– Dobry wieczór Państwu, z Festiwalu Filmów Polskich w Gdyni wita was Grzegorz Kapla, z nami jest Anita Sokołowska, gwiazda serialu „Przyjaciółki”.
– Haha! To o tym będziemy rozmawiać?
– Nie, ale jakoś tak zacząłem.
– Tytułujesz mnie trochę haniebnie.
– Dlaczego?
– Gwiazda.
– Nie lubisz tego, co robisz?
– Kocham to, co robię, uważam, że jestem jedną ze szczęśliwszych osób, ponieważ moja praca jest moją pasją, w której się spełniam. Jestem szczęśliwa, tylko protestuję na miano gwiazdy.
– Nie było w tym ironii, ludzie robią różne rzeczy. Niezależnie jednak od tego, co robią, chodzi tylko o to, żeby to robili z pasją. Jeżeli to robią z pasją i są szczęśliwi to w czym rzecz?
– Pamiętam taką anegdotę, którą kiedyś opowiadał Kobuszewski – jest w niej wszystko na temat statusu gwiazdy w tym
kraju. Wołają Go Panie Janie – nasza Gwiazdo, a on mówi: Jaka ze mnie gwiazda? Ja rano po bułki chodzę i mleko.
– Angela Merkel też chodziła po bułki, tak mówi telewizja.
– Tusk też chodzi po bułki – pewien portal plotkarski donosi, ale śmieję się z tego, bo po prostu myślę, że w Polsce status gwiazdy może tak naprawdę mieć z 10 osób. Ale to jest bardzo miłe, że tak mnie nazwałeś. Myślę, że jestem osobą rozpoznawalną, popularną, żadną gwiazdą.
– Czyli nie musisz chodzić po bułki?
– Nie, ja chodzę po chleb razowy.
– A czy mogę zapytać ile kosztuje chleb?
– Zależy z jakiej piekarni, kilogram to już ze 12, 13, 16 złotych.
– Nie chcesz powiedzieć o Twoim nowym projekcie, więc pytam o co innego.
– Nie chcę opowiedzieć, bo boję się zapeszyć. Wiesz jak to jest, ktoś coś mówi, opowiada, a potem się okazuje, że długi czas jest do spełnienia marzenia. Wyśniłam marzenie, jestem na dobrej drodze, żeby je realizować. Jest to serial. Stawiam kropkę.
– Taki, który będzie trwał przez 9 lat?
⁃ Jak „Przyjaciółki”?
– Tak, czy taki 10 odcinkowy?
– Jeśli znajdę takiego widza, który będzie chciał oglądać mnie przez 9 lat to go nie puszczę.
– Masz takiego widza.
– Mam, ale musiałabym zrobić coś w formacie „Przyjaciółek”, a mój pomysł na serial jest zupełnie inny, to krótki format, mieszający konwencje i stylistyki w narracji.
– Jesteśmy w Gdyni i rozmawiamy o kinie.
– Właśnie zobaczyłam „Najmro”, fantastyczny film. Bardzo potrzebowałam takiego kina. Mam poczucie, że my w Polsce trochę nie potrafimy się bawić konwencjami, ale być może za mało oglądam. Sporo pracuję, jestem matką, więc nie mam tak dużo czasu, na zaspakajanie swoich potrzeb jeśli chodzi o kino czy seriale. Wydaje mi się jednak, że nie lubimy kina gatunkowego.
– W sensie, komedii kryminalnej?
– Komedia kryminalna, pastisz, z przymrużeniem oka, trochę komiksu,
– Jest miłość, rewelacyjne zdjęcia.
– Zdjęcia są wspaniałe, jest też dynamika w opowiadaniu, dowcip, dystans, zabawa konwencją, świetne aktorstwo, dobre dialogi – to wszystko znajdziesz w filmie „Najmro”
– Tak, światowy poziom. „Mistrz” też światowy poziom i światowy temat. Są filmy, z którymi możemy bez wstydu wyjść do świata i ludzie, którzy wchodzą na rozrywkowe kino nawet w przypadku „Mistrza” spokojnie sobie z tym poradzą.
– Miałam taki znak zapytania przy „Najmro”, bo wszystko się dzieje w latach 80. Po czym nagle wchodzimy w czas współczesny, lata 90., mafia i trochę już wiemy, trochę pamiętamy – obawiałam się, czy moja bańka – która mi się podobała zaraz nie pęknie, nie zostanie przekłuta i czar pryśnie, aż mnie skręciło, ale nie, pointa filmu, historia, napięcie, wszystko absolutnie się zgadało do samego końca.
– To komiksowy film.
– Tak i świetnie. Nowa narracja w kinie. Okazuje się, że jak ktoś wie co chce opowiedzieć poprzez film, jest przygotowany, to może zrobić wszystko i to jest super.
– Chwalimy bardzo „Najmro”, „Mistrza” też.
– Z przyjemnością zobaczę, bo bardzo lubię Piotrka Głowackiego, uważam, że jest totalnie zdolnym artystą.
