Kilkanaście lat temu motoryzacja wyglądała inaczej. Inaczej, choć równie dobrze, wyglądało też Porsche. O rozwoju branży i marki rozmawiamy z Jakubem Jaworskim, zastępcą dyrektora zarządzającego w Porsche Sopot.
Trafiłeś do branży, bo interesowałeś się motoryzacją?
Tak, oczywiście. Swoją przygodę z motoryzacją zacząłem z inną marką z Grupy Volkswagen – Audi. Potem przeszedłem do Porsche. Moja przygoda z nim trwa już ponad 10 lat. Zaczynałem jako asystent serwisu. Kolejnym krokiem był mój awans na doradcę serwisowego, potem na kierownika działu serwisu. Stanowisko wicedyrektorskie jest kolejnym etapem.
Twoi koledzy, którzy aktualnie pracują na stanowiskach doradców serwisowych, mają wielką wiedzę na temat samochodów. Nie naprawiają ich, bo od tego są przeszkoleni serwisanci, ale często potrafią sami zdiagnozować co poszło nie tak, gdzie szukać usterki. Ty też masz taką wiedzę. Zdarzyło ci się naprawiać kiedyś Porsche?
Jako doradca serwisu zdobyłem tytuł Certyfikowanego Technika Porsche. To potwierdzenie znajomości samochodów i systemów Porsche. Podobnie jak pozostali pracownicy ASO nieustannie się szkolę – zarówno produktowo, jak i systemowo. Jednak nigdy nie musiałem naprawiać samochodu Porsche samodzielnie – nie było takiej konieczności, co jest przykładem niskiej awaryjności samochodów. Co istotne, zarówno nasi mechanicy, jak i doradcy dysponują niezbędną wiedzą do przeprowadzenia napraw w niemal każdym zakresie, i to zgodnie z technologią Porsche.
Gdyby jednak Porsche, którym jedziesz, stanęło ci nagle na drodze, to co byś zrobił?
Tyle lat doświadczenia i zdobyta wiedza stanowiłyby nieocenioną pomoc w przypadku wątpliwej awarii. Byłbym w stanie określić, co mogło ją spowodować i czy jest to usterka uniemożliwiająca dalszą jazdę. Ale dzisiaj coraz mniej jest samochodów, które na trasie, za pomocą przysłowiowego klucza, można naprawić w warunkach polowych. Większość usterek ma swoje odbicie w sterownikach. Nierzadko naprawa bez użycia testerów diagnostycznych może okazać się nieskuteczna.
To już nie ten czas, że można było w pięć minut naprawić Malucha.
Nie chodzi nawet o Malucha i tamte czasy. Mieliśmy jeszcze potem szereg samochodów, w których wiele rzeczy można było naprawić samemu, bez specjalistycznego oprogramowania, które chociażby pokazywało, gdzie tej usterki szukać. Obecnie bez pomocy serwisu może okazać się to niewykonalne.
Klienci na to nie narzekają? Rozwój motoryzacji w stronę elektroniki uzależnia użytkowników samochodów – i nie mam tu na myśli tylko Porsche – od serwisów.
Ja na to patrzę inaczej. Odwróciłbym tę sytuację i przekuł ją na język korzyści. Globalny trend w motoryzacji jest taki, że komponentów elektronicznych w samochodach jest coraz więcej, ale tym samym jest w nich coraz więcej udogodnień, które wynikają z zapotrzebowania klientów. Sami sobie więc niejako tworzymy taką sytuację. Przecież wszyscy chcemy mieć w samochodzie nawigację, chcemy mieć podgrzewane i wentylowane fotele, chcemy mieć ciekłokrystaliczne wyświetlacze z możliwością połączenia przez Bluetooth, zrobienia hot-spota, uzyskania street view z Google Maps. Takie potrzeby wymuszają to, że samochód staje się multimedialnym kombajnem, coraz bardziej odbiegającym od klasycznej motoryzacji. To zatem nie jest narzędzie przywiązywania klienta do serwisu. To po prostu obecny kierunek rozwoju. Powoduje on, że stacja posiadająca odpowiednie urządzenia diagnostyczno-naprawcze i zatrudniająca ludzi o odpowiedniej wiedzy i umiejętnościach, staje się w zasadzie jedynym miejscem, gdzie można ewentualne usterki usunąć.
Użytkownicy Porsche zdają sobie sprawę z tego wszystkiego, co w tych samochodach siedzi i są w stanie świadomie używać tych wszystkich systemów? Kiedy kupujemy nowego smartfona, to ma on tyle funkcji, że nie jesteśmy w stanie tego wszystkiego wykorzystywać. A co dopiero samochód!
Zdaję sobie sprawę, że właściciele nierzadko nie korzystają z tych wszystkich funkcji, które samochód im oferuje. Ale jestem daleki od generalizowania. Mamy klientów, którzy świadomie z części możliwości nie korzystają, bo nie są im one potrzebne. One są w aucie, bo są elementem wyposażenia. Marka Porsche jednak coraz bardziej poszerza portfel klientów, dlatego nie można już generalizować na temat tego, jacy są nasi klienci. Mamy więc już też szeroką grupę entuzjastów nowinek technologicznych. Dzięki nim tendencja się odwraca – to my musimy być na bieżąco z najnowszymi trendami technologicznymi na rynku, by móc nawiązać partnerską i fachową rozmowę z takimi osobami. Nie pokusiłbym się zatem o stwierdzenie, że w samochodach Porsche jest nadmiar niepotrzebnych systemów oraz funkcji. Wszystkie one mają swoje praktyczne zastosowanie, a coraz szersza gama modelowa pozwala oferować te funkcjonalności coraz większej ilości odbiorców.
