
Zaskakujące, inspirowane architekturą stroje dla wielu osób stałyby się synonimem sukcesu. Pierre Cardin, utalentowany projektant słynący z nietuzinkowych rozwiązań, najbardziej na świecie cenił awangardę i sprawił, że szyte na miarę kostiumy stały się obiektami pożądania. Co takiego miał w sobie zmarły przed trzema laty designer, że wciąż się o nim mówi?
Buntownik mody
Sztuka była jego przeznaczeniem. Pragnął jej i pożądał. Kochał i namiętnie uwodził nią gwiazdy kina, teatru i klientów, których stać było na kupno kolejnej tyleż eleganckiej co awangardowej kreacji. Dla niej zrezygnował z wolnego czasu, biegał na pokazy i stale coś udoskonalał w swoich projektach, ale rzadko bywał zadowolony. Może to dlatego, że zanim otworzył sygnowany własnym nazwiskiem butik pomagał Elsie Schiparelli i równie wymagającemu Christianowi Diorowi? Nigdy się nie spóźniał, a za największą zniewagę uznawał wyjście przed czasem z biura. Tytan pracy był też wielkim buntownikiem mody.

Nie uznawał granic, a jeśli takowe w ogóle istniały to chyba tylko w jego głowie. Fantazjował o bąbelkowej tkaninie, świetnie skrojonych garniturach i nowych zapach, z których każdy okazywał się bestsellerem. Marszczone z tyłu płaszcze, berety i spódnice pozwoliły wejść mu do elity najlepszych designerów świata. Ale droga do sukcesu Pierre’a Cardina nie była usłana różami.
Urodził się 2 lipca 1922 roku w San Biago di Callata w ambitnej, ale niezamożnej rodzinie, ale dość szybko wyjechał do Paryża. Skonfiskowany majątek nie pozwolił rodzicom Pierre’a i jego 10 rodzeństwa na spokojne, dostatnie życie, jednak nauka u krawca w Vichy, studia architektoniczne i liczne podróże uczyniły z niego designera o dużym potencjale.
Bal nad bale
Długo myślał o zostaniu architektem. Pewna kreska i rysunek, znajomości dawały możliwości, jakich nie powstydziłby się niejeden młody zapaleniec, Pierre skupił się na tym, czego najbardziej pragnął. Od lat myślał o stworzeniu sklepu, teraz to pragnienie mogło się ziścić. Na co dzień zajęty pierwszą linią złożoną z przylegających do ciała materiałów, nocami układał biznesplan i zastanawiał, w jaki sposób przebić szklany sufit. Karkołomne zadanie, zważywszy na fakt, że w tym samym czasie działały takie tuzy jak Dior, Chanel i Balenciaga.

Zaproszenie na bal w luksusowym, kapiącym od złota i marmuru Palazzo Labii przyszło do Cardina w momencie, gdy mężczyzna nie wiedział co robić. Z jednej strony musiał myśleć o wciąż niepewnej przyszłości, z drugiej powinien pokazać się większej publiczności. Jeszcze tego samego dnia przyszedł list od gwiazdy światowego formatu Rity Hayworth, która poprosiła o przygotowanie 30 kreacji na bal maskowy. Pierre ucieszył się, duże zlecenie generowało zyski, ale zanim wrócił do pracy pojechał obejrzeć willę. Gigantyczny, otwarty na ogród taras i wiodące ku niemu schody zachęciły Cardina do wzmożonego wysiłku; wiedział, że ikony mody – zaliczała się do nich Hayworth – zrobią wiele, by znaleźć się na pierwszych stronach gazet. Zaprojektowane kreacje miały być właśnie takie: idealne, kolorowe i zaskakujące, a ukośnie cięta tkanina osadzona na sztywnej podstawie mogła w tym pomóc.
Mistrz i geniusz
Riwera Francuska od dawna przyciągała bajecznie bogatych arystokratów, gwiazdy kina, teatru i ludzi, dla których pieniądze miały drugorzędne znaczenie, ale Pierre rzadko wydawał je na siebie. Skromny, koniecznie czarny lub popielaty garnitur, do tego biała koszula z wyciągniętym kołnierzykiem i rozpiętym przy szyi guzikiem były ulubionym, wygodnym strojem Cardina.

Nie znaczy to, że nie lubił rozmachu, w należącym do niego zamku w Lacoste organizował festiwale, a na teatralne widowiska zwieńczone sztucznymi ogniami przychodzili przyjaciele i partnerzy biznesowi. Dziesiątki nudnych, przewidywalnych spotkań zniechęciłyby każdego biznesmena, ale nie Cardina. Każde show generowało milionowe zyski, pokazy w Japonii uczyniły z Cardina jednego z bardziej znanych, najdłużej pracujących projektantów haute-couture, wymyślających zapachy będące dopełnieniem dziwacznych, zgeometryzowanych kostiumów bardziej nadających się na wielką galę niż na spacer. Jego ubrania nie pasowały każdemu, elitarne, szyte na miarę futurystyczne kostiumy przyciągały uwagę świetnymi ściegami i niebanalnym połączeniem kolorów.