Nawet dla ludzi najbardziej zakochanych w mieście, w którym przyszło im żyć, wizja weekendowej wycieczki poza jego granice jest nader kusząca. Nie inaczej jest ze mną; tym głośniej więc krzyczałam „hip, hip, hura” kiedy przyjaciółka zaproponowała odwiedziny w jej domu w Berkshires w stanie Massachusetts. Wizja wspólnego weekendu z cudowną osobą, w pięknym miejscu, w scenerii złotej jesieni, z pysznym jedzeniem i rozpalonym kominkiem już brzmi jakby Święty Piotr uchylił bram raju, ale ja pokonując kilometry autostradą miałam jedną tłukącą się z tyłu głowy myśl: The Clark, The Clark, The Clark.
Mimo tego, że mowa o jednej z najbardziej szacownych na świecie instytucji poświęconych sztuce, edukacji i konserwacji dzieł, jednak tym razem miało to dla mnie znikome znaczenie. Jedyny powód, dla którego musiałam zobaczyć The Clark to Tadao Ando, architekt który w 2003 roku zakończył prace nad projektem rozbudowy Instytutu.
Dla kogoś, kto postrzega design jako nośnik posiadający siłę do zmieniania świata i ludzi, sposobność dotknięcia budowli stworzonej rękami ukochanego mistrza to jak pielgrzymka dla wiernych.
Możliwość stanięcia przed perfekcyjnym monolitem budowli, styczność z cementem nagrzanym słońcem przenosi w inny wymiar i hipnotyczny stan umysłu.
Jeżeli kiedykolwiek zdarzy się Wam dojrzeć kogoś kto w stanie błogiego uniesienia przesuwa ręką po ścianie budynku, wącha drewno elewacji lub głaszcze cement to najpewniej nie jest to osoba, która straciła rozum lub chce spróbować jak smakuje beton, ale mogę to być ja lub ktoś do mnie podobny, dla kogo uwielbienie architektury jest bezwzględne.
Jednym z pierwszych projektów, o którego wykonanie poproszono nas na studiach był projekt łazienki. Najwspanialszą częścią projektu był absolutny brak ograniczeń. Mogliśmy sami wybrać klienta, formę, miejsce, praktycznie wszystko. Ograniczała nas tylko wyobraźnia. Jeżeli może być ona dla kogoś jakimkolwiek ograniczeniem.
Twoja łazienka była cała z betonu. Nie z jakichś tam płytek 60×60. Z czystego, lanego betonu. Betonowe były również umywalka i toaleta. Teraz jak wspominam to, co wymyśliłam, dziwię się, że nie zostałam zatrudniona przez służby więzienne. Projekt miałby szansę wejść do masowej produkcji systemu penitencjarnego.
Mniej więcej jednak w tym czasie, robiąc rozeznanie tematu trafiłam na zdjęcie The Church of Light (z.ang. Kościół Światła), zaprojektowanego przez Tadao Ando. To było jak uderzenia pioruna. Miłość od pierwszego wejrzenia. Nigdy wcześniej nie myślałam o architekturze w ten sposób. Nie wiedziałam, że może istnieć bryła tak oszczędna w formie, tak wyniosła, tak zimna i kanciasta, a jednoczenie tak perfekcyjnie wpisana w krajobraz. Tworząca z nim absolutnie spójną harmonię. Przyciągająca takim magnetyzmem, że chciało się wejść do zdjęcia i nie wychodzić. Zostać w tych ścianach i pozwolić się ponieść metafizyce otoczenia.
Tadao Ando zanim został światowej sławy architektem i zanim w 1995 roku otrzymał najważniejsze w dziedzinie architektury wyróżnienie, nagrodę Pritzkera, był bokserem. Nie twierdzę, że jest to droga dla każdego, ale Ando nie wierzył również w edukację, a może ściślej – w zajmowanie szkolnej ławy i kucie na pamięć. Jest samoukiem i wierzy w zdobywanie wiedzy poprzez absorbowanie i doświadczanie otaczającego nas świata.
W Osace, w której się urodził, nauczył się sztuki stolarskiej od miejscowych cieśli. W wieku piętnastu lat kupił w antykwariacie książkę z projektami Le Corbusiera i przerysował je taką ilość razy przez kalkę, że książka zrobiła się czarna. Jak sam mówi, to mniej więcej w tym czasie zainteresował się architekturą, a ja mówię, chwała mu za to. Jego miłość do idola w późniejszych latach przybrała również formę humorystyczną, kiedy to nazwał swojego psa Le Corbusier. Mądre zwierzę, które spędzało czas ze swoim Panem w studio potrafiło podobno odróżnić dobrego klienta od złego.
Ando nie często projektuje poza Japonią, tym bardziej więc odwiedzenie The Clark było jakoby musem. Instytut Sztuki The Clark od 1955 roku kiedy został otwarty pełni podwójną funkcję muzeum i centrum wyższej edukacji. Jest ceniony na świecie za jakość wystawianych dzieł, intymność galerii, ale również za otaczające go naturalne środowisko, którego piękno odbiera mowę.
