Justyna Wasilewska: Ile artystki jest w Artystce?

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Niestety nie mogłem jeszcze obejrzeć serialu, bo go nie ma, ale grałaś w tym to coś chyba kojarzysz? To bardzo ciekawy projekt według mnie, ale zanim przejdziemy do serialu jako istoty artystycznej, chciałbym cię zapytać, bo z jakiegoś powodu reżyserzy wybierają cię na role artystek, więc chyba masz coś na twarzy co wzbudza albo sugestie artyzmu, albo głęboki immanentny element sztuki. Jak się z tym czujesz?

To są faktycznie bardzo ciekawe, złożone postacie, jak to powiedziałeś/powiedziałaś, ciekawe do zagrania. Musisz zapytać tych reżyserów dlaczego tak mnie obsadzają.

Nie tłumaczył ci nikt?

Nie, nikt.

Może czują w tobie sztukę, masz w sobie sztukę?

Czy noszę w sobie sztukę? Nie wiem czy noszę w sobie sztukę, co to by znaczyło?

Nie masz czegoś takiego, że czasami patrzysz na człowieka i widzisz, że on ma coś głęboko w sobie, co uwypukla się na jego twarzy? Np. jeżeli ktoś jest głęboko nieszczęśliwy, to widzisz to na jego twarzy, więc może masz taki element sztuki na sobie?

Głęboki element sztuki?

 

To zawsze jest dla mnie zagadkowe dlaczego ktoś wybiera mnie do takiej roli, a do innej nie. Ciężko mi to stwierdzić dlaczego tak jest.

Może chciałabyś zagrać kogoś takiego bardziej przyziemnego, jakąś rozwódkę czy coś takiego?

To jest tak z rolami, które przychodzą, że zawsze w danym momencie są mi potrzebne. Przychodzą wtedy, kiedy mają przyjść, właśnie takie, a nie inne. Wtedy próbuję nie tyle zrozumieć status matrymonialny czy zawód człowieka, ale zastanawiam nad jego charakterem, naturą, złożonością i wielobarwnością. A pewnie mam coś nieoczywistego i to tak bywa, że idzie to w stronę „artystyczną”.

O to też chciałem zapytać, bo to jest drugi aspekt, który mnie ciekawi. W Nieobecnych grasz artystkę, performerkę, tancerkę, jak wiadomo w dzisiejszych czasach, wszystko jest wszystkim. Miałaś może jakieś podejście do zrozumienia sztuki współczesnej tańca?

Miałam bliskie spotkanie ze sztuką współczesną podczas pracy nad Sercem miłości. To faktycznie pierwszy raz, kiedy głębiej udałam się w taką podróż – próbę odpowiedzi na pytania o to, jakimi narzędziami operuje i jaką pozycję ma dzisiaj artysta. Próbowałam dowiedzieć się czegoś więcej, wyjść poza schemat teatru, w którym funkcjonuje od lat, który w gruncie rzeczy czerpie bardzo dużo ze sztuki współczesnej. Sam stara się być elementem sztuki współczesnej, dlatego ten rejon jest mi bliski.

Ale taniec ma jeszcze swoją taką specyfikę, że tam w odróżnieniu od teatru, gdzie można użyć słowa, aby coś zaakcentować i słowo jest jednak ważne, to w teatrze tańca czy w sztuce współczesnej tańca to jest to trochę faux pas powiedziałbym. W pewnym sensie, jeżeli już mówisz, to znaczy, że się poddałaś.

Inny jest środek ekspresji, czymś innym się opowiada.

Czy przygotowywałaś się do tego jakoś specjalnie?

Miałam miesiąc spotkań z Izą Chlewiską, która jest tancerką, performerką. Spotykałyśmy się w sali, w której na co dzień ćwiczy. Przebyła ze mną drogę praktyki performerskiej. Poszukiwałyśmy miejsc gdzie tkwi we mnie ekspresja albo gdzie ją można umieścić. Dużo było we mnie rzeczy, które Iza próbowała wydobyć. Robiła to, żeby taniec był wzięty z mojego języka ciała, żeby był moją próbą opowieści tym ciałem albo tańcem emocji.

