Samotność w sieci

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Milena, lat 41, samodzielnie wychowująca nastoletnią Córkę. Bardzo atrakcyjna, radząca sobie w rzeczywistości, sama od ponad dekady i On… wolny, przystojny i błyskotliwy intelektualista.

A między nimi długoletni romans…tyle, że wirtualny!

Zaczęło się niewinnie, Wiktor skomentował pewnego razu jej wpis na fb, na co Ona oczywiście zareagowała dowcipnym komentarzem. Jednocześnie zalała ją fala niezwykłego podekscytowania. Nie pamiętała, że ma takiego przystojniaka w znajomych.

Wiktor odpowiedź napisał już na messengerze i tak ich korespondencja rozciągnęła się na cały wieczór, a potem…3 lata.

Tego wieczoru Milena była oszołomiona. Wiktor nie dość, że był przystojny i wolny, to rozmowa z nim była finezyjna, przyjemna i zupełnie swobodna. Czuła, że chwyciła Pana Boga za nogi. Nie pamiętała już kiedy zaśmiewała się w głos, a godziny śmigały niezauważenie.

Tej nocy z ekscytacji nie mogła spać, dawno nie otrzymała tylu pięknych słów od Mężczyzny. Czuła się bosko i kobieco.

W tamtym czasie realizowała wielki projekt i tego wieczoru miała dopracować ważne szczegóły. Zamiar ten totalnie uleciał jej z głowy, podobnie jak…wszystko!

Następnego dnia Wiktor powitał ją z rana życzeniami pięknego dnia, a serce Mileny utonęło w kolejnych falach ekscytacji.

Nie mogła się skupić na niczym, czuła się jak na emocjonalnym haju, a dzień jakby zlewał się z nocą. Żyła od wiadomości do wiadomości, upojona błyskotliwością dialogów, komplementami i uwagą, jaką intensywnie ją obdarzał.

Pierwszego dnia ich wirtualnej znajomości zaproponował kawę z terminem realizacji pod koniec miesiąca. Nie doszła do skutku, tak jak i kolejno wyznaczane terminy. Zawsze coś się nie składało, albo On nie mógł, albo Ona była akurat poza zasięgiem.

Zachwycała go jej witalność i radość życia. Niestety, Milena powoli gasła, tak jak i wszystko wokół niej. Ona, przeciwniczka randkowania w sieci, stała się gorliwą obrończynią tej formy komunikacji, tłumacząc zaskoczonym Przyjaciołom, że ich relacja się pogłębia, a poznanie się w realu to tylko kwestia czasu.

Owszem, czuła, że te 500 km to żadna odległość dla zmotoryzowanego, zaangażowanego Mężczyzny, ale nie chciała wyjść na małostkową Kobietę i go spłoszyć zbyt wcześnie. Któregoś dnia jej frustracja osiągnęła apogeum i w końcu powiedziała mu dość. On to rozumiał i szanował, co wcale nie złagodziło bólu zerwania kontaktu.

Nie odzywali się do siebie ponad miesiąc. W końcu napisał…a jej serce zalała znowu fala szczęścia.

Znowu miała komplementy, prowadziła zabawne i inteligentne dialogi, dorabiając fakty tam, gdzie ich nie było.

Wrócił…i tylko to się liczyło. Zależało mu na niej, bo przecież nie pisałby z nią znów, nie przysyłał selfie, ani nie twierdził, jak marzy by zatopić się ustami w jej łono. Czasami do niej dzwonił i wtedy było świetnie, choć to głównie On brylował w tych rozmowach. Parę razy Ona do niego zadzwoniła i zawsze wtedy wyczuwała napięcie, zniecierpliwienie i jakby…złość, że zakłóca mu jego przestrzeń.

Tyle ich łączyło…SŁÓW.

I na nich upływały kolejne miesiące. Milena płakała, złościła się, łudziła, próbowała z kimś umawiać, ale żaden z nich to nie był On…ideał jej umysłu, mistrz słowa. Kompletnie nie zauważała, że to głównie Ona pisała do niego…elaboraty, czułe słowa, które on coraz rzadziej, ale jednak podtrzymywał.