Kiedy plan rozbudowy instytutu został zatwierdzony w 2001 roku wybór Ando na głównego architekta, który jak mało kto potrafi stworzyć jedność pomiędzy światem zewnętrznym i wewnętrznym, wydawał się jedyną słuszną drogą.
Budynki zaprojektowane przez Ando charakteryzują się wyjątkową przynależnością do miejsca, w którym się znajdują, co pokrywa się idealnie z filozofią instytutu i tego, czym jest dla najbliższej społeczności, świata i przyszłych pokoleń.
The Clark jest projektem, w którym udało się perfekcyjnie połączyć Zachodniego ducha modernizmu z tradycyjną japońską ideą powoli otwierającej się panoramy. Perspektywa początkowo ukryta przed naszym wzrokiem stopniowo rozwija się poprzez celowo umieszczone otwory i przeniesione osie.
W tym miejscu czuje się również bardzo mocno jeszcze jedną ideę zaczerpniętą z kultury Wschodu – jedność z ziemią.
Powstaje pytanie czy wolno nam projektować w jakikolwiek inny sposób?
Ando stworzył bryłę opartą na szkle, jego ukochanym cemencie i kamieniu. Granit, którego używał po raz pierwszy, nawiązuje do wcześniejszych, istniejących już budynków na terenie Instytutu i zmienia kolory w zależności od warunków atmosferycznych.
Architekt, jak sam mówi, chciał aby odwiedzający mieli świadomość zmian jakie zachodzą w otoczeniu wraz ze zmianami pór roku. Co było dla niego równie ważne to by we wnętrzach “sztuka przemawiała sama za siebie, a zwiedzający mogli jej doświadczać na swój sposób”
Wyzwanie jakie stało przed wszystkimi zaangażowanymi w ten projekt to nie tylko zharmonizowanie dobudowy z otaczającą naturą, ale również z owymi wcześniejszymi obiektami, z których jedna reprezentująca styl neoklasyczny wykończona białym marmurem “ożeniona” został w 1970 roku z budynkiem reprezentującym brutalizm.
Ando wierzył, że dodanie elementu wodnego, tak często stosowanego przez niego w innych projektach, ujednolici cały kompleks.
Dziś, kiedy po krótkiej wspinaczce wdrapiemy się na pobliskie wzgórze i spojrzymy na obiekt z wysokości, obejmując go całego wzrokiem, trzy stopniowa lustrzana sadzawka o powierzchni prawie czterdziestu arów będzie niepodważalnym, unikatowym spoiwem łączącym wszystkie elementy.
W jego wypowiedziach na temat projektu jedna szczególnie wyryła mi się w pamięci:
“Życzyłbym sobie stworzyć miejsce, które zmotywuje jego odwiedzających i artystów do uwolnienia własnego umysłu i do bycia kreatywnym”.
Jaka musi tkwić siła w talencie człowieka jeżeli poprzez przestrzeń jest w stanie wpłynąć na odbiorców tak, że sami sięgają po notatnik, po aparat fotograficzny, tomik poezji, album ze sztuką?
Potrafi przenieść nas w inny wymiar świadomości. Bryła staje się nie miejscem medytacji, ale sama staje się medytacją.
Zaprojektowane przez Ando Centrum dla zwiedzających składa się z dwóch pawilonów zbudowanych z cementu i szkła i połączonych długą galerią. “To jak łabędź z rozpostartymi skrzydłami” – mówi autor.
Myślę, że dla nas, projektantów wnętrz, chociaż czasami trudno nam jest się do tego przyznać, ta wielka architektura ma dwa znaczące aspekty.
Po pierwsze, jest niewyczerpywalnym źródłem inspiracji, a po drugie – uczy nas szacunku do harmonii pomiędzy tym co wewnątrz i tym co na zewnątrz.
Zrozumienie bryły zewnętrznej pozwala na odniesienie sukcesu wewnątrz, a zgodność pomiędzy jednym i drugim jest kunsztem. Ignorancją byłoby myśleć, że cementowe płytki dostępne teraz w każdym salonie to wymysł producenta z Hiszpanii, że ich połączenie z drewnem to oryginalny pomysł jakiegoś inwestora, że kanciasty kran to trend. Trendy nie biorą się znikąd, powstają poprzez czerpanie wzorców od mistrzów. Ich umiłowania do materiału i formy.
Oddanie Tadao Ando dla materiału jakim jest cement stało się częścią jego architektonicznego wizerunku, motto jednak, którym się kieruje w odniesieniu do cementu mogłoby, a wręcz powinno się stać mantrą dla wszystkich nas związanych z projektowaniem:
“Używać materiału który jest tak wszechobecny, który jest wszędzie, ale tworzyć z niego coś, czego nikt inny stworzyć nie może”.