– Udźwignął to.
– To przede wszystkim bardzo przejmująca historia.
– Tak, bardzo przejmująca w taki sposób, że można ją obejrzeć bez tego obciążenia traumą. Były też takie filmy jak „Mój brat Szaweł”, które były trudne do obejrzenia. Nie można ich było pokazać szerokiej widowni w rozrywkowym kinie, a ten film jest przede wszystkim o tym, że jeżeli masz wiarę, nadzieję i robisz to, co robisz dobrze, to w każdej sytuacji ocalisz to, co istotne.
– Mówisz o bokserze?
– Tak.
– Bardzo dużo pracuję w teatrze. Bawimy się tam różnymi konwencjami i opowiadamy temat rożnymi narracjami i uważam, że tak samo jak w teatrze polskim jest miejsce na różne stylistyki, różnego rodzaju teatr, tak samo powinno być w kinie. Nie ma jednego, dobrego przepisu na to jak zrobić film, który się podoba, bo wychodzę z założenia, że jeżeli coś jest uczciwie powiedziane z tzw „myślą”, to się zawsze obroni, zawsze widza przytrzyma i magnetycznie zwiąże.
– Jedną rzecz powiedziałaś dobrą, „pracuję dużo w teatrze”, a to znaczy, że teatr przetrwał epidemię.
– I tak, i nie. Przetrwał, bo musiał, bo jest nas za dużo, aktorów, ludzi, którzy żyją z teatru i za dużo instytucji, które są związane z teatrem, więc musiał przetrwać.
– A widzowie wrócili?
– W Warszawie wrócili, ale w innych miastach podobno nie wrócili. Też zorganizowanie spektaklu jest podobno teraz bardzo trudne. Ja mam odwoływane spektakle, bo o ile w państwowych teatrach możesz grać, bo masz dotacje, więc te koszty – straty są wpisane w ryzyko, to w tych tetrach komercyjnych, prywatnych to już jest trudno o tego widza. Trochę się nie dziwię, bo jednak większość z nas została mocno wyciszona przez pandemię.
– Skoro znikają artyści ze środków masowego przekazu to w ich miejsce wchodzą politycy, oni też grają.
– A jak grają! Ostatnio widzieliśmy na urodzinach pewnego dziennikarza.
– Teraz oglądamy spektakl, oni zagarnęli tę przestrzeń.
– Ale słabo grają, nie zapłaciłabym za bilet.
– Ale rozepchali się i angażowali te społeczne emocje przez ponad rok, więc przywykli do tego.
– Tak. Ja mam bardzo niestety nieciekawą i smutną konkluzję a propos tego czasu pandemicznego, jeśli chodzi o kulturę. W naszym kraju, z przykrością to mówię, ale kultura obchodzi tylko osoby, które się zajmują kulturą, dla naszego państwa, rządzących, kultura w ogóle nie jest priorytetem, właściwie jest żadnym sprawą, jest pomijana, spychana na margines, nikt nie dba o przestrzeń intelektualną, artystyczną – to wielki błąd, który napewno będzie miał swoje reperkusje. Bez kultury człowiek nie istnieje.
– Sprzedaż książek bardzo poszła.
– Super!
– Tego się udało nie zepsuć.
– Świetnie, naprawdę. Ale cały sektor związany z kulturą, wystawy, muzea, spektakle, koncerty, masa osób związana z przestrzenią artystyczną…
– Tak, ci wszyscy, którzy ustawiali dźwięk i światła na koncertach.
– Ludzie albo zmieniali zawody, jeśli potrafili, albo wracali na garnuszek do swoich rodziców.
– Powiedziałaś, że teatr ma szansę, a kino? Skoro jest 20 tysięcy otwarcia dla niektórych filmów to mało.
– Chcemy, żeby ta rozmowa była optymistyczna czy nie?
– „Najmro” miał 70 tysięcy, to budzi optymizm.
– Zobaczymy co się będzie działo w tym roku. Jesteśmy ewidentnie jeszcze przed kolejną falą pandemii.
– Miejmy nadzieję, że zaszczepiło się dość, żebyśmy przetrwali.
– Nie zaszczepiło się dość, wiesz, że nie. Dość może w Warszawie, a to nie zmienia faktu, że te wszystkie mniejsze ośrodki są ciągle w niedoszczepieniu. Mam poczucie, że jedynym działaniem, które nasz rząd robi to będzie zamknięcie nas – sektora związanego z kulturą.
– Albo nas zmusi do szczepień, ale nie może nas zmusić, bo musiałby zmienić konstytucję.
– Tak, ale widzimy co się dzieje we Włoszech, tam są najbardziej restrykcyjne powroty po pandemii. Jak nie masz szczepienia to nie możesz korzystać z niczego, wejść do metra, kina, korzystać z instytucji publicznych. Tam są najbardziej restrykcyjne zasady.
– A powiedz mi, filmy są super w tym roku, tak?
