Po wielu dniach spędzonych na rykowisku, przyszedł ten czas, kiedy jelenie ucichły. Tropienie i obserwacje tych zwierząt byłi niezwykle emocjonujące. W tym roku pozostały już po tym widowisku tylko wspomnienia i fotografie. Każdy dzień bycia tam, razem z nimi, był fascynujący, ale jeden z nich zapamiętałem najbardziej. To spotkanie z dorodnym bykiem.
Kiedy wynurzył się z morza biebrzańskich traw, serce zabiło mocniej. Zmarznięte dłonie, po rannym przymrozku, ledwie trzymały aparat, aby móc zamknąć w kadrze jednego z pierwszych hejnalistów tegorocznego koncertu – tajemniczego, uroczego uwodziciela łań. Byłem przemoczony do suchej nitki, jednakże chęć sfotografowania tego byka była tak silna, że nie myślałem ani o sobie, ani o trudach jakie się z tym wiązały. Ważny był on i to, aby spojrzeć mu prosto w oczy, porozmawiać ze sobą. Nie miałem szans – moje gardło i porykiwanie, jakie z siebie wydawałem (naśladując jelenie), nic nie znaczyło przy jego potędze głosu. Kiedy zaczynał ryczeć, inne byki milkły. Następowała po tym cisza tak niezwykła, że słychać było jedynie bicie mego serca oraz szum wiatru i falujących na nim traw. Udało mi się. Mam go. Zamknąłem króla rykowiska w kadrze mej magicznej skrzynki. Teraz wracam wspomnieniem i dzielę sie tą radością tu z Wami.
Gdy ten jesienny koncert dobiegł końca, zatęskniłem za zmianą siedliska. Moje kanu poniosło mnie drogą wodną, aby pokłonić się innym zwierzętom z Biebrzańskiej Krainy. Ta łódź jest dla mnie bardzo ważnym przedmiotem. Każdy z Was ma zapewne rzeczy, które są mu szczególnie bliskie, które pomimo tego, że są martwe, mają swoją duszę.
Dla mnie, poza nożem, kijem czy tomahawkiem, takim wyjątkowym “przyjacielem” jest też moje kanu. Łódź ta od wielu lat towarzyszy mi podczas wodnych wypraw. Razem z nią przemierzamy dzikie zakątki rzek i jezior. Wciskamy się w trzciny lub ochoczo tniemy taflę wody, kierując się na wprost, w stronę słońca lub srebrzystej łuny księżyca. To dzięki tej łodzi, bezdyskusyjnie razem z nią, odkrywamy niezwykłe tajemnice wodnego świata przyrody.
Fotografię Szarego Wilka w kanu zrobił mi jak zwykle mój przyjaciel – Tomasz Michałowski.