Opel Astra test czyli tajemnica Ewy Chodakowskiej

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Jej profil na Facebooku liczy obecnie 1 961 604 fanów. Bardzo zaangażowanych fanów. Tak rozbudowaną i aktywną społecznością mało kto może się pochwalić. Dzięki niej miliony kobiet zaczęły życie na nowo przechodząc metamorfozę nie mniej imponującą, niż nowy Opel Astra.

 

A mowa o Ewie Chodakowskiej, tzw. trenerce wszystkich Polek. Wciąż nie mogę sobie przypomnieć, kiedy zaczął się jej fenomen. Pojawiła się i z miejsca rozpętała istną rewolucję. Bo przyniosła ze sobą to, na co wcześniej nikt nie wpadł. A mianowicie dzięki zestawom prostych ćwiczeń na wideo, do których potrzebna jest jedynie mata (a i to niekoniecznie) miliony kobiet bez wychodzenia z domu wzięły w końcu życie w swoje ręce. Przyznaję, że już od dłuższego czasu obserwuję profil Ewy Chodakowskiej na Facebooku jako przykład PR-u na najwyższym poziomie. Każdy jej post wypełniają ciepłe słowa oraz motywacja do ciężkiej pracy nad sobą. A być może właśnie tego wielu Polkom brakuje najbardziej – wsparcia i wiary, że stać je na wiele więcej. Efekt? Kobiety naprawdę biorą się do pracy. Najlepszym tego świadectwem są zdjęcia zamieszczane na profilu Ewy. Obrazują, jaki szmat drogi przeszły w swoim wyglądzie wszystkie panie, które uwierzyły, że tyłek sam się nie zrobi. Patrzę na te metamorfozy codziennie i nie mogę wyjść podziwu.

Po tygodniu spędzonym za kierownicą nowego Opel Astra również nie mogę z wyjść z podziwu, jak wielką metamorfozę przeszła ta dziewczyna ze stajni niemieckiego producenta. Niegdyś niczym nie wyróżniająca się z tłumu, dziś przeobraziła się w prawdziwego lachona. Mi do testu przypadł egzemplarz w uwodzicielskim, czerwonym kolorze lakieru. „Wyglądasz olśniewająco”, przyznałam jej, kiedy stanęłam z nią twarzą w twarz na parkingu pod siedzibą General Motors. Nie będę się rozwlekać na temat wyglądu zewnętrznego, ponieważ ten każdy z Was może ocenić po zdjęciach. Zwłaszcza, że metamorfozy ciąg dalszy jest niewidoczny gołym okiem.

Nie wiem, ile czasu projektanci poświęcili na projekt wnętrza nowego Opel Astra, ale jedno jest pewne – dużo. Jest tu ładnie, elegancko… po prostu Mediolan. Ciężko tu nie polubić foteli okrytych czarną dziurkowaną skórą. Są nie tylko podgrzewane, ale również wentylowane – opcja, którą do niedawna oglądałam jedynie w samochodach stojących nieco wyżej w motoryzacyjnej hierarchii. Przepysznie. Patrząc na kierownicę odniosłam wrażenie, że projektanci stworzyli ją do czegoś więcej niż tylko kierowanie. Armia przycisków które się na niej znalazły, mają za zadanie obsłużyć większą część funkcji komputera pokładowego. W efekcie trzeba na spokojnie posiedzieć w tym samochodzie i zrobić trening, mający na celu zapoznanie się co, gdzie i jak. Dopiero po tym ruszać w drogę, ciesząc się wygodą jaką daje obsługa wszystkich systemów bez odrywania rąk od kierownicy.

Sposób prowadzenia – tutaj również nowy Opel Astra ma powody do dumy. Po miejskim wybiegu porusza się lekko, zwinnie, z gracją. Samochód jest również bardzo zwrotny co, przyznaję, dla mnie nigdy nie pozostaje bez znaczenia, gdyż to właśnie zapchane miasto jest moim naturalnym środowiskiem, w którym funkcjonuję na co dzień. Pod maską producent umieścił benzynowy, turbodoładowany silnik o pojemności 1.4. To serduszko generowało całkiem zacne stado 150 km. W miejskim cyklu to aż nadto. Zdecydowanie większe pole do popisu konie mają w trasie. Do jazdy zgodnej z przepisami naprawdę więcej nie potrzeba. Testowana Astra otrzymała manualną, 6-biegową skrzynię biegów.

„Ale ładny” – często słyszałam, wysiadając na parkingu. A że słyszałam to zarówno od kobiet, jak i od mężczyzn w różnym przedziale wiekowym, mogę stwierdzić, że to samochód dla naprawdę wielu. Nie jest jednak dla wszystkich. Bo kto szuka Bóg wie jakich wrażeń, ten ich tutaj nie znajdzie. Ale kto ceni elegancję, ładne wykonanie oraz chce obdarzyć samochód zaufaniem, ten zdecydowanie wybierze nową Astrę. Jeżeli miałoby się okazać, że to Ewa Chodakowska stoi za tym projektem, to ja czekam na kolejne efekty jej pracy.

Reklama

Staram się być koleżanką dla mojego synka | Masza Wągrocka

Prosto z serca Fabryki Norblina transmitujemy dla Was program #burzawkinie, który prowadzi Kinga Burzyńska. Tym razem naszą gościnią jest Masza Wągrocka, znana z hitowego serialu „Matki Pingwinów” dostępnego na Netflix. Dowiemy się jak przygotowywała się do roli w serialu. Czy w codzienności Maszy znajdziemy coś równie zaskakującego jak w fabule serialu?

Rodzice chcieli żebym był prawnikiem, nie fryzjerem | Tomasz Schmidt

Rafael Grieger ponownie zawitał na naszą platformę z kolejnym odcinkiem programu #TheCultureOfTotalBeauty.Tym razem jego gościem jest Tomasz Schmidt – właściciel renomowanego salonu fryzjerskiego w Poznaniu. Porozmawiamy o pierwszych krokach w branży, posiadaniu własnego salonu i zespołu. Czy była to łatwa droga?

Dzięki Puppy Jodze pieski znajdują nowe domy | Wioleta Jusiak

W najnowszym odcinku naszego programu mieliśmy przyjemność gościć Weronikę Jusiak – założycielkę studia jogi „4 łapy na macie”, który łączy miłość do zwierząt i pasję do jogi. Rozmawialiśmy o tym, jak joga może pozytywnie wpłynąć na relację między człowiekiem a jego pupilem oraz o niesamowitej filozofii stojącej za projektem.