Ja, ze względu też na taką przynależność dziewczęcą, interesuję się tańcem, chętnie lub niechętnie.

A czemu to jest przynależność dziewczęca?

Przynależność dziewczynki.

Czemu?

Tak się jakoś łączą ludzie w pary. I w jakiś sposób znam to środowisko, więc interesowało mnie zawsze w tym aspekcie to, że ona mi zawsze opowiadała o tym, iż jest pewien element ciała, który pozwala nam zrozumieć naszą głowę w lepszy sposób. Nie wiem czy ty też przeszłaś przez taką drogę?

Na pewno jest tak, że ciało i głowa nie funkcjonują osobno, że są ze sobą na tyle powiązane, że faktycznie w ciele odbija się wszystko to, co głowa ma. Na pewno były takie momenty. Ja mam naturę bardzo krytyczną, głowa sama siebie stopuje, sama siebie ogranicza.

Czyli jak już ten łokieć nie poszedł dalej to myślisz sobie acha?

Dokładnie, jest autokrytyka. Dlatego na tej drodze musiałam trochę spacyfikować krytyka w sobie. Na pewno dotknęłam takiego momentu, gdzie po prostu musiałam wyłączyć głowę i posłuchać ciała. W pewnych momentach to się udawał

A miałaś jakieś takie elementy żenady na próbach? Że myślałaś sobie, że prawa ręka znaczy smutek?

Miałam momenty „auto-żenady”, bo nie jestem zawodową tancerką. Trzeba pracować latami, żeby dotrzeć do świadomości ciała, do lekkości, do tego, żeby faktycznie ciało opowiadało to, co głowa chce powiedzieć albo żeby pozwolić ciału mówić za głowę.

Człowiek się sprawdza w takich momentach.

Dokładnie, człowiek może się zobaczyć, jak działa ze sobą samym.

A może porozmawiajmy o serialu, którego nie widziałem, bo nie mogłem go widzieć, gdyż nie wyszedł w momencie nagrywania rozmowy, ale może już jest jak go puściliśmy. Jest to ciekawy koncept, bo jak już wspomnieliśmy wcześniej, jesteś tancerką, performerką, artystką, wracasz do rodzinnego miasta, przypuszczam, że nie lubiłaś tego miasteczka, a przynajmniej nie lubiła go twoja postać w serialu. I nagle nikogo nie ma, wszyscy zniknęli i zaczyna się thriller. Jest oczywiście Sherlock Holmes. Gdybyś mogła powiedzieć coś więcej?

Co chciałbyś wiedzieć?

Dobry?

Czy dobry serial? Też nie widziałam. Mam nadzieję, że dobry.

To mogę zapytać czy dobrze zagrałaś?

To jest bardzo poruszająca, ciężka historia. Jednak sprawa kryminalna, sprawa zaginięcia jest pretekstem do opowieści o relacjach, które panują w rodzinie, o dorastaniu, o weryfikacji siebie poprzez powrót do przeszłości. Ten wątek kryminalny ma tylko albo aż trzymać w napięciu całą opowieść. Moja bohaterka musi konfrontować się z trudnymi chwilami, w których musi przewartościować myślenie o sobie, o swojej rodzinie. Nie mogę nic więcej powiedzieć, ale na pewno jest to ciekawe, bo jest wielowymiarowe.

Jak czytałem ten opis to właściwie od razu mi się rzuciło, że to będzie taka walka wielkomiejskości z małomiasteczkowością. Pani artystka przyjeżdża w moim wyobrażeniu na dość wysokim koniu.

Ja w ogóle nie mam takiego poczucia. Mila jest z małego miasta, jest dziewczyną, która miała bardzo dużą potrzebę i duże ambicje, by spełniać swoje marzenia i realizować się. Faktycznie z tego małego miasta uciekła i żyje w świecie, z którego nie pochodzi, do którego nie przynależy od pokoleń. W jednej z pierwszych scen widzimy jednak, że nie godzi się na zakłamanie tego artystycznego światka.

Ale też pewnie świat tamten nie godził się na nią.

Tego nie wiem.

Ja tak przypuszczam.

