Bieda

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

W dzisiejszym kąciku refleksyjno-narcystycznym, porozmawiamy sobie co nieco o tym, co nas, Polaków, najbardziej zajmuje od wielu lat. Jest to kwestia bycia biednym.

Wiele dyskusji natury ekonomicznej, psychologicznej, a nawet filozoficznej przetoczyło się przez polskie cielsko przez wiele lat, ale jedna rzecz pozostaje wciąż taka sama, niezależnie od wniosków w danej dziedzinie. Polaki to, kuwa, biedaki so.

I to nie chodzi tylko o biedę ekonomiczną. Bieda przenika nas na wskroś. Bieda przenika nasze kostki, bieda przenika nasze codziennostki, nasze myśli, nasz język, nasz byt po prostu. Oczywiście, wszystko jest skalowalne, nie jesteśmy ubodzy, nie dotyka nas prawdziwe problematyczne znalezienie się w pozycji bez grosza przy duszy i braku jedzenia. To jest bieda egzystencjalna. Choć zaliczyliśmy już Zachód, to nasze nikłe zarobki wciąż przyciskają nas do ziemi i smucą. Jesteśmy sami dla siebie troskliwym, smutnym ojcem, który pyta o cenę w sklepie i ze smutkiem w oczach musi powiedzieć dziecku, że nie stać nas. I to jesteśmy my. To jest pan dyrektor, który zarabia 20k miesięcznie, ma dwa kredyty, dwójkę dzieci, leasing, Państwo mu zabiera 1/3 i jadąc do Francji musi liczyć pieniądze. Myślicie czasem o tym? Albo to jest stypendium doktoranckie, które zapewnia głównie czynsz, więc pracujesz dodatkowo jako kelnerka, bo nie stać by Cię było na utrzymanie się. A kraj mówi, że to i tak dużo Ci daje, Tobie, przyszłości naukowej tego kraju. Albo to jest opłata za usługi, które wykonujesz, tylko po to, by dowiedzieć się, że owszem, ale to za darmo byśmy chcieli, bo nie mamy przewidzianego budżetu na to. I to mówi Pani, która ma torebkę z międzynarodowej firmy, która jest także imieniem i nazwiskiem jakiegoś gościa. Której też pewnie jest czasami głupio, bo kupiła tę torebkę, ale gdyby miała wszystkim wokół płacić normalnie to by nie mogła kupić drugiej. I jak drink kosztuje 50 zł w klubie to też notuje to w głowie.

I to nas przenika. To dlatego wszyscy jesteśmy nieufni wobec siebie, bo jest jakaś szansa, że ktoś może chcieć nas zrobić i nie wyjdziemy na swoje. Jak w tej bajce z Patafianami. Czytałem tę książkę, ale nie pamiętam autora. Chodziło tam o to, żeby wyjść na swoje. Każdy chciał tylko wyjść na swoje. Ale u nas się nie da. Bo nawet jak u nas jesteś w klasie średniej to jesteś europejską biedotą. Nawet jak kupisz sobie już ten garnitur Armaniego czy innego pajaca przepłaconego to i tak będzie to zeszły model, z którego się śmieją. I w ten sposób żyjemy. W uniku. Zgarbieni. Biedni, smutni, ale musimy się pokazywać. Jesteśmy krajem outletów, promocji, obniżek, krajem, gdzie średniej jakości buty to 10% naszego budżetu domowego. Jakbyście sobie chcieli panowie i panie kupić fajne najacze. 400 zł. 4k się u nas zarabia. 10%. 250 zł gra komputerowa. 40 zł drink. 15 zł piwo. To jesteśmy my. Płaczemy o te 15 zł. I myślimy o tych 15 złotych. Nawet jak już nas to nie dotyczy. Że gdzieś tam, ktoś nam nie oddał. I nie wyszliśmy na swoje.

Dlatego właśnie, apeluję do nas wszystkich. Jebać to. Dajmy sobie spokój. Nieważne. Żyj. Na co Ci ten drink za 40 zł, skoro nawet nic ciekawego nie powiesz, bo martwisz się, że go kupiłeś. Bo martwisz się, że nie wyjdziesz na swoje. Protestując, mówię – tak, jestem biedakiem, ale jestem wartościowy. Bądźmy więc tacy dla siebie.

Reklama