Mieszczuchy nad morzem – zabieramy dwa miejskie Nissany w trasę!

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Każdy zna kogoś kto w latach 80. pojechał z całą rodziną “maluchem” do Chorwacji, wziął bagaż, psa i w wątpliwym komforcie przejechał bezpiecznie niemałą trasę. Standardy podróżowania się zmieniły, a samochody mają coraz wyraźniej określone zadania, jak np. bycie autem weekendowym, do pracy, do miasta czy właśnie “w trasy”. My jako redakcja nie lubimy sztampy, więc w podróż do Sopotu zabraliśmy dwa Nissany prosto z miejskiego gąszczu! Czy tytułowe mieszczuchy pełne nowych technologii poradzą sobie w trasie?

Stolicę z trójmiastem dzieli około 400 kilometrów. Są samochody, które taką ilość kilometrów “połykają” bez większych problemów, ale są takie dla których taki wypad mógłby być męczący. A może technologia sprawi, że nawet miejskie pomykacze poradzą sobie z tyloma set kilometrami trasy na raz? Dzięki uprzejmości Nissan Polska mogliśmy to sprawdzić, a do testu wzięliśmy najbardziej zurbanizowanych przedstawicieli marki – Micrę i Juke.

Rzućmy okiem najpierw na sylwetkę samych aut. Pierwsza pod lupę idzie Micra. Nie byle jaka Micra, bo w wersji Tekna – najwyższej, tej obok N-Sport, od której różni się kilkoma detalami.  Nie da się ukryć że nowy “micrus” to już nie jest ten sam samochód, którym była poprzednia generacja. To auto wskoczyło o segment wyżej, jest dużo dojrzalsze, oferuje znacząco więcej miejsca i jest po prostu ładniejsza niż poprzedniczka. Teraz to nie jest konkurent najniższej klasy aut miejskich, tylko pełnoprawny hatchback, który bez strachu może równać się z konkurencją pokroju  VW Polo. Skąd ta zmiana? Nissan zrezygnował z produkcji modelu Note na rynek Europejski, a w zamian powiększył tak lubianą na starym kontynencie Micrę, tym samym samochód klasyfikuje się do segmentu B.

Micra trafiła w moje ręce na tydzień przed podróżą do Sopotu, dlatego też poświęcę jej trochę więcej uwagi. Pod salonem już z daleka rzuciła mi się w oczy, a przyczynił się do tego żywy pomarańczowy kolor o nazwie “Orange Energy”. Po zajęciu miejsca kierowcy, byłem pod nie małym wrażeniem. Pierwszym elementem który od razu rzuca się w oczy to deska rozdzielcza obszyta skórą w kolorze nadwozia, a w niej ładnie wkomponowany ekran multimediów. Całość wygląda naprawdę spójnie i nie czuć tu tandety. Przyznam, że spodziewałem się bardziej stonowanego samochodu. Zanim odpaliłem auto, kolejną rzeczą jaka przykuła moją uwagę to “słuchawki” w zagłówkach. O co chodzi? Nissan, wraz z szanowaną marką audio Bose, stworzył system który zwiększa przestrzenność dźwięku w samochodzie, a jednym z widocznych elementów tego systemu są właśnie głośniki w zagłówkach, które wizualnie przypominają słuchawki. Kolejny fajny “feature” ze strony Nissana. Miło się patrzy jak auto o renomie pierwszego, bezpiecznego samochodu przechodzi taką metamorfozę. Niejeden nastolatek nie powstydziłby się nowej Micry. Po pewnym czasie irytuje jednak brak podłokietnika.