– Super, wspaniałe i cieszę się bardzo, że pomimo tych trudności te filmy albo czekały na swoją premierę albo ten rok był taki dobry. Ja ciągle czekam na premierę filmu „Furioza”, w której zagrałam. Widziałam zwiastun, byłam na planie, na którym była niesamowita energia, widziałam fotosy z planu, czuje, że coś fajnego się wydarzy. Moi koledzy i koleżanki wspaniale tam zagrali. Wejdzie inna energia!
– Taka rozrywkowa energia?
– Nie, nie rozrywkowa, bo to film o gangach kibolskich.
– Można o tym opowiedzieć na różne sposoby.
– Jak o „Najmro”. Dokładnie nie wiem jaka jest konwencja, dlatego z przyjemnością czekam na premierę.
– Jak to nie wiesz, skoro jesteś na planie, masz swoją rolę? To nie znasz całego scenariusza?
– To wszystko zależy od reżysera, tutaj scenariusz był owiany tajemnicą.
– Każdy z was miał tylko swoją kartkę?
– Swoje sceny
– Tak?
– Osoby, które grały główne role myślę, że znały scenariusz, ale chodziło o to, żeby fabuła nie wyciekła. To jest ważny film, oparty na faktach. Wszystko to po to, żeby to się nie ulało wcześniej niż powinno. To już jest super, żeby wziąć udział w takiej tajemnicy!
– Jesteś w tym kręgu wtajemniczenia, więc kto ma o tym opowiedzieć, jak nie Ty? Trzeba mieć piąty poziom dostępu?
– Tak, tak.
– Szósty poziom – montażysta.
– Albo mieć intuicje i nad-wiedzę.
– Zdarza się, że te niespodzianki są przyjemne, ale też się może zdarzyć, że są przykre.
– Tak, ale to nigdy nie wiesz tak do końca w czym bierzesz udział.
– Zawsze to jest niespodzianka?
– W wielu przypadkach jest to niespodzianka, bo co z tego, że masz dobry scenariusz, jak zostanie on źle zrealizowany. Albo co z tego, że masz słaby scenariusz, jak potem na planie okazuje się, że jest taka energia, która poniosła i powstał wspaniały film.
– Kilka lat temu może jeszcze było tak, że się nie udał dźwięk, światło, że to było takie trochę paździerzowe, ale po tym, co widzimy dzisiaj to widać, że jesteśmy w czołówce naprawdę.
– Tak, tylko pamiętajmy, że masz tu w Gdyni, selekcję najlepszych filmów, ktoś siedział nad tym i zbierał te najważniejsze, najlepsze, najciekawsze, najlepiej zagrane, z najlepszym scenariuszem, z najlepszą muzyką.
– Poziom jest wyższy niż bywał wcześniej.
– Jestem niestety dopiero drugi raz na Festiwalu – zawsze mam jakieś zajęcia zawodowe, spektakle, plan zdjęciowy, teraz też za chwilę wracam do Warszawy, bo gram spektakl, nie mam takiego oglądu, ufam Tobie w tej materii.
– Te, które widziałem naprawdę są świetne.
– Nigdy nie wiesz. Jak w teatrze masz świetnego reżysera, świetny tekst i nagle coś wydarzy się w czasie prób, że ten temat nie niesie i wieje nudą albo nie udało się uchwycić jakiegoś tematu. W filmie masz montaż, na montażu możesz sporo uratować, jak mawiał Kieślowski, możesz zrobić zupełnie inny film niż go kręciłeś.
– Opowiedz co robisz w teatrze? Co to za spektakl?
– Teraz jestem po premierze sztuki napisanej i wyreżyserowanej przez Wawrzyńca Kostrzewskiego, bardzo fajna, przewrotna analiza współczesnej pozycji kobiety w naszym świecie. Są tam trzy różne kobiety, z innych środowisk, które biorą udział w show telewizyjnym. Są poddawane różnym testom, zabiegom, pytaniom, quizom i nagle uświadamiają sobie, że są w jakiejś gonitwie i mają już dość, dość siebie, świata, męża, dzieci, i że muszą o siebie w tym zwariowanym świecie zawalczyć.
– Czyli to nie jest komedia? Komedia jest w pierwszym akcie.
– Tak, ale żonglujemy tu konwencjami – nazwałabym to tragikomedią. Słyszymy salwy śmiechu, a potem jak ludzie płaczą. To chyba najlepsza recenzja spektaklu, kiedy wiesz, ze rozśmieszyłeś widza ale jednocześnie wzruszyłeś, ze wychodzi z teatru z refleksją.
– Czego Ci życzyć? Wracamy do Twojego projektu.
– Tego, żeby się marzenia spełniały.
– Żeby Państwu też się marzenia spełniały. Dziękujemy, pozdrawiamy. Anywhere.pl na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
– Pozdrawiam i dziękuję bardzo.
Zdjęcia: Michał Buddabar
MUA: Anna Stelmaszczyk