Po dwóch latach Ona miała akurat sprawę służbową do załatwienia w jego mieście. Napisała do niego, że albo się spotkają, albo to definitywny koniec ich znajomości.

Przystał na to, choć czuła się fatalnie, że to Ona przejęła stery. Chciała dokończyć tę historię. Umówili się, miał tylko dzień wcześniej doprecyzować miejsce spotkania. Była ciekawa gdzie się z nią spotka, a jej umysł wizualizował głównie romantyczne scenariusze.

Nie odezwał się, a jej serce pękło i zalała fala złości. Poczuła się zlekceważona, upokorzona, zdradzona i porzucona.

Znała te emocje bardzo dobrze…dlatego właśnie była sama od tylu lat.

Jednak nie zaczęło się to od niej…

***

Dom rodzinny Mileny był trudnym emocjonalnie. Rodzice od zawsze się kłócili, a Milena z dwoma Siostrami byli w tle. Nikt nie tulił, nie chwalił, nie doceniał. Były lekcje, obowiązki domowe i ciągłe czekanie na któregoś Rodzica, bo delegacje służbowe to była norma w ich domu.

Milena najwięcej czasu spędzała z Babcią ze strony Mamy, która była Kobietą zgorzkniałą i ciągle niezadowoloną ze wszystkiego, a najbardziej z jej Ojca. Dziadek zmarł, gdy Milena miała ok. 3 lat.

Dopiero wiele lat później Milena dowiedziała się, ze Babcia nie była szczęśliwa w małżeństwie. To był związek z rozsądku, a Babcia była do szaleństwa zakochana w Mężczyźnie, który wyjechał do Ameryki dorobić się dla nich i nigdy stamtąd nie wrócił. Przez kilka lat pisali do siebie listy, by ostatecznie kontakt się urwał po stronie tego Mężczyzny. O Babcię starał się Dziadek i, by zapomnieć, Babcia za niego wyszła, gdyż nie chciała być „starą panną”. Babcia urodziła mu cztery Córki i starała się być przykładną panią domu, ale jak wspominała Matka Mileny nigdy nie było w ich domu ciepła, miłości ani radości. Dziadek dość szybko stracił zapał do zabiegania o Babcię, nieoficjalnie miał kochankę i czas spędzał głównie poza domem na interesach. Jak wspominała Matka Mileny, Babcia ciągle czekała na Dziadka i wypatrywała go wieczorami stojąc w oknie. Była od niego uzależniona ekonomicznie i emocjonalnie. Babcia czuła się upokorzona i zdradzona, jednak trwała w tym układzie, ponieważ nie wiedziała jak miałaby sobie bez niego poradzić. Dziadek w końcu zachorował na raka jelita grubego i  ostatnie lata spędził w domu, a Babcia go pielęgnowała. Interesy padły i Matka Mileny wyszła za mąż za jej Ojca, o 15 lat starszego w wieku 18 lat.

***

Mama Mileny była piękną Kobietą, a Ojca Mileny poznała przypadkiem na ulicy. Kiedy szła z zakupami urwała jej się rączka od torby i zawartość wysypała się na bruk. Ojciec Mileny przechodząc obok podbiegł jej pomóc i kiedy spojrzał na nią wyraził tak bardzo zachwyt jej urodą, że nienawykła do takiej atencji jej Mama natychmiast poddała się urokowi i sprawy potoczyły się dość szybko. Ojciec Mileny jawił się jak wybawienie w sytuacji kryzysu materialnego jej Rodziny i szybko uwiódł jej Mamę, która już miesiąc później była z Mileną w ciąży. W tej sytuacji nastąpiła szybka organizacja ślubu, „oficjalnie” przez wzgląd na szybko pogarszający się stan zdrowia Dziadka.

Półtora roku później urodziła się siostra Mileny, a po kolejnych dwóch latach jeszcze jedna.

Dziadek zmarł, a Ojciec wciąż był poza domem robiąc interesy. Mama czekała na niego, często stojąc w oknie, zawsze zabiegała o niego dwojąc się i trojąc, by zwrócił na nią uwagę.

