Zdarza się Wam napisać do kogoś słowo, smsa, czy to wiadomość na mediach społecznościowych, żeby mieć pewność, że ta osoba, do której piszecie, nie odezwała się chwilę wcześniej tylko dlatego, że była w potrzebie? Piszecie te dwa słowa, pytanie, zdanie, cokolwiek, coś, żeby można się było chwycić tej myśli ulotnej, że to jednak z powodu tego, że się lubimy, zostałam/em poproszony o tę pomoc nie tylko, dlatego, że dam radę. Także wysyła się tę wiadomość i najpierw chwilkę czeka na odpowiedź. Bo przecież człowiek zabiegany jest, nie ma czasu, ciągle gdzieś coś, sami tak mamy, więc co się dziwić, że odpowiedź nie przychodzi w ciągu kilku minut. A później się już zapomina i o wyświadczonej przysłudze i w ogóle nawet trochę o tej osobie, bo kontaktu brak, więc mózg zaprząta sobie głowę zupełnie kimś innym, aż tu nagle po kilku tygodniach, miesiącach kilku, bądź kilkunastu jest kolejna wiadomość z drugiej strony, chęć kontaktu, rozmowy, czyli fajnie…?
A nie, jednak niefajnie, bo to znowu prośba o pomoc, chwilowe zwarcie w kontakcie, napiszę, uśmiechnę się, ba, zapytam – co u Ciebie? Nagle kurtuazja się pojawia, nagle pojawia się radość z tego, że pięć lat temu przez trzy lata człowiek pił wspólnie wódkę i takie tam. I wtedy, jako człowiek pomocny należy zrobić jedną prostą rzecz – nie odpisywać wcale, nie dać się zagaić udawanym cześć, co słychać? Bo po tym cześć, co słychać na pewno padnie, a wiesz sprawę mam. Tak więc nie dać się, nie opuszczać zbroi, bo beczkę soli, kiedyś, jakoś no wiadomo. Nie dać się, nie poddawać, albo napisać, że hej, że na pomoc, czyli realne wykorzystanie mniejszych/większych zdolności nie ma czasu, że się nie da pomóc, ale jest ta i ta osoba, która chętnie się tym zajmie za pieniądz solidny.
Później przyjdzie wiadomość, że spoko, że sama ta osoba da sobie radę. Na razie. Po na razie kontaktu już nie będzie nigdy. Bo po pomoc, wsparcie, będzie się taka osoba zgłaszała do innych ludzi, którzy z poczucia wewnętrznej dobroci serca lub innych pobudek wesprą.
Czy słuszne to zastanawianie się nad tym, że ktoś pisze tylko w jakiejś sprawie, bo przecież każdy czasem jest w mniejszej lub większej potrzebie i wertuje wtedy w swojej głowie znajomych, którzy akurat mogliby pomóc? Słuszne, czy niesłuszne?
To już faktycznie zależy od konkretnej sytuacji. Warto jednak wziąć pod uwagę, czy człek się kontaktuje tylko, gdy nasze zdolności/znajomości/cokolwiek mogą pomóc, czy zdarza się też chociażby korespondencja świąteczna? Wiele zależy też od podejścia do konkretnego tematu, bo niby owijanie w bawełnę nie jest wskazane, w końcu jesteśmy dorośli. Jednak, jeśli ktoś kontaktuje się, bo wie, że jesteśmy w stanie polecić kogoś/coś to jasne, fajnie, że pamięta, że się na tym znamy, ale jeśli od razu dana osoba wpada w ton, hej, umiesz, rób, czyli coś w stylu: cześć, co słychać, mam sprawę, no, wiesz, fajnie jak to dla mnie zrobisz, na dziś. Wtedy warto się zastanowić i samemu dokonać wyboru, bo niby ktoś względem nas będzie miał dług wdzięczności, ale to dość ulotna kwestia. Jednak jest jedna ważna sprawa, przy odmowie nie należy się martwić, że ktoś sobie nie poradzi bez nas, bo sobie poradzi tylko drogę będzie miał o kilka kliknięć dłuższą, bo prawda dzisiejszego świata jest następująca: jeśli nie dasz mi twierdzącej odpowiedzi w ciągu kilku, bądź kilkunastu minut to po prostu mogę napisać do kogoś innego, bardziej chętnego do „pomocy”.
Także odmawiajmy bez wyrzutów sumienia.