Gdyby samochody posiadały układ krwionośny, w żyłach Porsche płynęłaby błękitna krew. Bowiem sposób, w jaki łączą luksus i osiągi, czyni z nich prawdziwą arystokrację. Tymczasem niemiecka dynastia powiększyła się o kolejnego członka. Nazwa Macan została zapożyczona z języka indonezyjskiego i oznacza tygrysa. Jak groźnego dla konkurencji?
Powiedzieć, że nie lubi się tych samochodów, jest równoznaczne ze stwierdzeniem, że nie lubi się czekolady. Każdy choć przez chwilę chciałby poprowadzić Porsche i model nie ma tu żadnego znaczenia. W końcu wszystkie mają diabła pod skórą, chociaż trafniej jest napisać, że pod karoserią. Kilka lat temu w rodzinie Porsche zapadły jednak poważne decyzje i w produkcji tych samochodów, oprócz dobrej zabawy, postanowiono również uwzględnić aspekty rodzinne. Cayenne został przyjęty przez rynek tak ciepło, że w 2013 roku powołano do życia jego znacznie mniejszego brata, który otrzymał imię Macan. Dziś to jeden z najlepiej sprzedających się modeli Porsche. Gdzie tkwi jego tajemnica?
Jednym z elementów sukcesu z pewnością jest kolor lakieru. A konkretnie Sapphire Blue Metallic, w którym wystąpił testowany egzemplarz. Kto choć raz zobaczy Macana w tej odsłonie, ten przepadł na wieki. „Bardzo ładny samochód” – podczas przejażdżki po Sopocie słyszałam te słowa częściej niż szum morskich fal. Bo mimo że to bardzo grzeczne Porsche, to jednak wyglądem nadal nawiązuje do sportowej tradycji. A konkretnie rzecz ujmując kształtem nadwozia Macan uwodzi równie skutecznie, co Sharon Stone w filmie „Nagi instynkt”. Ciąg dalszy następuje po zajęciu miejsca za kierownicą. Na elegancki styl składają się najlepsze materiały oraz jakość wykonania. Ta ostatnia, podobnie jak we wszystkich modelach Porsche, jest najwyższa. Po przekręceniu kluczyka do życia budzi się serce, czyli benzynowy silnik o pojemności dwóch litrów i mocy 252 KM. Jego ryk nie zrywa liści z drzew, do czego zdążyły nas już przyzwyczaić co niektóre modele ze stajni niemieckiego producenta. Macan odznacza się wysoką kulturą od momentu uruchomienia poczynając a na dotarciu do celu kończąc. Jeżeli można sobie wyobrazić relaks za kierownicą samochodu, to właśnie on jest do tego najlepszym kandydatem. Niech jednak nikogo nie zmylą te nienaganne maniery. Samochód pokazuje swoje rogi po ustawieniu automatycznej skrzyni biegów w trybie Sport. A wtedy żarty na bok, a obie ręce na kierownicy. Czy coś jest w stanie go wtedy zatrzymać? Tylko i wyłącznie doskonałe hamulce, dzięki którym samochód wręcz zastyga w miejscu. Bo za pomocą jednego przycisku zawieszenie nieco się podnosi i żadna przeszkoda niestraszna. Podróżowanie jest wtedy możliwe nawet po Księżycu. Czytelna nawigacja zaplanuje dla nas całą trasę, a zaskakująco duży bagażnik w tym samochodzie pomieści wszystko, czego dusza zapragnie. Ale na tym lista zalet się nie kończy, bo układ kierowniczy również zasługuje na oklaski. Można odnieść wrażenie, że wystarczy jedynie pomyśleć o skręceniu kierownicy aby to się zadziało. Czy Macan posiada jakieś wady? Szczerze przyznam, że ich odkrywanie przypomina przysłowiowe szukanie igły w stogu siana – trzeba się mocno natrudzić, a sukces i tak nie jest gwarantowany. Cena? Jest kolejną z zalet. Startuje od 224 600 zł, zatem kluczyk od Porsche jeszcze nigdy nie był tak bardzo w zasięgu ręki. Po całym dniu spędzonym w jego towarzystwie serce krzyczy, że chcesz go mieć, a rozum nie potrafi znaleźć kontrargumentów. Nieważne czy jesteś mamą dwójki dzieci czy samotnym wilkiem, ten samochód to doskonałe środowisko naturalne dla każdego kierowcy.
W ciągu całego roku jest kilka okazji przy których składa się bliskim życzenia. Zawsze są przepełnione zdrowiem i sukcesami. W moim przypadku coraz częściej jest w nich miejsce również dla Porsche. Bo jak przyznawał sam Ferry Porsche: „Budujemy samochody, których nikt nie potrzebuje, ale każdy chce mieć”. Czas płynie nieubłaganie a słowa te wcale nie tracą na znaczeniu.