Rachunek sumienia 2020

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Wpisy typu “w okresie świąteczno – sylwestrowym warto się zatrzymać, by dokonać rachunku sumienia” stały się pewnego rodzaju corocznym rytuałem. No i chyba nic dziwnego – wigilijne stołowanie prowokuje do rodzinnych analiz, a sylwestrowe hulanki poniekąd zmuszają do weryfikacji przyjaciół. Tak w wielkim uproszczeniu oczywiście i w pierwszej kolejności. Znamy to już dobrze, z biegiem lat weszło w krew, więc możemy pokusić się o research doświadczeń już kilka dni wcześniej.

Wiadomo, że tegoroczne rozważania to jazda bez trzymanki. Samo wyróżnienie wydarzeń w kraju i Świecie z 2020 r. kreuje w mojej głowie wizję machającego zza grobu Orwella – “a nie mówiłem?!”

Pandemia, strajki, obostrzenia, kary za ich nieprzestrzeganie, problemy w służbie zdrowia, kwarantanna, choroby, śmierć, inwigilacja, konflikty z policją, bezrobocie, upadek przedsiębiorstw, brak rozrywki, gorące dyskusje, polaryzacja społeczeństwa i eskalacja konfliktów, rozstania, rozwody, mocny strzał w kościół, fake newsy, chaos informacyjny, spiskowe teorie, szczepionki, czipy, bunt wokół 5G, reptilianie, pedofilia, zakazy, nakazy i te pierd*olone maseczki.

A “wielki brat” liczy szekle.

Wyliczanka dość dołująca, w której nie do końca wiadomo co jest prawdą a co fikcją. Człowiek zagubiony, bez poczucia stabilnego gruntu to z reguły człowiek nieszczęśliwy.

Więc gdzie szukać powodów do radości w tym przedświątecznym klimacie? Co ustanowić swoją bezpieczną kotwicą?

Myślę, że w tak zagmatwanej rzeczywistości moje powody do radości dla innych mogą być powodem do płaczu. I odwrotnie.

Od początku pandemii pewne było, że to będzie rok – test, który sprawdzi nas wielowymiarowo, uwzględniając w hierarchii ważności najpierw sferę uczuciową psychiki człowieka, a potem zaradność jaskiniowca w trosce o przetrwanie.

Jak więc obiektywnie podejść do rachunku sumienia w obliczu tak trudnych okoliczności z zewnątrz? Czy stać nas jeszcze na szczerą w stosunku do siebie ocenę własnego zachowania? Bo, że z osądzaniem innych nie mamy problemu, to wszyscy wiedzą. A chodzi o to, by chociaż ten jeden raz w roku skoncentrować się na sobie.

Czy dbałem o relacje rodzinne? Czy zapytałem o samopoczucie moich znajomych? Czy wsparłem ich, gdy rząd zablokował im możliwość prowadzenia działalności? Czy dbałem o zdrowie psychofizyczne swoje i moich najbliższych? Czy byłem miły? Czy użyłem empatii? Czy potrafiłem docenić to, co mam?

Psycholog powinien ważyć słowa i dobierać je w sposób nienaganny, dlatego przy każdym wpisie budzą się we mnie wewnętrzne konflikty pomiędzy potrzebą absolutnej szczerości a poczuciem troski i życzliwości. Za każdym razem muszę gasić wewnętrzny pożar, żeby wyjść z niego w miarę godnie. Nie zawsze mi się to udaje, ale teraz może się wstrzelę.

Nie ma potrzeby dzielić się publicznie wnioskami. Dialog z sobą to przede wszystkim dialog wewnętrzny. Z pewnością w którymś miejscu każdy z nas zawiódł, bo jesteśmy tylko ludźmi i wolno nam popełniać błędy. Szczególnie w obliczu kryzysów. Grunt to w takim przełomowym momencie każdego roku z odwagą spojrzeć na siebie przez pryzmat spojrzeń i odczuć drugiego człowieka i przyjąć pokornie naukę na przyszłość.

Autokrytyka na fali wydarzeń z 2020 r. to emocjonalny rollercoaster. Nie mniej, zachowując wrodzony optymizm, względny obiektywizm i rozwagę psychologa podsumuję nasz rachunek sumienia falą wdzięczności – za wszystko, co mamy, bo mamy wciąż powody do szczęścia, choć wiele w tym roku straciliśmy.

Reklama