Na samym szczycie

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Ponoć przed śmiercią trzeba zobaczyć Las Vegas. Nie wiem jaki jest sens w przetracaniu fortuny i umieraniu. Nie lepiej zainwestować pieniądze w Porsche 911 Carrera i zacząć żyć naprawdę?

Nigdy nie zapomnę wakacji w Las Vegas. Trudno zapomina się o miejscach, w których wcześniej tak bardzo chciało się być. Przez całe lata to, co było widziane jedynie na ekranie telewizora, w końcu mogłam zobaczyć na własne oczy. I wiecie co? Tam po prostu trzeba wylądować. Na pozór to jaskinia hazardu pośrodku gorącej pustyni. W rzeczywistości jedyny taki punkt na Ziemi, otwierający w ludzkich głowach klapkę, która na co dzień pozostaje zatrzaśnięta. Mylą się ci, którzy to miasto postrzegają wyłącznie przez pryzmat kiczu. Oczywiście tylko tutaj ślubu udzieli nam sam Elvis Presley, a wieczorami David Copperfield w kabriolecie wyciągnie z kapelusza królika. Jednak w mojej głowie to miasto zapisało się jako przepych, bogactwo oraz plejada samochodów, które można oglądać jedynie na amerykańskich teledyskach.

Klubowa muzyka sączy się z głośników w każdym zakamarku hotelu, wprowadzając od rana w przyjemny, imprezowy trans. To nie jest miasto dla smutnych ludzi, pod warunkiem, że jednoręki bandyta nie pochłania całego majątku oraz pięciu lat życia. Mimo że alkohol nieprzerwanie szumi w głowie, nie ma tu miejsca dla agresji oraz złych emocji. Wystarczy jedynie przywieźć worek dolarów na plecach, aby móc się wyrwać ze szponów szarej codzienności. Ten sam worek dolarów może wyrwać cię ze szponów szarej codzienności jeśli zamienisz go na Porsche 911 Carrera. Wyjdzie nawet lepiej, bo raz kupione Porsche będzie zabierało cię do innego świata za każdym razem, kiedy wejdziesz do jego kabiny.

Ile z Las Vegas ma w sobie Porsche? Ano całkiem sporo. Przekraczając próg salonu również trzeba mieć walizkę wypchaną pieniędzmi lub przynajmniej złotą kartę kredytową wysadzaną rubinami. Warto jednak tę walizkę chwilę podźwigać, ponieważ nie kupujemy samochodu, ale coś znacznie więcej. Kupujemy styl życia. Przekonał mnie o tym dzień spędzony za kierownicą kultowego Porsche 911 Carrera S.

Drapieżnik skąpany w soczystej czerwieni już samym wyglądem przyprawa o rozszerzenie źrenic. Mówi się, że te czerwone samochody są nieco szybsze. Śmiem twierdzić, że testowany egzemplarz równie skutecznie wyrywałby z butów nawet w kolorze kucyka Pony. Umieszczony z tyłu benzynowy trzylitrowy silnik typu boxer skrywał w sobie 420 koni mechanicznych. Biorąc pod uwagę, że masa samochodu wynosiła 1460 kilogramów trzy razy się zastanowiłam, zanim przekręciłam kluczyk. Ale w końcu podjęłam decyzję, a z układu wydechowego dało się usłyszeć parskanie 420 rumaków. I już wiedziałam, że to nie będzie kolejny zwyczajny test. Prowadzenie takiego pocisku przypomina wycieczkę do Las Vegas. Wystarczy mrugnąć oczami, a na liczniku pojawia się pierwsze 100 km/h. Z drugą setką mamy do czynienia zanim nasz mózg zarejestruje tę pierwszą. Porsche 911 Carrera S jest piekielnie szybka, a co gorsza fantastycznie trzyma się drogi. A to bardzo źle, bo kiedy serce wariuje ze szczęścia, to rozum smacznie śpi. Oczywiście producent zamontował tu radio i z pewnością zadbał o dobre nagłośnienie, ale bądźmy szczerzy: czy ktoś w ogóle będzie z niego korzystał? Zwłaszcza że tuż obok znajduje się przycisk, którego zadaniem jest potęgować odgłos układu wydechowego. Naciskam. Większe dreszcze miałam tylko przed maturą. Wystarczy jednak zsunąć nogę z gazu, aby ten szatan pokazał drugą twarz. Układ wydechowy spuszcza z tonu, automatyczna skrzynia biegów łagodnie wrzuca kolejne przełożenia, a stado koni pod maską spowalnia.

Spokojnie pokonując ulice Sopotu, stwierdziłam, że jeszcze nigdy tyle osób nie uśmiechnęło się do mnie jednego dnia. Co więcej, jeszcze nigdy tylu obcych ludzi nie pomachało do mnie ot tak, zwyczajnie. Co chwilę mój wzrok napotykał na wzrok innego człowieka, wzrok przepełniony zachwytem, podziwem, niekiedy również zazdrością. A ja, zamknięta w tym luksusie, poczułam, że przez ten jeden dzień mogę naprawdę wszystko, że w tych wszystkich spojrzeniach stanęłam na samym szczycie. Każda z tych osób chciałaby choć przez chwilę poprowadzić ten samochód, ale to było dane właśnie mnie.

Piotr Gąsowski, zapalony miłośnik samochodów Porsche, w jednym z wywiadów przyznał, że niejednokrotnie jeździł samochodami które były droższe niż jego mieszkanie. Wystarczył mi jeden dzień za kierownicą Porsche 911 żeby stwierdzić, że dokonywał słusznego wyboru.

 

fot.: Anna Nazarowicz

Reklama

Chcesz dojść do celu? Zadbaj najpierw o siebie! | Karolina Karolczak

Naszą gościnią jest Karolina Karolczak – ekspertka realizacji celów i wyników finansowych, mentorka skutecznego planowania. Wspiera liderów i przedsiębiorców w skalowaniu biznesu, zwiększaniu rentowności i transformacji organizacji. Twórczyni programu #CELOMANIA, który pomaga firmom zwiększać wyniki nawet o 30% rocznie. Pracowała nad strategiami w 24 krajach, współpracując z globalnymi markami jak Frugo, Levi’s, Black czy Grupa ENEL-MED.