Ponoć przed śmiercią trzeba zobaczyć Las Vegas. Nie wiem jaki jest sens w przetracaniu fortuny i umieraniu. Nie lepiej zainwestować pieniądze w Porsche 911 Carrera i zacząć żyć naprawdę?
Nigdy nie zapomnę wakacji w Las Vegas. Trudno zapomina się o miejscach, w których wcześniej tak bardzo chciało się być. Przez całe lata to, co było widziane jedynie na ekranie telewizora, w końcu mogłam zobaczyć na własne oczy. I wiecie co? Tam po prostu trzeba wylądować. Na pozór to jaskinia hazardu pośrodku gorącej pustyni. W rzeczywistości jedyny taki punkt na Ziemi, otwierający w ludzkich głowach klapkę, która na co dzień pozostaje zatrzaśnięta. Mylą się ci, którzy to miasto postrzegają wyłącznie przez pryzmat kiczu. Oczywiście tylko tutaj ślubu udzieli nam sam Elvis Presley, a wieczorami David Copperfield w kabriolecie wyciągnie z kapelusza królika. Jednak w mojej głowie to miasto zapisało się jako przepych, bogactwo oraz plejada samochodów, które można oglądać jedynie na amerykańskich teledyskach.
Klubowa muzyka sączy się z głośników w każdym zakamarku hotelu, wprowadzając od rana w przyjemny, imprezowy trans. To nie jest miasto dla smutnych ludzi, pod warunkiem, że jednoręki bandyta nie pochłania całego majątku oraz pięciu lat życia. Mimo że alkohol nieprzerwanie szumi w głowie, nie ma tu miejsca dla agresji oraz złych emocji. Wystarczy jedynie przywieźć worek dolarów na plecach, aby móc się wyrwać ze szponów szarej codzienności. Ten sam worek dolarów może wyrwać cię ze szponów szarej codzienności jeśli zamienisz go na Porsche 911 Carrera. Wyjdzie nawet lepiej, bo raz kupione Porsche będzie zabierało cię do innego świata za każdym razem, kiedy wejdziesz do jego kabiny.
Ile z Las Vegas ma w sobie Porsche? Ano całkiem sporo. Przekraczając próg salonu również trzeba mieć walizkę wypchaną pieniędzmi lub przynajmniej złotą kartę kredytową wysadzaną rubinami. Warto jednak tę walizkę chwilę podźwigać, ponieważ nie kupujemy samochodu, ale coś znacznie więcej. Kupujemy styl życia. Przekonał mnie o tym dzień spędzony za kierownicą kultowego Porsche 911 Carrera S.
Spokojnie pokonując ulice Sopotu, stwierdziłam, że jeszcze nigdy tyle osób nie uśmiechnęło się do mnie jednego dnia. Co więcej, jeszcze nigdy tylu obcych ludzi nie pomachało do mnie ot tak, zwyczajnie. Co chwilę mój wzrok napotykał na wzrok innego człowieka, wzrok przepełniony zachwytem, podziwem, niekiedy również zazdrością. A ja, zamknięta w tym luksusie, poczułam, że przez ten jeden dzień mogę naprawdę wszystko, że w tych wszystkich spojrzeniach stanęłam na samym szczycie. Każda z tych osób chciałaby choć przez chwilę poprowadzić ten samochód, ale to było dane właśnie mnie.
Piotr Gąsowski, zapalony miłośnik samochodów Porsche, w jednym z wywiadów przyznał, że niejednokrotnie jeździł samochodami które były droższe niż jego mieszkanie. Wystarczył mi jeden dzień za kierownicą Porsche 911 żeby stwierdzić, że dokonywał słusznego wyboru.
fot.: Anna Nazarowicz