BMW serii 1. Zasadzka

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Pojawił się na rynku w 2004 roku. Miłośnicy marki byli niemniej wstrząśnięci niż martini, które zwykł pijać James Bond. Sukces w tym samochodzie widzieli nieliczni. Tymczasem mamy 2015 rok, a taśmę produkcyjną opuścił dwumilionowy egzemplarz. Najmniejszy z niemieckiego rodu wcale nie okazał się najsłabszym. Jak oni to zrobili?

Przez całe lata swojego istnienia marka zdążyła ludzkość nieco zepsuć. Myśląc „BMW” przed oczami wyrastała ponętna limuzyna. Nikt jakoś nie widział kompaktowego samochodu. Ktoś jednak go zobaczył i postanowił powołać do życia. Tak się narodził najmniejszy członek rodziny – seria 1. Nie był to pierwszy tego typu ruch ze strony segmentu premium, gdyż Audi posiadało już wtedy w swojej ofercie zbliżony gabarytowo model A3. Żaden z ówczesnych konkurentów nie posiadał jednak napędu na tylną oś i tak pozostało do dziś. 28 marca 2015 roku to oficjalne wkroczenie na rynek drugiej generacji. Zdaję sobie sprawę, że BMW ma swoich przeciwników. Kto jednak uważa, że ten model nie zasługuje na uwagę, niechaj pierwszy to powie… a ja rzucę w niego kamień. Poniżej kilka argumentów, dzięki którym moja postawa wydaje się być jak najbardziej słuszna.

…bo wygląda jakby jutra miało nie być

Kiedy go zobaczyłam, zrozumiałam, że nie powinnam była tu przyjeżdżać. Wiedziałam, że w starciu z nim jestem skazana na porażkę. BMW Polska okazało się strategiem doskonałym. Przynęta była w moim ulubionym, niebieskim kolorze (błękit Estoril), ale mało tego: samochód został wzbogacony o M-pakiet, a ja poczułam, jak sidła zaciskają mi się na sercu. Wprawdzie najnowsza, druga generacja tego modelu wciąż pozostaje najmniejszą w ofercie, ale urokiem nie odbiega od swoich bardziej mężnych braci. 5-drzwiowe nadwozie ma być ułatwieniem w zajmowaniu miejsca na tylnej kanapie. I przyznaję, że w tym przypadku naprawdę ktoś dobrze to przemyślał. Tylne drzwi są zdecydowanie większe niż te z przodu. Samochód dla singla? Nonsens (uważajcie, trzymam w ręku kamień).

…bo daje mi wszystko, co najlepsze

Wnętrze to iście Bursztynowa Komnata. Wielbicielom sportowego ducha ciężko się będzie ze mną nie zgodzić. Kabina pasażerska została zatopiona w mrocznej czerni, którą dyskretnie przełamuje niebieski odcień. M-pakiet wymaga dopłaty w wysokości 17 100 złotych, ale uwierzcie mi, warto zgrzeszyć. To wydatek, który można z czystym sumieniem wrzucić do kategorii tych najbardziej koniecznych. Patrząc na antracytową alcantarę (łączoną z niebieskimi przeszyciami) wprowadzam się w lekki stan uniesienia. BMW na swoją „jedynkę” środków nie żałowało. I ciężko tego nie zauważyć. Zarówno sposób wykonania, jak i użyte tu materiały nie odbiegają od znacznie większych i droższych modeli BMW. Mięsista kierownica leży idealnie w dłoni, ale to kolejna charakterystyczna cecha dla wszystkich samochodów tej marki. Niektórzy z Was być może zarzucą mi brak obiektywizmu, ale ja wcale się z tym nie kryję. To jedne z najlepszych maszyn w świecie motoryzacji. Kto się ze mną nie zgadza, ten w tym miejscu zostaje. Wszystkich mających podobne zdanie zapraszam na przejażdżkę.

…bo nosi mnie na rękach

„Radość z jazdy” – slogan reklamowy, który narodził się w latach 60-tych, obowiązuje aż do dnia dzisiejszego. Wyświechtany frazes? Nic z tych rzeczy! Od dziesięcioleci te samochody prowadzą się jak zaczarowane. Jaki jest zatem sens wmawiać ludziom, że jest inaczej? Testowana seria 1 nie jest wyjątkiem od tej reguły, a jedynie jej potwierdzeniem. Niebieska ślicznotka prowadzi się wręcz jak po szynach. Pewna siebie i opanowana pozostawała obojętna na wszelkie prowokacje w postaci ostrych zakrętów. A przecież to samochód z napędem na tylną oś. Cud! Na temat wrażeń z jazdy mogłabym napisać całą książkę. I może kiedyś napiszę.

Techniczna strona samochodu nie leży w kręgu zainteresowań wszystkich kierowców. Są tacy, którzy pragną jedynie zasiąść za kierownicą i dobrze się bawić. Rozumem. Ja mam podobne odczucia tylko z ptysiami: mogę się nimi zajadać bez końca, co wcale nie oznacza że interesuje mnie przepis. Ale w przypadku BMW nie zajrzeć pod maskę? Niewybaczalne. Sercem testowanego szatana była benzynowa jednostka o pojemności 1,6 litra. Konstruktorom udało się z niej wycisnąć 136 km. Te, w połączeniu z automatyczną skrzynią biegów, działały niczym zaklinacz uśmiechu. Dzień się może skończyć, benzyna w zbiorniku może się skończyć, ale radość z prowadzenia – nigdy! Czy są minusy? Dla większości będzie to cena. Testowany egzemplarz został skonfigurowany za kwotę 159 659 złotych. „Skandal!” – krzykniecie z pewnością. Ale BMW musi być drogie. Czyż to, co niedostępne, nie jest dla nas najbardziej pociągającym?

Reklama

Chcesz dojść do celu? Zadbaj najpierw o siebie! | Karolina Karolczak

Naszą gościnią jest Karolina Karolczak – ekspertka realizacji celów i wyników finansowych, mentorka skutecznego planowania. Wspiera liderów i przedsiębiorców w skalowaniu biznesu, zwiększaniu rentowności i transformacji organizacji. Twórczyni programu #CELOMANIA, który pomaga firmom zwiększać wyniki nawet o 30% rocznie. Pracowała nad strategiami w 24 krajach, współpracując z globalnymi markami jak Frugo, Levi’s, Black czy Grupa ENEL-MED.