Milena też czekała na niego wiele razy. Właściwie… zawsze. Nie pamięta by kiedykolwiek uczestniczył w jej urodzinach, nawet w osiemnaste akurat miał delegację.

Kiedy Milena rozwodziła się ze swoim mężem, dowiedziała się wtedy od Mamy, że Ojciec ją zdradzał na prawo i lewo.

Tak jak mąż Mileny.

***

Los powtórzony…niespełniona miłość, czekanie z Córką w dniu jej urodzin, zdrada, niedostępność emocjonalna, odrzucenie, a w konsekwencji upokorzenie i złość, to Milena poznała w swoim małżeństwie. Na szczęście krótko w nim była, bo tylko 3 lata.

Za Michała wyszła za mąż, gdy zaszła w ciążę, przy pierwszym kontakcie seksualnym. Nie byli na to gotowi, ale Milena nie wyobrażała sobie, by jej dziecko nie miało Ojca.

Ono MUSIAŁO mieć.

Szybki ślub i szybkie przejrzenie na oczy. Michał kompletnie nie odnajdywał się w roli ani Męża, ani Ojca, był kierownikiem sprzedaży w dużej firmie i ciągle był w trasie.

Interesowała go tylko praca i, jak się okazało, inne Kobiety.

Na szczęście Milena miała swoje mieszkanie i świetnie radziła sobie w pracy.

Rozwiedli się. Michał kompletnie nie dbał o relacje z Córką, z czasem urwały się nawet sporadyczne odwiedziny. Płacił tylko alimenty, związał się z inną kobietą. Milena rozczarowana sytuacją poświęciła swój czas Córce i rozwijała własną firmę.

***

Dopiero spotykając się z przeszłością swoich Kobiet w Rodzie Milena, warstwa po warstwie, uwolniła z siebie ten ciężar bólu samotności, oczekiwania, odrzucenia, braku bliskości i zdrad.

Zobaczyła do czego prowadziła ją znajomość z Wiktorem. Zrozumiała dynamikę tej relacji, a finalnie świadomość pozwoliła jej na otrzeźwienie i spojrzenie na swoje życie z zupełnie innej perspektywy.

***

Po kilku miesiącach od niedoszłego spotkania, odezwał się Wiktor, tłumacząc się dlaczego się wtedy nie odezwał. Podobno miał wypadek, potrącił go samochód, gdy jechał na rowerze szosą. Przesłał jej zdjęcia, z czasu kiedy leżał połamany w szpitalu, a potem nie miał odwagi się odezwać do niej. Przepraszał ją, sypiąc głowę popiołem, oblewał komplementami, nie proponując dalej nic konkretnego.

Milena wymieniła z nim kilka zdań. Podziękowała, przyjęła przeprosiny i pożegnała.

Poprosiła, by więcej się z nią nie kontaktował.

Uszanował, zrozumiał i z polotem pożegnał.

Milena na naszej ostatniej sesji powiedziała, że czuje się wolna, choć pożegnanie opłakała.

Pewnego wieczoru wróciła do ich rozmów messengerowych i nie mogła uwierzyć, że nadała tym dialogom tak wielkie znaczenie. Teraz czytała je zupełnie inaczej, widząc w nich swoje deficyty w braku uwagi, tęsknoty za bliskością i ogromną potrzebę miłości. Jednak nie czuła już żalu, tylko wdzięczność, że dotarła do tego miejsca.

Zgodnie stwierdziłyśmy, że stosunki międzyludzkie to akurat ten przypadek, kiedy należy kontaktować się z żywym człowiekiem, zamiast buszować po sieci.

Tylko czy na pewno?

Czy w sieci spotka nas tylko samotność?

Ja znam przypadki też wielkiej miłości.

Ponadto wiem, że niedokończone historie prędzej czy później przejawią się w życiu potomnych, bez względu na miejsce poznania.

Po co?

Po to, by się dokończyć, dopełnić…bo na początku i końcu każdej historii jest zawsze miłość.

Reklama