Content, treść i człowiek. Trzy przenikające się sfery, dobrze prowadzonej komunikacji online. Jasne punkty odniesienia, bez względu na to czy sprzedajesz produkt, budujesz swój ekspercki wizerunek czy angażujesz się pro bono we wspieranie jakiejś idei. Możesz niedowierzać ich mocy sprawczej. Możesz wątpić w ich skuteczność. Możesz być zatwardziałym ateistą w kwestii social sellingu. Możesz wszystko, tylko po co sobie szkodzić?
Zacznijmy od contentu, de facto tłumaczonego literalnie jako „treść”. Obszerne pojęcie mieszczące w sobie wszelkie formaty działające na percepcję. W potocznym rozumieniu, będą to ilustracje, grafiki, zdjęcia, video. Do tego niezliczone podkategorie, takie jak infografika, gif, timelapse etc. Krótko mówiąc, wszystko czym udaje się rejestrować rzeczywistość lub tworzyć przekaz wizualny. Nie zapominajmy o oddzielnej sferze audio, reprezentowanej m. in. przez podcasty. Contentem jest również sam tekst. Blogowy artykuł, wpis na Twitterze czy ankieta na LinkedInie.
Ale uważaj! Przesadnie skupiając się na contencie, łatwo ulec złudzeniu, że użytkownikom wystarczy dostarczać jedynie wizualne błyskotki. Jednak czym innym jest jednorazowe poderwanie podchmielonej panny na imprezie, a czym innym zbudowanie relacji z wymarzoną partnerką. Zainteresować, zatrzymać na dłużej, skłonić do regularnego zaglądania na nasze profile. To wymaga pełnego zaangażowania, cierpliwości i odpowiadania na potrzeby drugiej strony.
I tu cała na biało pojawia się treść. Treść rozumiana jako wartość, przekaz, wiedza, insight. Nawet prosty rysunek satyryczny niesie informację, kiedy sarkastycznie kwestionuje powszechne prawdy. Instagram przestał być wyłącznie targowiskiem próżności dla blondynek. Widać to po rosnącej popularności formatu karuzela, dziś kluczowego w działaniach wizerunkowych na tej platformie. Taka karuzela, to połączenie maksymalnie 10 slajdów. By ułatwić sobie jej przygotowanie, jako główny element graficzny stosuje się np. tekst. Oczywiście wykorzystanie tekstu wymusza dbałość o wartościową treść!
Ostatnim aspektem ŚWIETNEJ TRÓJCY jest człowiek. Człowiek który nas reprezentuje, bo w mediach społecznościowych chodzi o rozmowę i interakcję. Marka, ma mniej lub bardziej sformalizowane zasady kontaktu z odbiorcami. Co innego komunikacja właściciela, pracownika, szeroko rozumianego ambasadora, prowadzona z poziomu prywatnych profili. Bez cedzenia każdego słowa i pilnowania znaków diakrytycznych.
Influencer to też człowiek. Problem w tym, że nie zawsze jego osobowość pasuje do wizerunku marki. Dobry influencer w dyskretny sposób łączy swoją prywatność z promowanym produktem. Tyle jeśli chodzi o teorię. Niedawno jedna z influencerek relacjonowała pogrzeb swojego ojca. Dość nietypowe? Na pewno zastanawiające, zwłaszcza w kontekście połączenia tematu uroczystości pogrzebowej z następującą refleksją: „Wreszcie przydały się na coś rajstopy z częściowo recyklingowanego plastiku, które dostałam od (tu nazwa marki). Mam nadzieję, że nie porwę ich od razu i jeszcze się przydadzą. ;)”
Oj tak, oby się dobrze nosiły na jeszcze nie jednym pogrzebie. Ku chwale planety!
Dla odmiany poważniejszy przykład też w formie cytatu. „Powinniśmy powołać nowe centrum zarządzania informacją. Z pięknymi ludźmi, którzy się pięknie komponują na Instagramie, TikToku i wszystkich nowoczesnych środkach przekazu. Mają dużo uroku osobistego i wspaniale sprzedają opowieść w ramach toczącej się rywalizacji. Tylko musimy to robić nowocześnie. Nie paździerz, z którym najczęściej w Polsce mamy do czynienia.” To Jacek Bartosiak o armii nowego wzoru, konkludujący debatę poświęconą polskiej polityce wschodniej.
Atrakcyjnie, treściwie i z uwzględnieniem pierwiastka ludzkiego. Nie paździerz.