Dwurnik (wyznaje grzechy) na Śląsku

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

„Moje grzechy” (pośród rachunku przewin: „złe obrazy”, „mam na biurku kobiece pisma”, „pijem bo muszem”, „nie mam pomysłów”) to Dwurnikowy obraz, który trafił w moje gusta najcelniej na wystawie u Tichauera – galerii rodem z Tychów. Choć wybór niełatwy, bo Dwurników zgromadzono tu ponad dwie setki (są obrazy, rysunki, akwarele, grafiki, gwasze i kolaże).

Tyski kontekst to wyśmienite okoliczności do spotkania z kronikarzem Polski wieloaspektowo pogmatwanej, a jednocześnie prostej jak wlanie wódki, siup, w gardziel. Rymować go można z robotniczą specyfiką tyską: ot choćby malowana „Szczęśliwa murarka” poklachałaby – to słowo z wokabularza śląskiego, kilkoma takimi jeszcze się tu posłużę – o niejednym z rzeźbioną sąsiadką, Murarką z okolicznego Osiedla A (noszą socrealistyczne Tyskie osiedla nazwy od liter alfabetu rozpoczynających imiona żeńskie, osiedle A to w istocie osiedla Anna). A malowniczy sportowcy zakurzyliby ochoczo podczas sztomelpauzy z tamtejszym kutym w kamieniu górnikiem, dychającym sobie naprzeciw budynku Prokuratory Rejonowej.

Do odpoczynku przy kawie, ciasteczku i ważonym pod szyldem Tichauera piwku zaprasza tutejsza restauracja. Bo rezyduje Dwurnik w Tychach w przestrzeniach Browaru Obywatelskiego, będącego częścią śląskiego Szlaku Zabytków Techniki (41 obiektów poprzemysłowych, żeniących postindustrialne wnętrza m.in. z kulturą, pośród nich: Zabytkowa Kopalnia Srebra, Kopalnia Ćwiczebna Sztygarka czy Szyb Maciej – zebrałabym je wszystkie). Historia przydworcowego kompleksu sięga roku 1895. Jak głosi strona www: „Podczas drugiej wojny światowej nakaz wysadzenia browaru otrzymali Bawarczycy, dla których piwo to sacrum. Dla niepoznaki zniszczyli oni jedynie kilka pomniejszych zabudowań. Browar przetrwał.” I trwa po dziś dzień, pełniąc rolę ośrodka działań twórczych, kulturalnych, kulinarnych. Dwurnika i jego liczne pieski z fajkami odwiedzać możecie tu do 25.06.

Reklama