Marcin Ranuszkiewicz

Istny zwierz. Zabrakło pługu i wiosny, by móc nim orać, sadzić i obsiewać areały, które pochłaniał niczym czarna dziura inne galaktyki. Co mogę powiedzieć, zabrałem tego „potwora” na mazurskie drogi, żeby mu pokazać, że nie trzeba Teksasu, aby poczuć teren i bezdroża.



Z Warszawy do Rydzewa, pod Giżycko, jechałem bardzo spokojnie. Bardzo, ale to bardzo. Wiadomo, że spalanie na trasach zawsze mniejsze, ale… No, nie zawsze jak się okazuje. Trzeba założyć, że średnie, przy prędkości 110 km/h, to wartości od 13 do 15 litrów na sto kilometrów. Rekompensuje bardzo wygodna pozycja, zawieszenie „pływające”, dobra jakość muzyki (BOSE) i pomrukiwanie 330 koni mechanicznych.


Samochód zwraca uwagę tych, którzy maja w sobie ego rozpiętości sześciu Trumpów. To idealna zabawka, która świeci jak przypięty medal. Ikoniczny wygląd, trochę przypomina kultowe auta z lat 60-tych. Auto testowane to model 4-drzwiowy, ze zdejmowanym, sztywnym dachem. Można zdjąć drzwi i dach i mieć piękne, zacne cabrio, które porwie serca męskie i kobiece na warszawskich drogach, a które z roku na roku coraz bardziej się zwężają.






Producent nie oszczędzał na silnikach i na wykończeniu. Mocne jednostki i dobry, surowy design idealnie pasują do siebie. Świetny układ napędowy, stały 4×4 w systemie GOAT robią robotę. Do jazdy w terenie wymarzony, poza nim – daje poczucie sklejonego z asfaltem.



Trzeba oddać, że technologicznie mega „napakowany”. Duży ekran dotykowy, mnóstwo informacji, czujników, podświetleń, kamer itd. dają odczucie luksusu w bryle kwadratowego samochodu. Miejsca w tym samochodzie tyle, że można się ganiać, a rozłożenie tyłu pozwala spać w większym gronie.

Lubię ten samochód. Drogi w zakupie, szczególnie w tej wersji z mocniejszym silnikiem. Niestety, kupując to auto trzeba zapomnieć o oszczędnym spalaniu. Nie jest oszczędne. W mieście… W ogóle nie jest oszczędne. Też nie wszędzie da się zaparkować, najlepiej korzystać z podziemnych garaży, spokojnie wjeżdża do każdego, a miejskie parkingi trzeba dobrze dobierać. W czasie jazdy, szczególnie tej szybszej, odczuwa się hałas spowodowany „pracującym” zdejmowanym dachem. Mimo tego wszystkiego to popularne auto i bardzo się podoba. Dobrze brzmi, jest stylowe, można nim „orać ziemię” ale też w garniturze z muchą i partnerką z odkrytymi plecami pojechać do filharmonii.
Kończąc – PAN BRONCO pozostaje świetnym wyborem dla osób szukających stylowego i prawdziwie terenowego auta! A, na koniec powiem co w nim uwielbiam – jak jedziesz wolno i mocniej przyciśniesz hamulec to takiej bujanki nie zapewni żaden hamak i kajuta na żaglówce. Spróbujcie!