Alceo Dossena. Artysta czy fałszerz?

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Tytan pracy. Dużo czasu spędza w pracowni, gdzie z chropowatych bloków marmuru wyłaniają się kolejne rzeźby do złudzenia przypominające dzieła Donatella i Giovanniego Pisano. Gdy sięga po dłuto nie zwraca uwagi na perlące się na czole krople potu. Liczy się tylko wydobyte z marmuru dzieło i on sam. Alceo Dossena. Kim był naprawdę: artystą czy genialnym fałszerzem?

Ubogi rzeźbiarz

Urodził się 8 października 1878 roku w Cremonie. Wychowany w biednej rodzinie, Dossena spędza czas włócząc się po wąskich, krętych, kamiennych uliczkach cenionego w średniowieczu miasta. Romańsko – gotycka katedra obłożona jasnym marmurem, baptysterium i Palazzo Comunale, w którym wystawiono skrzypce Stradivariusa, to najsłynniejsze zabytki, które oferuje Cremona. Alceo widzi je nie raz.

Bardziej od zabytków pociąga go rysunek i rzeźba. Kilkanaście lat później Dossena osiedla się nad Tybrem, gdzie ma niewielką pracownię. Niemal przez cały wolny czas pracuje nad warsztatem, z coraz większą łatwością wykonuje ręce, usta i nosy postaci. Sen z powiek spędzają mu dwa problemy. Po pierwsze pieniądze, po drugie zamówienia. Dossena nie ma znajomości, nie mówiąc o środkach potrzebnych na stworzenie indywidualnej wystawy. Właśnie wtedy życie Alceo gwałtownie przyspiesza.

Przypadkowe spotkanie

W 1916 roku Dossena przyjeżdża na święta do Rzymu. Nikt w rodzinie nie wie, że niebawem zostanie okrzyknięty jednym z najsłynniejszych fałszerzy na świecie. Jest zmęczony słabo płatną pracą w garnizonie w Poggio Mirteto, nie stać go na świąteczne prezenty. Dlatego sięga po dłuto i zamyka się w warsztacie. Jak zahipnotyzowany patrzy na wydobywającą się z marmuru postać Matki Boskiej.

Znany od wieków temat pociąga go bardziej niż sztuka nowoczesna, za którą nie przepada. Wizyta w Rzymie jest dla Dosseny ważna także z innego powodu. Poznaje handlarza dziełami sztuki i złotnika, Alfreda Fasoliego. To właśnie on jako pierwszy zwraca uwagę na stary, przypominający antyczne dzieło relief, mimo że wcale nim nie jest. Fasoli oferuje Alceo niemal sto lirów i dalszą współpracę. Dossena zgadza się bez wahania.

Twórca bez zarzutu

Reklama

Współpraca układa się doskonale. Dossena jest sprawnym rzeźbiarzem. Tworzy w glinie, drewnie, kamieniu, wkrótce też w marmurze. W czasie gdy Alceo podrabia antyczne posągi, Fasoli zdobywa klientów.

Jednym z pierwszych zamówień rzeźbiarza jest mierzący blisko 1,7 metra posąg Ateny. – Wygląda jak prawdziwy, Dossena słyszy któregoś dnia pochwałę z ust Alfreda, jednak sam patrzy niewzruszony na dzieło. Brakuje w nim życia.

Po chwili wahania dodaje do niej matową, o autentycznej twardości patynę. Efekt przechodzi najśmielsze oczekiwania. Praca wygląda jak oryginał. Z niesłabnącym zapałem Alceo kopiuje, m.in. dzieła Simone Martiniego, Donatella i Giovanniego Pisano. Krytycy i marszandzi zgodnie przyznają, że są to prawdziwe dzieła sztuki. Nikt nie zdaje sobie sprawy, że wystawiane na aukcjach rzeźby są w rzeczywistości bardzo dobrymi fałszywkami.

Alceo, jak radzi mu Alfred, trzyma język za zębami. Sekret nie może wyjść na jaw. Tym bardziej, że po raz pierwszy Dossena nie musi martwić się o zlecenia. Te napływają szerokim strumieniem, i choć fałszerz dostaje małe zaliczki za wykonaną pracę, a jego dzieła bywają licytowane za sumy kilkaset razy większe, nie musi martwić się o klientów.

Niektóre z prac, jak wyrzeźbiony w marmurze sarkofag Mino da Fiesole nabywa bostońskie Museum of Fine Arts. Dossena jest zachwycony. Odkąd zaczął podrabiać prace renesansowych mistrzów, marzy o samodzielnej wystawie. W końcu jak wspomniał Mark Jones, autor publikacji o fałszerzach: fałszerstwa są niezmiennie portretami ludzkich pragnień. Każde społeczeństwo, każde pokolenie fałszuje rzeczy, których najbardziej pragnie. Wtedy w życiu Dosseny następuje nieoczekiwany zwrot o sto osiemdziesiąt stopni.

Ja, fałszerz

W 1927 roku umiera żona Alceo. Dla rzeźbiarza nastają ciężkie czasy. Po raz pierwszy od dawna musi pożyczyć pieniądze. W trakcie rozmowy z antykwariuszem dowiaduje się, ile zarabiają na jego pracach pośrednicy. Dossena jest wściekły. Nie interesują go zarobki innych, czuje radość, gdy sięga po dłuto i tworzy kolejne wybitne dzieło. Pieniędzy ostatecznie nie dostaje. Dlatego postanawia się zemścić. Najmocniej dostaje się marszandom i krytykom.

Jacob Hirszch, ceniony antykwariusz, znajduje się na szczycie listy wrogów Alceo. Jest przerażony, gdy słyszy, że posąg Ateny, który nabył, to doskonała mistyfikacja. Najbardziej na świecie boi się, że jego dobre imię zostanie zbrukane. Dla marszanda to prawdziwa katastrofa, o wiele większa niż utrata niemałego majątku. Nic dziwnego, że zaprzecza szerzącym się plotkom.

Reklama

Dopiero spotkanie z Alceo zmienia wszystko. – Utrąciłem dłonie Ateny specjalnie na życzenie klienta, przekonuje rzeźbiarz, i pokazuje palce posągu zaskoczonemu Hirszowi. – To niemożliwe, żeby przetrwały tysiąclecia w nienaruszonym stanie, słyszy na koniec. Ten argument ostatecznie przekonuje Jacoba, że Atena, rzeźba, która przeszła przez jego ręce, to falsyfikat.

Fałszerz a może artysta?

Trudno odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie. Z jednej strony Alceo Dossena, genialnie podrabiał antyczne i renesansowe posagi, jednak bardziej od prac konkretnych artystów interesował go duch konkretnej epoki. Nie był też fałszerzem, nie brał udziału w sprzedaży swoich dzieł. Kim więc był? Wielu nazywało go artystą. Posiadał pracownię, w której godzinami przesiadywał, a ostatnie lata życia – tak jak wielu uznanych malarzy, architektów i rzeźbiarzy, przeżył w ubóstwie. Sam Dossena mówił o sobie, że jest rzemieślnikiem. Artysta czy fałszerz? A może Dossena tworzył zagadkowe dzieła sztuki tylko inspirowane antycznymi i renesansowymi rzeźbami?

Reklama