Fotografia nie zapomina – rozmowa z Piotrem Sobikiem

Jakub Wejkszner

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Kuba Wejkszner: Piotrze, jesteś podróżnikiem, ale nie takim typowym. Ludzie zazwyczaj jeżdżą do różnych miejsc w celach rekreacji, odpoczynku. Jak Ty to traktujesz?

Piotr Sobik: Kiedy pojawił się pomysł podróżowania i mojego projektu fotograficznego, siłą rzeczy zacząłem o tym myśleć na poważnie jak o nowej drodze w życiu. Projekt foto to jedna rzecz, ale chodziło również i o podróże jako ważną część autorozwoju i poznania siebie. Zabieram plecak, wyjeżdżam w ciemno i staram się odnaleźć w danej sytuacji, gdzieś w zupełnie innym świecie.

KW: Miałeś kiedyś taką sytuację, że czułeś się naprawdę w zagrożeniu? Czy raczej świat traktował Cię życzliwie?

PS: Ja traktuję świat życzliwie i jak dotychczas on mnie też. Nie oznacza to jednak, że bhp podróżnika nie jest dla mnie najważniejszym elementem podróży. Tego typu sytuacje oceniam po powrocie i czasem mam wrażenie, że chyba mnie „pojebało”, że wsiadłem do tej przeciekającej motorówki o północy z jakimś nieznany typem na środki Amazonki, ale, przy tej całej adrenalinie podczas pobytu na „końcu świata”, mam wrażenie, że prowadzi mnie intuicja. W momencie, kiedy odczuwam niepokój zawracam lub nie wchodzę w alejkę. Mam też w sobie sporo pokory, zdaję sobie sprawę, że miałem szczęście, które może się szybko skończyć. Świadomie biorę za to odpowiedzialność i nigdy nie wiem, jak to się skończy.

KW: Z drugiej strony natomiast, co Cię zachwyciło? Zaskoczyło może podczas zwiedzania planety-matki?

PS: Oprócz oczywistych rzeczy takich jak ogrom świata, kultury, pięknych widoków, to chyba ja sam.  Dla mnie to tak naprawdę jedna wielka podróż w głąb siebie. Ta samotność, bliskość siebie z dała od „bezpieczeństwa”, czyli własnego środowiska, pozwala mi stwierdzić, ze żyję. Dodatkowo, czuję, że radzę sobie. Radzę sobie jako człowiek, który potrafi współżyć z innymi ludźmi, żyjącymi w innych religiach i środowisku. Poznałem też swoje miejsce w szeregu stosunku do matki natury – Ziemi. Jestem jej częścią, ale w każdej chwili może mnie zabrać i nic nie poradzę.

KW: A jaki jest człowiek w Twoim obiektywie? Ja wiem jaki jest Polak na pewno, widziałem kilku Niemców, Czechów, ale Ty masz zdecydowanie szerszą optykę na to, jakie ogólne cechy ma nasz gatunek. Czego się dowiedziałeś o nas?

PS: Na moich fotografiach człowiek jest chyba odbiciem mnie. Analizuję swoją fotografię, nadaję jej sens i szukam odpowiedzi. To wszystko prowadzi trochę do mnie samego. W momencie, w którym nie myślę, ale fotografuję instynktownie, moje fotografie są głębsze, w mojej oczywiście interpretacji. „Ten człowiek” w moim obiektywie jest jak ja, ciekawy świata, ciekawy drugiego człowieka. On chce więcej, cierpi, jest zagubiony, ale ma ciepłe serce.

KW: Czego natomiast dowiedziałeś się o człowieku w ogólności? Jaki jest?

PS: Dokładnie taki sam, jak w najbliższym otoczeniu. Jesteśmy tacy sami. Rzutuje na nas kultura, w której się urodziliśmy. Życiem dla mnie jest pozbycie się tych naleciałości. Co dziwne, uważam, że łączy nas, a nie dzieli, religia. Pijąc piwo z chłopakami w Etiopii rozmawiamy o kobietach, za chwilę przekonują mnie do jedynej prawdy, która jest zawarta w Biblii, zapalając jointa w tym samym momencie. Na stadionie w Brazylii, podczas copalibertadores, widzę 60 tysięcy fanatyków po dwóch stronach barykady i obie strony modlą się do Jezusa o wygrany mecz. W Azji piję jakiś bimber w lokalnej wiosce, tłumacząc gdzie Polska i w co wierzymy. W busie w Etiopii, kierowca i dwóch chłopaków wyrzucają kolesia siedzącego obok mnie, okazuje się, że chciał mnie okraść. Nie odnalazłem jakiejś złotej myśli o człowieku, ale patrząc w siebie, staram się zawsze zrozumieć zachowania drugiego, bo pewnie każdy z nas ma ciemne i jasne strony.

KW: Oczywiście, koronawirusy skutecznie uniemożliwiły nam idealne podróżowanie tam, gdzie byśmy chcieli, ale jeśli udałoby się to przeskoczyć – gdzie planowałbyś pojechać do kolejnej destynacji?

PS: Trzy kierunki. Srebrenica-Rwanda-Kambodża. W dwóch pierwszych nadal żyją ludzie, których dosięgło piekło ludobójstwa. Dojrzewa też nowe pokolenie dotknięte traumą po tych wydarzeniach. W Polsce narasta podział społeczeństwa, a to w dłuższym czasie prowadzi do tragedii. Wykreowano nam wrogów, atakuje się mniejszości. Każda tragedia zaczyna się od tego. Chcę pokazać ten koszmar, być może ktoś zrozumie ten niebezpieczny mechanizm. Poza tym, prześladowane mniejszości mają zniknąć, wymazać się z historii. Te tematy powinny być ciągle poruszane, aby nie zniknęły nigdy.

KW: Dziękuję za rozmowę

 

Reklama