Ford Ranger, czyli jak świadomie kupić psa

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Czy wiecie, że na świecie jest ponad 400 ras psów? Różni je niemal wszystko, ale mało kogo to interesuje. Bo najczęściej psy kupuje się oczami. Nieco później wychodzi na jaw, że od wyglądu znacznie ważniejszy jest temperament. Psa oczywiście. Ale nie bez znaczenia pozostaje również nasz. Z wyborem samochodu jest podobnie. Ford Ranger to bardzo duży pies. Co należy wiedzieć przed jego zakupem?

Dawno, dawno temu, kiedy byłam dzieckiem, w naszym domu pojawił się pies. Mały, uroczy bokser, którego skutecznie zarekomendowała koleżanka. Pies rósł bardzo szybko, a wraz z nim – lista zniszczeń, jakich dokonywał w domu pod naszą nieobecność. Obicie wewnętrznej strony drzwi (tak wówczas modne) każdy właściciel małego psa spisywał na straty. Rodzice zacisnęli zęby również wtedy, kiedy ze ściany został wyrwany domofon. Strata telewizora była wyraźnym sygnałem, że w bloku można hodować kwiaty, a nie tak dużego psa. Z posiadaniem samochodów wcale nie jest inaczej. Są takie, które w mieście żywot mają ciężki. Jednym z nich jest Ford Ranger.

Trafił w moje ręce, ponieważ uwielbiam ten segment. Kierowanie samochodem wielkości Opery Narodowej to duża dawka radości, chociaż na koniec zawsze sobie powtarzam, że posiadanie takiego samochodu jest nie tyle abstrakcją, co czystym szaleństwem. Samochód ma 5358 mm długości i podczas jakiekolwiek próby zaparkowania go w centrum miasta okazuje się, że to sporo wozu do kochania. W centrach handlowych sytuacja wcale nie wygląda lepiej, chociaż niektóre z nich rzucają koło ratunkowe w postaci kilku miejsc w rozmiarze XL. Kiedy jednak patrzę na niego z zewnątrz, jestem w stanie wybaczyć mu wszystko. Bo to naprawdę miły widok dla oka.

Wnętrze robi wrażenie. Naprawdę. W przeciwieństwie do konkurencji Ford nie zdecydował się na czarną skórzaną tapicerkę, a na pomarańczowo-czarną wariację sygnowaną napisem Wildtrak (najwyższa wersja wyposażenia, jaka przypadła mi do testu). Żółte przeszycia grasujące w całej kabinie pasażerskiej to słuszny ruch ze strony producenta. Podobnie jak zamontowanie webasto (czyli ogrzewanie postojowe). To nie tylko cud techniki, to prawdziwy zaklinacz zimy, który można uruchomić zdalnie (zasięg do 1000 m) na tyle wcześnie, aby przed zajęciem miejsca za kierownicą kabina pasażerska zdążyła uzyskać temperaturę, która nie zabija wszelkiego życia. Wszystko ma swoją cenę – webasto również. W przypadku Forda Rangera to dodatkowe 6 765 zł brutto. No i kto by się zastanawiał?

Samochód, jak na pick-upy przystało, posiada napęd na tylną oś z możliwością włączenia napędu 4×4 oraz 4×4 z reduktorem. Ten ostatni wariant to prawdziwa broń tego tura, która sprawia, że w terenie niewiele jest w stanie go zatrzymać. Nie bez znaczenia pozostaje tutaj również serce – wysokoprężne 3.2 TDCI o mocy 200 KM oraz imponujących 470 Nm momentu obrotowego. Odgłos? Jak na prawdziwą ciężarówkę przystało – głośny ryk. I nie wyobrażam sobie, aby mogło być inaczej. To  zabawka dla dorosłych i z pewnością nikt nie oczekuje, że Ford Ranger okaże się pluszowym misiem. Dodatkowy element, który powinien posiadać Ford Ranger to kamera cofania. Fantastyczna, bowiem kąt widzenia ma niczym ryba – widzi wszystko. Wyjeżdżając z parkingu, uniknęłam podbramkowej sytuacji zapewne z 500 razy, tylko dlatego, że za pomocą kamery miałam sytuację pod kontrolą. I, o ile nie jestem gadżeciarą, to uważam, że obecność kamery cofania jest w tym przypadku równie konieczna, co obecność kierownicy. Po siedmiu wspólnych dniach zwracałam samochód ze smutkiem w oczach. Bo – mimo że sprawia sporo problemów wychowawczych – moja sympatia do niego wcale nie topnieje.

Zawsze chciałam mieć dużego psa. Najbardziej dobermana.

Reklama