Jakoś sobie radziła w tym świecie, nie wywyższała się jako artystka. Wraca do domu jak zwykła dziewczyna i mierzy się ze stratą, z sytuacją totalnej bezradności, z sytuacją, którą trudno sobie wyobrazić. To jest zupełnie inaczej niż w przypadku śmierci bliskich osób. Nie wiadomo co się stało, nie przechodzi się żałoby, która jest bardzo trudna, ale mija i można zamknąć pewien etap. W sytuacji zaginięcia, dopóki człowiek nie znajdzie się żywy lub martwy, rodzina nieustannie przeżywa codzienną śmierć, codzienne odnalezienie. Taka nadzieja, która miksuje się z bezradną rozpaczą. To jest straszne.

Na szczęście jest Sherlock Holmes, czyli Piotr Głowacki. Długo zastanawiałem się nad to postacią i myślę sobie, że nie było chyba nikogo takiego w polskim filmie albo serialu, takiego na pograniczu choroby psychicznej i geniuszu, który, czerpiąc ze swojej przypadłości, jednocześnie jest osobą zaburzoną w jakiś sposób.

Ludzie z Aspergerem są bardzo wysoko funkcjonujący.

Mam na myśli archetyp. Począwszy od Sherlocka Holmesa, poprzez kilka seriali amerykańskich, zdaje się, że była też produkcja o lekarzu z Aspergerem, który miał niesamowite zdolności. Myślę o tym, że chyba naprawdę polscy scenarzyści nigdy nie sięgnęli po taki archetyp. Jak to wyglądało u was na planie?

Piotrek bardzo wnikliwie odbył drogę researchu na ten temat.

To trzeba bardzo delikatnie podejść do tematu.

Tak, zdecydowanie, ale on jest czuły, na pewno zrobił to delikatnie. Zresztą widziałam pracę i proces Piotrka, widziałam jak jego rola dopełnia się o małe przesunięcia.

Jakiś grymas?

Myślę, że to są bardziej wewnętrzne niż zewnętrzne objawy. Najlepiej byłoby z nim rozmawiać. To było niesamowite, że miałam naprzeciwko siebie partnera, który, ma zupełnie inne reakcje i sprawia wrażenie nie ma dostępu do emocji, nie ma poczucia empatii. W gruncie rzeczy ma się do czynienia z partnerem, który „piłeczek nie odbije”,  dlatego bardzo trudno jest wejść wspólnie w jakąś energię ale właściwie o tym to było  o zderzeniu dwóch zupełnie różnych żywiołów. Kogoś, kto funkcjonuje za jakąś skodyfikaną szybą i kogoś, kto jest nadekspresyjny.

To na pewno było wyzwaniem, ale cieszę się, że ci się udał.

Zobaczymy czy mi się udał.

Żeby nie było, że będzie kicha, a ja to chwalę. Serial związany jest również z akcją społeczną, wydaje mi się, że warto o niej powiedzieć dlatego, że to jest taki temat, który może nie jest aż tak promowany w mediach, może te kwestie zaginięć są przez jakiś na pierwszych nagłówkach, a potem ludzie zapominają, a to są nadal tragedie życiowe, które po prostu ciągną się przez lata. Jeżeli mogłabyś powiedzieć coś więcej na temat samej akcji?

Kiedy ta akcja się zaczęła, byłam zdziwiona jak wiele osób, co roku w Polsce znika bez śladu. Skala jest ogromna, to jest 18 000 osób rocznie, czyli małe miasteczko. Faktycznie, większość z tych ludzi po jakimś czasie się znajduje, ale jest bardzo wielu ludzi zaginionych od lat. To jest straszne, że ludzie są skazani na czekanie, nie są w stanie nic zrobić. Muszą czekać w absolutnej niewiedzy, w domniemaniach, w milionach scenariuszy, które same snują się w głowie. To było dla mnie bardzo przejmujące doświadczenie czytać listy rodzin zaginionych.

Ta niewiedza jest najgorsza.

Tak, ta bezradność i niewiedza musi być po prostu potworna. Mam nadzieję, że świadomość społeczna wzrośnie. Może dzięki temu ktoś wróci do domu.

Zapraszamy na serial Nieobecni w Player.pl.

Zapraszamy serdecznie!

 

fot.: materiały prasowe TVN

Reklama