…śmiało możesz kupić Space Stara. Dlaczego? Otóż, ten samochód, nowy, z pięcioletnią gwarancją, kosztuje jakieś 45 tysięcy. To mniej niż niekiedy konieczny wkład własny, który musisz wrzucić, żeby wziąć leasing na inne auto. To mniej nawet niż 181 kilogramów czereśni w tym kraju. Więc wiecie, opłaca się.
Czym zatem jest Space Star (nazwa nawiązuje, jak widać, do Gwiezdnych Wojen)? Otóż, jest to jak najmniejszy, najbardziej chillowy przedstawiciel powoli zapomnianej grupy hatchbacków spod skrzydeł japońskiego producenta. Silnik 1.2, 71 koni mechanicznych i niesamowity promień skrętu są w stanie zmienić podejście nawet najbardziej zagorzałego przeciwnika promieni skrętów! Dodatkowo, 900 kg sprawia, że dwóch rekordzistów w martwym ciągu mogłoby pomóc Ci przenieść to auto bez użycia lawety. A jak wszyscy wiemy, każdy zna choć jednego rekordzistę w martwym ciągu, więc jest to dodatkowy atut.
Wracając jednak do rzeczywistości, Space Star to po prostu auto. Ni mniej, ni więcej – auto. W dzisiejszych czasach, gdzie samochód stał się symbolem prestiżu etc., kwestia tego, że jest to po prostu samochód może być dla niektórych osób szokiem. Nie ma tam bowiem super nowoczesnych rozwiązań, mega niesamowitych technologii itd. Jest to natomiast jedna z najbardziej sensownych i tanich opcji na rynku dla osób, które po prostu potrzebują auta do poruszania się i zasadniczo tylko do tego.
Dodatkowo, jest to zaskakująco dziarskie autko. Przez to, że jest dość malutki, a może tego paliwka trochę jednak przyjąć do tego 1.2, czasami nawet udaje mu się szybko wystartować i jeszcze lepiej wcisnąć w miejsce, gdzie jakaś limuzyna miałaby dość duży problem. Jest to szczególnie przydatne w takich miejscach jak Warszawa, gdzie powoli ryzyko błędu zaczyna wynosić jakieś pół milimetra przy parkowaniu, więc posiadania kompaktowego samochodu jest jak najbardziej wskazane. Bagażnik też jest w porządku, normalnie można tam wsadzić walizkę i nawet torbę sportową, więc jak najbardziej jest ok do codziennego użytkowania.
Nie polecałbym jednak na dłuższe trasy. W sensie, to nie jest tak, że tego nie da się zrobić, ale to jest trochę jak z opowieściami pokolenia naszych rodziców, urodzonych w latach 60-tych, jak to oni jechali w pięć osób, z papugą i psem, do Turcji, maluchem z 5 walizkami i jeszcze czymś na handel. Jakby to powiedzieć – spoko, ale nie.
Reasumując – Space Star to istna gratka, dla osób, które chcą kupić auto i po prostu mieć auto. Nie myśleć o kosztach eksploatacji (w tym benzyny, bo 6l/100 to całkiem niezły wynik obecnie), ani żadnych innych w sumie. Można tym autkiem tylko i aż – jeździć. I nie ma w tym nic złego.