Cosłychać

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Podobno nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi. Zacznijmy więc od pytania. Kiedy ono pada i z jakiego powodu.

Zazwyczaj wtedy, gdy niespodziewanie wpadamy na siebie, nie widziawszy się od jakiegoś czasu i nie bardzo wiedząc, jak z tego wybrnąć, rzucamy zwyczajowe „cosłychać”. Jeżeli uda nam się być pierwszym, to mamy sukces. Ale uwaga! Przeciwnik może być sprytniejszy niż się spodziewamy i może zaskoczyć – „a u ciebie?”. Remis. Oczywiście można by odbić swoim „a u ciebie?” i zyskać chwilową przewagę, ale istnieje ryzyko, że zapomnieliśmy o braku poczucia humoru u adwersarza, lub też że nasze oczekiwania odpowiedzi wyczerpały potencjał ciekawości. Pat. Po paru zdawkowych zdaniach z ulgą obie strony rozstają się z konwencjonalnym – “no to się zdzwonimy” albo czymś w tym rodzaju. Game is over.

Jeżeli istnieje jakiś istotny powód, dla którego zadajemy, a raczej rzucamy to pytanie, jest chyba taki, że podświadomie stwarzamy bufor przed dostępem do naszej intymnej przestrzeni. Wysyłamy sygnał – „nie mam ci nic do powiedzenia”, względnie – „nie interesujesz mnie”. To doświadczenie obarczone jest niestety stresem i obie strony być może w różnym stopniu (ale zawsze), przez pewien czas po spotkaniu odczuwają pewien dyskomfort. Do następnego spotkania, kiedy ta gra zaczyna się na nowo. Stąd, drodzy czytelnicy, zauważyliście z pewnością, jak często udajemy (widząc z daleka takiego kogoś), że nie poznajemy albo widzimy te jego uniki, by na nas nie wpaść. Zatem, czy jest to pytanie głupie?

Jego potencjał emocjonalny i poznawczy, nawet jeżeli czasami natrafia na opór, daje szansę na to, byśmy jednak próbowali. W jakimś momencie uda nam się z pewnością ten kontakt nawiązać i uzyskać pełną odpowiedź na pytanie “co słychać?”. Być może naprawdę komuś zależy na tym, aby się dowiedzieć, co u nas. Może intencja jest szczera, a ciekawość nie dotyczy tylko powierzchownego zaspokojenia potrzeby wiedzy o nas. Jesteśmy pozamykani, podzieleni, mało skłonni do empatii i ciekawi siebie. Nie mówię, że mamy się sobie rzucać od razu na szyję, ale możemy nadać temu pytaniu nową jakość i wtedy nikt nam nie zarzuci, że odpowiedź na nie jest głupia. A bywa głupia, i kiedy skrępowani próbujemy wydukać jakieś ogólnikowe, banalne zdania, nie patrząc w oczy rozmówcy, rozglądając się na wszystkie strony, szukając ratunku w zmianie świateł (zazwyczaj takie zdarzenia mają miejsce na skrzyżowaniach), w zegarku – „przepraszam, cię ale mam ważne spotkanie”, czy na zakończenie – „pozdrów żonę”, po stu metrach, orientując się, że on nie ma żony, i inne kretyńskie​ wykręty. Przyznam się, że najchętniej wyrzuciłbym z naszego sposobu komunikowania się te wszystkie “cosłychać”, “couciebie”,” jakleci” i zastąpił czymś innym, nowym, świeżym. A może wystarczy tylko sympatyczny uśmiech z daleka? Sygnał, że się lubimy, że dobrze o sobie myślimy i życzymy sobie wszystkiego dobrego. Czego i ja Państwu życzę.

 

Głuchołaz mieszkaniec Jan Głuchy

Słuch ma czuły jak nietoperz na muchy

Gdy go spytać, co słychać

To przestaje oddychać

Gdy testuje wszelkiej maści podsłuchy.

Reklama