Pierwszym krokiem była zawsze poranna wyprawa na targ i poszukiwanie odpowiednich składników. Kto wie, może to właśnie weszło mi w krew chodzenia na targ w poszukiwaniu inspiracji na obiad. Przy okazji nauczyłem się, jak wyszukiwać najlepsze składniki i wybierać te najbardziej odpowiednie. Wycieczki na targowisko powtarzały się za każdą wizytą, a pierwsze tego typu wyjścia były dla mnie, małego wówczas chłopca, po prostu nudne. Dopiero później zrozumiałem, dlaczego trwały tak długo.
Wędrówkę zaczynaliśmy od wyboru warzyw. Rzadko kiedy udało nam się kupić wszystko na jednym stanowisku. Zaczynaliśmy od botwinki, w końcu to najważniejszy składnik chłodniku. Jak przy każdej nowalijce, podstawą był świeży i intensywny zapach. Drugą rzeczą były liście – ważne, aby były w całości zielone. Rzodkiewkę wybieraliśmy w taki sam sposób. Później następował wybór ogórków – tutaj liczyła się jasna skórka, ciemna świadczyła o tym, że do uprawy użyto dużo nawozu. Takim sposobem nauczyłem się rozróżniać wartościowe warzywa, z czego korzystam do dziś. Do tego wszystkiego butelka zsiadłego mleka, jogurt naturalny oraz wiejskie jajka. Tuż przy wyjściu w koszyku lądował jeszcze szczypiorek, koperek i czosnek. Wracaliśmy spokojnie do domu i od razu nastawiliśmy buraki, tak by woda w garnku właściwie je tylko przykrywała. Pod koniec gotowania dorzucaliśmy jeszcze trochę pokrojonych łodyg i liści botwiny tak, aby trochę zmiękły. Po ostudzeniu buraki kroiliśmy w kostkę. Rzodkiewkę i ogórki siekaliśmy dosyć drobno i wszystko lądowało w wielkiej misce. Do tego posiekany koperek i szczypiorek oraz ząbek czosnku. Wszystko zalewaliśmy zsiadłym mlekiem i dodawaliśmy jogurtu. Chłodnik właściwie był gotowy, choć najlepiej smakował po tym, jak odczekał parę godzin w lodówce. Po nalaniu do talerza dodawaliśmy jeszcze dwie połówki jajka na twardo i danie gotowe.
Przepis jest szybki i prosty, a jeżeli uda nam się dzień wcześniej ugotować buraki, całość możemy przygotować będąc już na działce lub w ogródku. Jest to również o tyle sympatyczna opcja, że ci, którzy lubią łapać witaminę D w słoneczne dni, nie spędzą za dużo czasu w kuchni. A zatem do roboty – ta zupa idealnie chłodzi w upalne dni!