Sercem Micry jest benzynowy silnik Xtronic o szalenie popularnej pojemności 1 litra i mocy 100 koni mechanicznych, które w mieście są w zupełności wystarczającą wartością. Jazda nową Micrą jest naprawdę przyjemna, autko jest reaktywne i nie czuć w nim “zamułki”, co zdarza się w autach o tej mocy i pojemności. Co jeszcze oferuje nam Micra? Automatyczną skrzynię biegów, która działa naprawdę sprawnie, nie ma humorków ani niezrozumiałych zachowań, co często się zdarza w autach przepełnionych technologią. A co do technologii… Jest to najmniejszy przedstawiciel marki, ale to go nie powstrzymuje przed tym, żeby być tak samo high-tech jak jego więksi bracia. Na pokładzie mamy wiele systemów bezpieczeństwa, od tych klasycznych jak czujniki parkowania, po te bardziej wyszukane, jak kamery 360 (w aucie tej klasy!), kontrolę pasa ruchu czy awaryjne hamowanie, które mogę potwierdzić, że działa zaskakująco dobrze. Podczas awaryjnego hamowania na autostradzie wcisnąłem hamulec chwilę po tym jak zrobił to samochód. Pytanie brzmi czy to Nissan reaguje szybko, czy ja wolno… W każdym razie, w sytuacji awaryjnej poczułem się bezpiecznie, mimo że autostrada i prędkości rzędu 130 km/h z założenia nie są codziennością dla Micry. Cena tego cudaka w pełnym wyposażeniu to wydatek mniejszy niż 80 tysięcy, a cena startowa to 55 tysięcy zł.

Jeszcze kilka słów o nowym Juke’u. Niestety nie miałem z nim okazji spędzić tyle czasu co z Micrusem, ale zdanie na temat auta zdążyłem sobie wyrobić.

Jest to samochód, który od początku swojego istnienia wzbudzał kontrowersje. Przede wszystkim wyglądem, ale też tym, że był jednym z pierwszych crossoverów w latach, kiedy ten termin dopiero powstawał. No bo co to jest ? Podwyższony hatchback o  mocno osobliwym wyglądzie, który nie każdemu podpasował. Mnie – jak najbardziej i uważam że ta “owadzia” stylistyka ma swój urok, wyróżnia się. Stylistycznie to jest ta sama historia co Ford Puma, ale po japońsku – z ostrzejszymi liniami i fakturą. Pod maską Juke’a siedzi silnik DIG-T o mocy 117 koni, również generowane przez litrową jednostkę. Tutaj już mocy trochę brakuje z racji tego, że to autko ma swoje rozmiary. W testowanym egzemplarzu mieliśmy skrzynię automatyczną, choć za dopłatą 8 tysięcy możemy wyposażyć nasz samochód w 7-biegowy automat. Moim zdaniem w takim samochodzie to must have, choć manual działa bez zarzutów. Stylistycznie auta Nissana się pokrywają, lecz nie są kalką, jak u wielu modeli z konkurencji. W środku stylistyka Nissana jest zachowana, skóra ekologiczna na desce rozdzielczej to naprawdę fajny zabieg, a z racji tego, że to wersja N-Design, nadwozie jest dwukolorowe, auto wyposażone jest w 19 calowe felgi i kilka stylistycznych smaczków, które tworzą zgraną całość. Jak już pisałem, Juke jest dość osobliwy i jest kilka niuansów stylistycznych, które mi się nie podobają, np nawiewy. Poza tym, jest wyróżniającym się na tle konkurencji crossoverem z charakterem.

Po mieście samochód porusza się jak ryba w wodzie, wyższa pozycja za kierownicą daje poczucie większej kontroli nad autem, zwłaszcza podczas manewrowania, a przez swoje obłości i widoczne krawędzie samochodu parkuje się nim bezproblemowo. Miałem wrażenie, że Nissan poprawił widoczność z tyłu względem poprzedniej generacji. W sumie, jakie to ma znaczenie jeśli nasze auto jest uzbrojone po lusterka w technologie pomagające na miejskie wojaże? Za podstawowego Nissana w wersji Visia zapłacimy około 75 tysięcy zł, za wersję topową, około 100 tysięcy.

Koniec o samych samochodach. Pora w trasę.

Przed wyjazdem na podbój wybrzeża spotkaliśmy się pod Salonem Nissan Zaborowski. Ja podjechałem Micrą, a Juke już na nas czekał. Po wymianie kilku zdań wzięliśmy się za pakowanie. Z racji tego, że jechaliśmy nagrywać wywiady, robić sesje i kilka innych kreatywnych tematów, sprzętu nie było mało. Światła, statywy, laptopy, plecaki, aparaty. Była też stylistka, a stylistki mają to do siebie, że razem z nimi jedzie jedna walizka większa od niej samej lub dwie niewiele mniejsze. Po naradzie logistycznej i rozdysponowaniu rzeczy między autami, udało się schować wszystko! Wszystko poza półkami z bagażników, które zostawiliśmy w salonie… Ale to nic, w końcu nikt nie spodziewał się hektolitrów pojemności.

