Dlaczego Turczynek zwano niegdyś Trupczynkiem. I nie tylko o tym

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Była tu już mowa o muzeum Iwaszkiewiczów, czas na okoliczny Turczynek. Mieści się Turczynek w sąsiedztwie podwarszawskiego trójmiasta: Brwinów – Podkowa Leśna – Milanówek. Przedzierając się przez tamtejsze lasy ku wspomnianemu Stawisku natknęłam się nań niegdyś po raz pierwszy.

Dwa okazałe zamczyska (przesadzam nieco, są to wille) wyrosłe pośród drzew-pomników przyrody zaprojektował łódzki architekt Dawid Lande, w stylu niemieckich budynków kurortowych, na życzenie przemysłowca Bonawentury Toeplitza zwanego Turkiem. Służyć miały jego córkom, zwanym z kolei Turczynkami – stąd nazwa. Podczas I wojny rezydował tu malarz Leon Wyczółkowski. Podczas II: budynki przejęli Niemcy, od ’48 mieściła się tu szkoła junaków (Centralny Ośrodek Szkoleniowy Związku Młodzieży Polskiej), później: szpital przeciwgruźliczy. W nim w ’59 zmarł Jerzy Błeszyński, brwinowski robotnik i zgubna miłość Jarosława Iwaszkiewicza, ujęta w ramach tomu listów „Wszystko jak chcesz” (na marginesie: wielka to literatura, te listy. Kto raz choć znalazł się w relacji będącej międzyludzką szamotaniną, pochłonie w przejęciu.) W owym czasie szpital, ze względu na przepełnienie oraz funkcję hospicyjną, miejscowa ludność zwała pieszczotliwie-makabrycznie: Trupczynkiem, nieprzychylnie zerkając na krążących po okolicy chrychających gruźlików.

Od lat ’80 te przekwitłe włości figurują w rejestrze zabytków i tyle z tego figurowania wynika, że otoczone siatką i otabliczkowane przestrogą „Teren prywatny” (pieczę nad willami sprawuje obecnie Urząd Miasta Milanówka), w oczekiwaniu na ewentualnych nabywców, niszczeją z wolna – wielka szkoda.

Reklama