
W Sochaczewskim Muzeum Kolei Wąskotorowej cieszyć się można z pociągowych eksploracji niczym Piotr Trojan w „Emigracji” lub też młody Spielberg w Fabelmanach, kto widział, ten wie. Jest tu i mała makieta „Stacja Ruda”, i wielka makieta tutejszego rejonu, i wiele dużych składów, wagonów, pojazdów dziwacznych, jakieś takie drezyny typu rower, ja na tym się nie znam, lecz pięknie to wygląda pośród bloków Sochaczewa. I nie trzeba wcale gustować w specyfice kolejarskich atrakcji, by ogarnął człowieka estetyczny zachwyt.

Uroczyste otwarcie muzeum nastąpiło w roku 1986. Stanowi ono filię Stacji Muzeum w Warszawie (w której zgromadzone wagony widnieją z kolei malowniczo na tle stołecznych wysokościowców i Pałacu Kultury). Bazuje na taborze, budynkach i infrastrukturze Sochaczewskiej Kolei Dojazdowej zlikwidowanej 2 lata wcześniej. Pod względem ilości wąskotorowych pojazdów szynowych Muzeum wiedzie prym w Europie. W sezonie, który rozpoczął się w kwietniu, załapać się można na wąskotorową wycieczkę zabytkowym taborem hen, ku Puszczy Kampinoskiej. Ekspozycji stałej towarzyszą czasowe, za mojej tam bytności: malarstwo z koleją na pierwszym planie w Galerii Semafor.

Pyszną okoliczną atrakcją relaksacyjną jest nadbrzeżna Cafe Przystań, nieopodal efektownego amfiteatru, z rozległym widokiem na plażę i nurty rzeczne. Nieopodal Mikołaj Rejs sporządził mural z postacią trzymającą nogę na gazie. Murali jest tu więcej, czasu było zbyt niewiele, jest pretekst powrotny i plan podróżny na kolejne słoneczne mazowieckie weekendy. A gdyby było to za mało, by zaspokoić rozbuchane podróżnicze apetyty: nieopodal znajduje się neorenesansowy pałac Sobańskich w Guzowie. Obecnie ogrodzony, ale oku, choćby i z oddali, dostarcza uciechy.