Zajęliśmy miejsca i ruszyliśmy w trasę.  Ja Micrą, a moja redakcyjna koleżanka Jukiem. Z racji tego, że miałem styczność z mikrusem wcześniej, wiedziałem jak się zachowuje w trasie. Jest przede wszystkim stabilniejszy niż się spodziewałem. Wąskie opony i mały rozstaw osi nie są wróżbą stabilnej jazdy, ale tutaj nie czułem większego dyskomfortu. Nawet podczas wyprzedzania tirów itp. Micra jest zwarta i nie “lata” po całej jezdni. Zakręty czy łuki nie były dla niej problemem, nawet przy prędkościach autostradowych. Czułem się po prostu pewnie, czego ciężko się spodziewać po aucie tej klasy. Jedyny rzeczywisty brak jaki czułem w trasie to brak mocy. O ile 100 koni to jest minimum do żwawej jazdy w mieście, to na autostradzie czujemy czym jedziemy. Możliwe że te 17 koni z Juke’a w Micrze poprawiłoby sytuację zauważalnie. Drugi brak jaki odczułem to raczej fanaberia, ale w trasie fajnym gadżetem jest aktywny tempomat, który dostosowuje prędkość do pojazdu przed nami lub, inaczej mówiąc, po prostu wyhamowuje do bezpiecznej odległości i ją utrzymuje. W trasie cudowna sprawa, automatyzacja jazdy to przyszłość, wcale nie taka daleka. Mimo wielu technologii na pokładzie Micry, tego mi zabrakło, ale to w stu procentach zrozumiałe. W końcu to samochód do miasta. Ostatnią uwagę jaką mam to wygłuszenie. W środku powyżej 120 km/h zaczyna się robić głośno, ale świetny system audio od Bose rozwiązuje ten problem szybko. Poza tym, to kolejny problem trasowy, a to nie do tego stworzono ten samochód. A co u Kasi?

Katarzyna pierwsze na co zwróciła uwagę podczas postoju to właśnie głośny szum wiatru przy wyższych prędkościach. Poza tym, zmora małych silników, czyli brak mocy. Co za tym idzie, aby nasze samochody utrzymywały w miarę rozsądne prędkości, wskazówka od obrotów utrzymuje się powyżej 2,5 tysiąca, a to nie wróży zbyt ekonomicznego spalania. Oba auta spaliły około 8-9 litrów, nie jest to dużo, ale myślę że przy odrobinie większej mocy udało by się zbić tą wartość o litr lub nawet dwa.

Poza typowo “miejskimi” problemami nie spotkaliśmy się z jakimiś niespodziankami podczas prawie 1000 kilometrowej trasy. Auta te nie są krążownikami, które połykają trasy w niezauważalny sposób, ale tego też się spodziewaliśmy. Myślę, że każdy zakładał trochę gorsze wyniki końcowe tego testu. Nissan zaskoczył nie tylko mnie jako petrol-head’a, ale też moich kolegów z redakcji. Pytanie “to serio jest Micra? Ta micra?” słyszałem nie raz i to nie jest bezpodstawne. Metamorfoza jaką przeszła jest godna podziwu, a dojrzałości może się uczyć niejeden “mieszczuch” z konkurencji, która powinna się mieć na baczności. Nie bez powodu Micra jest hitem sprzedażowym Nissana, a ta wielka zmiana przyniesie na pewno same korzyści.

Jeśli chodzi o  Juke’a, ten nie zmienił się za wiele, został udoskonalony, poprawiony, ale nie przeszedł tak znaczącej kuracji jak mniejsza siostra. Jest to auto, które świetnie spełnia swoje zadanie – bycie miejskim suvem, dającym poczucie bezpieczeństwa i niesprawiającym problemów właścicielowi. A przy okazji ma się wyróżniać stylistycznie. Taki właśnie jest. Ma kilka wad, jak te wygłuszenie czy trochę zbyt plastikowe wykonanie, ale to są kwestie nieuniknione.

W moim odczuciu są to dwa naprawdę udane samochody, które poza tym, że spełniają swoją miejską role, są uniwersalne. I to jest cecha, którą w tym tekście chciałem udowodnić.

Reklama