Turystyka i polityka, czyli śladami Kazimierza Wielkiego

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Inspiracji do podróży czerpię z różnych źródeł. Do wyjazdu do Peru zachęcił mnie reportaż o Machu Picchu obejrzany w NatGeo Channel, do trekkingu w Ugandzie w poszukiwaniu górskich goryli – tekst w magazynie pokładowym KLM, gdy kolejny raz samolotem wracałem z Kenii. Ale nigdy nie sądziłem, że do odbycia tej wycieczki, czy też spaceru samochodowego, skłoni mnie polityk, i to ten w Polsce najważniejszy.

Otóż w lipcu, na zjeździe PiS w mazowieckiej Przysusze, prezes Jarosław Kaczyński zapowiedział stworzenie Funduszu Odnowy Zabytków i planu odbudowy zamków kazimierzowskich. Tych, które budował Kazimierz Wielki. Postanowiłem więc sprawdzić osobiście, co jest tak urzekającego w ruinach tych zamków, by wpaść na pomysł ich odbudowy.

Wszyscy znamy ruiny najsłynniejszego zamku kazimierzowskiego – w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą. Wycieczka do Kazimierza Dolnego wydała mi się strasznie banalna, zresztą bywałem tam wielokrotnie, zanim to miasteczko stało się modnym kierunkiem weekendowych wypadów „warszafki”.

Który więc z zamków wybrać na niedzielny spacer? Ich najpełniejszy spis daje w swoich kronikach Jan Długosz. W księdze IX, w rozdziale „Pochwała króla polskiego Kazimierza, jego życie, obyczaje i pozostawione przez niego budowle”, Długosz wymienia nazwy kilkudziesięciu zamków i budowli obronnych, jakie powstały za życia Kazimierza Wielkiego. I tamże, Długosz pisze te słynne słowa: „tak wielka tkwiła w nim chęć uświetnienia i wzbogacenia Królestwa Polskiego, że podejmował bardzo trudne i znaczące wydatki na budowę murowanych zamków, miast i dworów, dokładając do tego wszelkich starań tak, żeby Polskę, którą zastał glinianą, drewnianą i brudną, zostawić murowaną i nadać jej wielki rozgłos, co się też i udało”.

Na początek wybieram Ogrodzieniec. Już raz w swojej historii był podnoszony z ruin, po tym, jak Szwedzi w czasie potopu ograbili i zniszczyli zamek. Kilkadziesiąt lat później, znów Szwedzi podczas wojny północnej złupili i spalili zamek, który w większej części nie został odbudowany. Ostatni mieszkańcy opuścili go w pierwszej dekadzie XIX wieku. Po ostatniej wojnie, prace nad tym, by zakonserwować ruiny, trwały aż do połowy lat 70-tych XX w. Wysiłek konserwatorów nie poszedł na marne, i na tle błękitnego nieba, z powiewającą na baszcie biało-czerwoną flagą, i w wieczornym zmierzchu ruiny robią imponujące wrażenie. Nic dziwnego, że kilkanaście lat temu Andrzej Wajda wybrał ten zamek na plener ekranizacji „Zemsty” Fredry. Nie mam pewności, czy sklepiki z pamiątkami, przylepione do murów okalających zamkowy dziedziniec, nie są właśnie dziełem filmowego scenografa.

Zwiedzając ruiny zamku w Ogrodzieńcu trudno jednak sobie wyobrazić, jak wyglądałby ten zamek po ewentualnej odbudowie. By to stwierdzić naocznie, trzeba podjechać do Bobolic – z Ogrodzieńca pół godziny jazdy dobrą, powiatową drogą. Bobolice to zamek odrestaurowany „od stóp do głów”, i co ciekawe – za prywatne pieniądze. To jedyny taki obiekt zrekonstruowany w ostatnim ćwierćwieczu. W 1999 roku ruiny kupili dwaj bracia Laseccy – jeden z nich, nomen omen Jarosław, to były senator i były właściciel sieci sklepów, którą swego czasu wykupiła portugalska firma, przekształcając w słynną Biedronkę. Nie chcą mówić, ile pieniędzy kosztowała ich odbudowa, która trwała kilkanaście lat. Samo oczekiwanie na pozwolenie rekonstrukcji trwało 6 lat. Nieopodal znajdują się ruiny zamku w Mirowie, których właścicielami są Laseccy. Nie są one udostępnione do zwiedzania, trwają tam prace zabezpieczające. Czy to wstęp do kolejnej odbudowy?

Na takie pytanie trudno opowiedzieć, bo skala finansowego zaangażowania w odbudowę musi być znacząca. Przeprowadzona kilka lat temu niewielka rewitalizacja zamku w Chęcinach, gdzie kończę swój spacer śladami Kazimierza Wielkiego, pochłonęła ponad 8 mln złotych – z funduszy unijnych i budżetu gminy. A sfinansowano z tego tylko remont skarbca, wieżę zachodnią, zadaszono studnię, wybudowano małe kramy na dziedzińcu, a pod zamkiem toalety i kawiarnię.

Jakikolwiek by on nie był, to trud finansowy się opłaca. Zamkowi włodarze, czy to samorządowi, czy prywatni, wiedzą, że to dobra inwestycja. Pod zamkiem w Ogrodzieńcu działa rodzinny park rozrywki, obok prywatny hotel z luksusowym spa; przy zamku w Bobolicach jest hotel i restauracja; w Chęcinach na dziedzińcu pojedynki na miecze i średniowieczne tańce. Każdy z tych trzech zamków, o których piszę, rocznie odwiedza ok. 200 tys. turystów.

Mam wrażenie, że wszystko to dzieje się ze zwykłej ludzkiej potrzeby uczynienia atrakcyjnym miejsca, w którym się żyje i mieszka. A nie z politycznego przymusu, okraszonego hasłami o „wstawaniu z ruin” i uczynienia Polski „znów wielkiej”.

Piotr Jaźwiński / avidhiker.pl

Reklama

Kiedyś mężczyźni dyskryminowali kobiety himalaistki | Eliza Kubarska

Eliza Kubarska – reżyserka filmu „Wanda Rutkiewicz. Ostatnia wyprawa” jest dzisiaj naszą gościnią. W rozmowie z naszą redaktorką Alicją Pruszyńska opowie nam o tworzeniu filmu, a także przybliży historię himalaistki, pierwszej kobiety świata i pierwszej osoby z Polski na najwyższych szczytach ziemi.

Każdy może ADOPTOWAĆ! | Justyna Janiszewska

Czy adopcja psiaka ze schroniska i nowego właściciela zawsze musi być jak „perfect match”? Dziś przyjrzymy się pracy schroniska dla zwierząt oraz dowiemy się, jak możemy je wspierać. Naszym gościem jest Justyna Janiszewska ze Schroniska dla Zwierząt “Na Paluchu”.