29,99+VAT

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Od blisko trzech lat codziennie kładę się od stóp do głów czyjąś krwią obryzgany. Po kolejnej nieprzespanej nocy snuję się pogrążony w letargu z łbem nabitym przekonaniem, że ten świat jest pełen morderców, gwałcicieli, dusicieli i innej maści zwyrodnialców zdolnych do najprzemyślniejszych wynaturzeń.

Chociaż mój świat wygląda pozornie dokładnie tak, jakim zostawiłem go wczoraj, wszystko wydaje się coraz bardziej podejrzane, jakieś z kontekstu wyrwane, jakby tylko scenografią było spektaklu ze mną w roli głównej. Zwyczajną dziurę w ziemi kojarzę z czyjąś mogiłą lub tajemnym przejściem w zaświaty albo inną jakąś rzeczywistością alternatywną, do której przeskoczyć mogę lub, co gorsza, w najmniej spodziewanym momencie zostać wciągniętym.

Na każdym kroku wydaje mi się, że napotkany poczciwy staruszek jest bezlitosnym pedofilem, ekspedientka nocną prostytutka, sąsiadka wygłodniałą heroinistką, policjant skorumpowanym socjopatą i nawet chłopaka córki się boje, bo jego dobre maniery są podejrzane i stanowią tylko przykrywkę ukrytych dewiacji i morderczych tendencji. Nawet kilkuletnich kolegów syna czujnie lustruję, zastanawiając się czy plamy na ich ubraniu to na pewno tylko agrestowy kisiel, czy może są to organiczne wydzieliny kosmicznej bestii, z którą jeszcze wczoraj mogli mieć do czynienia w bezpośrednim starciu na śmierć i życie. Kamerkę komputera zaklejam. Nawet telewizora. A tym bardziej unikam komórki w obawie przed czujnym okiem i uchem agencji obcych wywiadów, dybiących na moją prywatność i spokój duszy.

I tak w paranoi coraz większej czas spędzam, w podświadomym wyczekiwaniu Armagedonu, co zmiecie mnie wraz z całym tym brudem, zarazą i hucpą. I już paranoi tej ciągłej serdecznie mam dość, a jednak im bardziej się boję, tym szybciej „OK” na pilocie naciskam, kolejną czołówkę mordując. Najwyższa pora odłączyć Netflixa….

Reklama