gdy już raz się wejdzie, z wyjściem może być kłopot. Radość z prowadzenia Porsche może być bowiem ogromna i wtedy mało kto chce wracać do znacznie wolniejszej rzeczywistości. Kiedy zatem w 2002 roku stajnia Porsche wzbogaciła się o wielkiego, rodzinnego SUV-a, miłośnicy marki nie kryli zdziwienia. Nie przeszkodziło mu to jednak zawalczyć o podium. Rozpychanie się łokciami w tym przypadku było zbędne. Model wtargnął na rynek i natychmiast go zawojował.
Stając z nim twarzą w twarz można się poczuć jak Dawid w konfrontacji z Goliatem. Porsche Cayenne gabarytami przypomina dom jednorodzinny i taką też funkcję ma poniekąd spełniać, chociaż na jego zakup często decydują się również ci, którzy pokaźnej rodziny wcale nie mają. Mają za to pieniądze oraz chęć podróżowania w najwygodniejszych warunkach. A tego z pewnością nikomu tu nie zabraknie. Kokpit to prawdziwe centrum sterowania tym niemieckim wszechświatem. Mamy tu zatem cały szereg przycisków i pokręteł, bo i sam samochód ma nam bardzo dużo do zaoferowania. Kto sądzi, że Porsche Cayenne Diesel to nudny, rodzinny kolos, ten nigdy nie był w większym błędzie. Samochód oferuje nam trzy tryby zawieszenia (Comfort, Sport, Sport Plus) oraz regulacje ich wysokości. Ta ostatnia jest szczególnie przydatna w sytuacji, kiedy opuszczamy asfalt. Warto jednak na nim pozostać, ponieważ samochód został również wyposażony w magiczny przycisk Sport. Po jego naciśnięciu zaczyna się prawdziwe show. Samochód dostaje prawdziwy zastrzyk mocy, po którym podczas ruszania ze świateł czuć, jak lędźwiowy odcinek kręgosłupa zostaje daleko za nami. A wtedy można powiedzieć o tym samochodzie wszystko, ale z pewnością nie to, że nie dostarcza prawdziwej frajdy z jazdy. Automatyczna skrzynia biegów jest tak szybka, a jednocześnie tak dyskretna, że moment zmiany biegów jest wręcz nieuchwytny. Tylko po go szukać, skoro radość z prowadzenia skupia na sobie całą uwagę.
Czy są jakieś niespodzianki? Owszem, po otworzeniu drzwi karmelowe wnętrze wprawia w osłupienie. Ale nie tylko. Mimo, że pod maską został ukryty wysokoprężny silnik o pojemności trzech litrów i mocy 262 KM, podczas jazdy do uszu dochodzi jedynie subtelny szum powietrza opływającego nadwozie. Jazdą można się cieszyć bez końca, ponieważ, wbrew pozorom, Porsche Cayenne Diesel opróżnia zbiornik paliwa małymi łyczkami. Po całym dniu jazdy wskazówka poziomu paliwa zmienia swoje położenie w sposób ledwo widoczny dla oka. „Jesteś moją kokainą, planetą mocy bez dna” – zaśpiewałam mu na pożegnanie, kiedy nadszedł moment rozstania. Tak, to był ten dzień: weszłam do rzeki, z której już nie widzę wyjścia. Ale mogłabym to robić każdego dnia.