Włochy. Gdzie indziej

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Ostatnio wpadło mi w oko zdjęcie – na murze w jakimś mieście widniało wypisane sprayem zdanie: „Tourists go home”. Może to było w Wenecji albo w Barcelonie, w każdym razie na pewno w mieście, którego mieszkańcy mają już dość wzbierającej fali turystów

Pod tym względem, do najbardziej zatłoczonych turystami miast należą z pewnością Wenecja i Barcelona, a także Dubrownik i czeska Praga. Dziennie do Wenecji, którą zamieszkuje ok. 55 tys. osób, przyjeżdża niemal tyle samo turystów; do Barcelony prawie 50 tys. osób, a w Dubrowniku każdego dnia zjawia się 35 tys. zwiedzających; w Pradze – nowych gości codziennie jest ponad 20 tys.

Na próby zatamowania wzbierającej fali turystów zdecydowały się na razie Wenecja i Dubrownik. Władze miasta na wodzie, po zdecydowanej krytyce i awanturach wokół metalowych bramek wejściowych, postanowiły, że od 1 czerwca punkty wejściowe do miasta będą kontrolowane przez policjantów, którzy będą kierować ruchem pieszych, będzie też zamykana droga dla samochodów.

Zgubić-się-w-Gubbio_N

W Dubrowniku z kolei zainstalowano system kamer monitorujących, który pozwala sterować  ruchem turystów. Władze miasta chcą też ograniczyć liczbę zawijających do portu wycieczkowców. Tą drogą przybywa do miasta dziennie ok. 9 tys. gości.

Tłok w popularnych, atrakcyjnych miejscach skłania do poszukiwania innych, wartych odwiedzenia. Oto kilka propozycji miejsc, w których można uniknąć tłoku.

Jeśli policja nie wpuści nas do Wenecji, to możemy pojechać na zachód, w kierunku Werony. Ale i tu, w mieście Romea i Julii, natkniemy się na tłum turystów, zwłaszcza na podwórku kamienicy Julii czy na placu pod żebrem wieloryba i przy słynnym pręgierzu. Zdecydowanie spokojniejsze miasteczko to Cremona. Jak mówi łacińskie przysłowie: unus Petrus in Roma, unus portus in Ancona, una turris in Cremona – jeden św. Piotr w Rzymie, jeden port w Ankonie, jedna wieża w Cremonie. Miasto słynie bowiem z najwyższej we Włoszech kampanili – wieży katedralnej, która ma wysokość ponad 112 metrów.

Niezainteresowani zabytkami architektonicznymi Lombardii mogą zgubić się w Gubbio, sennym i mniej uczęszczanym miasteczku północnej Umbrii. To miasteczko znane jest z legendy o św. Franciszku, który ujarzmił tutaj okrutnego wilka. Do Gubbio warto przyjechać w czasie Palio della Balestra – odbywających się w średniowiecznej scenerii, dwa razy do roku, zawodów kuszników (pod koniec maja i w sierpniu).

Cichy-zakątek_N

O Gubbio można powiedzieć, że to jedno z najbardziej malowniczych włoskich miasteczek Toskanii czy Umbrii. Jak słynne Montepulciano albo Bagnoregio czy mniej znane Todi.

Urok tych miejsc polega na tym, że miasteczka zbudowane są na wysokich wzgórzach, więc zwiedzając je chodzi się – jak napisał Zbigniew Herbert – „ulicami rwącymi jak górskie potoki”. Dzisiaj turyści mają też do dyspozycji Funiculare w Orvieto, ruchome schody w Perugii czy windę w Todi, dzięki którym mogą bez wysiłku dostać się do górnego miasta.

Największe wrażenie robi system wind i schodów ruchomych w umbryjskim Spoleto. Ma aż trzy podziemne tunele, którymi z parkingów u podnóża miasta można dostać się do historycznego centrum. Ostatni ciąg schodów ruchomych i wind wybudowano pod koniec 2014 r. Obejmuje on wielopoziomowy parking na prawie pół tysiąca samochodów, kilkukilometrowy tunel schodów ruchomych, system wind, rozmieszczonych w kilku punktach miasta. Kosztowało to 60 mln euro, ale Spoleto może sobie na takie wydatki pozwolić. Słynie z dorocznego, międzynarodowego festiwalu sztuki, który odbywa się na placu przed katedrą.

Z parkingu najlepiej wjechać na samą górę, do podnóża twierdzy Rocca Albornoziana i stamtąd schodzić w dół, oglądając to wszystko, co w Spoleto jest do obejrzenia. A jak poczujemy się zmęczeni, możemy na planie miasta znaleźć windę i zjechać na odpowiedni poziom tunelu i dalej ruchomymi schodami na parking.

W tym systemie jest chwalebny rozmach, choć wydaje się sprzeczny z duszą i klimatem miasta. To już bardziej „dopasowana” jest mała przeszklona winda, którą spod Porta Orvietana można wjechać ponad dachy przedmieść małego Todi. Niespieszny wjazd współgra z wolnym tempem życia miasteczka.

Kusznicy-w-drodze-na-festyn

Prowincjonalną ciszę i miejsca z dala od turystycznego zgiełku da się jednak znaleźć nawet w przepełnionym zwiedzającymi wielkim mieście. Na przykład w Rzymie rzadko kto zagląda na Awentyn – jedno z siedmiu wzgórz, na których zbudowano Wieczne Miasto. Wycieczki w tym rejonie jedynie docierają do słynnych Bocca della verita – ust prawdy, znajdujących się w przedsionku bazyliki Santa Maria in Cosmedin.

Kilkaset metrów dalej, na awentyńskim wzgórzu, znajduje się klasztor, należący do Zakonu Maltańskiego, z którego roztacza się jedyny w swoim rodzaju widok na ikonę Rzymu – bazylikę św. Piotra. Z tego miejsca, kopułę bazyliki widać jedynie przez dziurkę od klucza. Bo do klasztornego ogrodu, wejść nie można. Ale niedaleko jest Ogród Pomarańczowy, z którego będziemy mieli wspaniałą panoramę Rzymu, bez żadnych ograniczeń.

Spoglądając na rzymskie zabytki, możemy sparafrazować słynne zdanie Napoleona Bonaparte: „patrzy na nas 28 wieków historii”.

Reklama