W jaki sposób poszerza się grupa waszych klientów?
Portfel naszych klientów nie tylko się rozszerza, ale zmienia się też jego struktura. Dekadę czy kilkanaście lat temu paleta modeli była nieporównywalnie mniejsza. W 2002 roku swoją premierę miał Cayenne, co w świecie motoryzacyjnym wywołało niemały szok. Wzbudziło to głosy, że Porsche się zmienia. Cayenne kolosalnie poszerzył gamę klientów marki. Porsche przestało być kojarzone już tylko z 911-tką i Boxsterem, bo dołączył do nich samochód rodzinny, użytkowy. Kolejnym krokiem było poszerzenie palety modeli o limuzynę Panamera. W ten sposób dotarliśmy do kolejnego segmentu klientów. Zupełnie nowych nabywców pozyskaliśmy w segmencie, który wcześniej nie był przez nas spenetrowany, czyli małych, miejskich SUV-ów, takich jak Porsche Macan. Idąc tym tropem konsekwentnie poszerzamy grupę klientów. Pojawił się już najnowszy model Macan z dwulitrowym silnikiem. Tak szeroki wachlarz modeli i gamy silnikowej przyciąga coraz więcej ludzi do Porsche, bo mają większa szansę znaleźć auto, które będzie odzwierciedleniem ich potrzeb i wymagań.
A czy są klienci, którzy chcieliby mieć Porsche, ale poszukują czegoś, czego ta marka nie ma?
Porsche ma już samochody z napędami hybrydowymi. Warto też wspomnieć o Porsche Mission E Concept, czyli aucie z napędem w pełni elektrycznym, który w ciągu kilku lat trafi do salonów. Widzę, że wprowadzając nowe modele, znaleźliśmy odpowiedź na zapotrzebowanie klientów, którym dotychczas nie byliśmy w stanie zapewnić satysfakcjonującej odpowiedzi na ich potrzeby. Szeroka gama samochodów pozwala zadowolić coraz bardziej wymagające gusta. Mamy małego roadstera, jak nowy 718 Boxter , mamy Caymana, mamy kultową 911-tkę, limuzynę Panamera, użytkowego Cayenne i mniejszego SUV-a Macan . Co szalenie interesujące, w tych samochodach widać to, co łączy wszystkie Porsche – wspólne DNA zapoczątkowane w kultowej 911-tce. Mamy też samochody supersportowe, które produkcji wielkowolumenowej nigdy nie ujrzą, jak 918 Spyder, 911 GT2, GT3 RS. Porsche o nich nie zapomina i jest wierne swoim sportowym tradycjom i korzeniom. Mamy to szczęście, że nie jesteśmy firmą, która stała się zarządzana wyłącznie przez dyrektorów finansowych. Pamiętamy o tym, gdzie się ta marka zrodziła, gdzie narodził się jej kult. Echo motorsportu jest słyszalne we wszystkich naszych działaniach.
To przyciąga.
To część przemyślanej strategii biznesowej. Widać w Porsche ciekawy dualizm – wytyczamy trendy, wpisujemy się w najnowsze koncepcje, a jednocześnie pamiętamy o korzeniach. We wszystkich naszych produktach widać tę sportową cząstkę, bo ze sportu się wywodzimy. Dzięki temu nie sprzedajemy zwykłego produktu, ale motoryzacyjną ikonę, część popkultury.
Czy Porsche jest w stanie jeszcze cię czymś zaskoczyć? Kiedy czytasz te nowinki o prototypach, konceptach, bywasz zdziwiony jakimś pomysłem?
Mam świadomość, że marka musi się cały czas rozwijać. I owszem, cały czas mnie zaskakuje, i to w przewrotny sposób. Niedawno zdałem sobie sprawę, że każdy nowy model 911-tki, jaki się pojawia, jest lepszy. A to nietypowe, bo 911-tka to motoryzacyjny benchmark. To najlepszy samochód sportowy i za każdym razem myślałem, że tego już się udoskonalić nie da. A jednak inżynierowie niezmiennie coś ulepszają. Dążenie do perfekcji wciąż trwa i te wysiłki nie ustaną. Miłym zaskoczeniem było pojawienie się Macana. Przed swoją premierą miał on grono zwolenników, ale pojawiły się też krytyczne głosy. Doświadczenie pokazało, że ten samochód jest strzałem w dziesiątkę. Kolejny raz okazało się, że decyzje zarządu marki były słuszne.
Gdzie się lepiej jeździ Porsche – w Poznaniu czy w Trójmieście?
Jak długo jedziemy Porsche, to każda droga cieszy. Te samochody mają w sobie coś magicznego. Nigdy nie zdarzyło mi się doświadczyć jakiejś niechęci czy braku kultury na drodze podczas jazdy Porsche. Wręcz przeciwnie. Porsche, a szczególnie 911-tka czy najnowszy 718 Boxster, budzi zasłużenie bardzo pozytywne emocje.
Nie ma aktów zazdrości na drodze?
Nie, ja z takimi aktami się nie spotkałem. Marka Porsche odbierana jest bardzo pozytywnie.
fot.: Tomasz Sagan