Patrzę na niego i nie wiem od czego zacząć. Bo niby znamy się już od dawna, ale mam wrażenie jakbym widziała go po raz pierwszy. Stwierdzić że przeszedł operację plastyczną jest sporym nietaktem. Japoński ninja – Mitsubishi Outlander – narodził się na nowo. Ale czy „nowe” zawsze oznacza „lepsze”?
Przyznaje się: mam sentyment do samochodów z kraju kwitnącej wiśni. Pięć lat spędzonych w towarzystwie Toyoty Corolli (E12) utwierdziły mnie w przekonaniu, że Japończycy potrafią zrobić samochód. Owszem, można było mieć zastrzeżenia do ich wyglądu i smutnego wykończenia wnętrza, ale do ich pracy? Nigdy! Nawet pozostawione pod domem na kilka dni w siarczysty mróz bez chwili namysłu budziły się do życia po przekręceniu kluczyka. W jaki sposób Japończycy budują dziś swoje samochody?
Przede wszystkim ładniej. Każda generacja Mitsubishi Outlander odcinała się swoim wyglądem od poprzedniej, ale obecna, czwarta odsłona jest dojrzałym i przemyślanym projektem. Samochód został wyposażony w światła LED zarówno z przodu, jak i z tyłu. Pozostałe zmiany jakie zaszły w nadwoziu, są widoczne gołym okiem. Ale czego na zdjęciach nie da się zobaczyć?
Konstruktorzy duży nacisk położyli na wyciszenie kabiny pasażerskiej. W tym celu samochód ma „wszczepione” maty wygłuszające które mają zadbać o ciszę wewnątrz samochodu, podobnie jak grubsze, zastosowane tu szyby. Na tym długa lista poprawek jednak się nie kończy. Ale producent zapewnia , że w celu lepszego wyciszenia wnętrza zostało ich wprowadzonych ponad 30. A wszystko po to, abyśmy podczas jazdy słyszeli tylko i wyłącznie swój własny oddech. Moje pierwsze wrażenia z jazdy potwierdzają: jest dobrze. Szum powietrza opływającego mojego bohatera nie jest w stanie zakłócić muzyki płynącej z głośników Rockford Fosgate. Samochód wyposażony w napęd 4WD (na obie osie) trzymał się asfaltu i nawet na ostrych zakrętach nie puszczał się go ani na chwilę. A było co trzymać, ponieważ masa testowanego egzemplarza wynosiła 1525 kg, dodatkowo zaś na pokładzie zasiadły 4 dorosłe osoby. Silnik posłusznie reagował na każdorazowe muśnięcie pedału gazu, chociaż automatyczna bezstopniowa skrzynia CVT przy mocniejszym depnięciu zdawała się protestować, podnosząc nieco głos. Producent zapewnia, że w samochodzie zaszło ponad 100 zmian i modyfikacji. Objęły one całą konstrukcję dzięki czemu samochód ma niewiele wspólnego ze swoim poprzednikiem. Kobieca ciekawość nie pozwoliła mi jednak na tym poprzestać. Wzięłam również pod lupę gamę serc, jakie będą bić pod maską. W egzemplarzu z którym miałam przyjemność obcować, pozostawał do dyspozycji benzynowy, dwulitrowy silnik o mocy 150 KM. Ta jednostka znajdzie się pod maską większości wersji nowego Mitsubishi Outlander. Będzie występować w duecie z manualną, 5-stopniową skrzynią biegów lub testowanym automatem. Do wyboru potencjalnych nabywców pozostanie również napęd na przednią oś, lub 4WD który napędzał mój egzemplarz. Dla miłośników wysokoprężnych silników producent przygotował diesla o pojemności 2,2 litra oraz podobnej mocy (czyli 150 KM). Będzie on dostępny w połączeniu z manualną, 6-stopniową przekładnią lub skrzynią automatyczną. Prawdziwym asem z rękawa ma być jednak 5-letnia gwarancja fabryczna. W jej skład wchodzi 5-letni assistance MAP z którego można korzystać bez limitu kilometrów. Co oznacza tajemniczy skrót? To bezpłatna pomoc w przypadku, kiedy nasz Mitsubishi Outlander będzie mał awarię, wypadek, skończy się nam paliwo lub, co gorsza, zatankujemy benzynę do diesla (i na odwrót). Na pomoc będzie można liczyć również w przypadku zatrzaśnięcia kluczyków, przebicia opony lub kiedy nasz samochód padnie ofiarą wandalizmu. Sporo tego, nieprawdaż? Ale życie potrafi pisać najbardziej wymyślne scenariusze. Warto mieć wtedy koło ratunkowe pozostające do naszej dyspozycji 7 dni w tygodniu, 24 godziny na dobę w całej Europie przez 5 lat od zakupu nowego Mitsubishi Outlander. Rozmawiając o samochodach nie da się jednak uniknąć rozmowy o pieniądzach. W tym przypadku nie będzie inaczej ponieważ jeżeli ktoś z Was jest już zdecydowany na zakup tego crossovera, ten z pewnością chce poznać cenę. Nie trzymam Was zatem w niepewności: ceny będą startować od 95 990 zł. W tej cenie otrzymamy przedni napęd (co w przypadku tego segmentu nie cieszy się zbyt dużą popularnością). Za egzemplarz z napędem na obie osie oraz bogatym pakietem wyposażenia Intense przyjdzie nam zapłacić 112 990 zł. Patrząc jednak jak ulice miasta zagęszczają się od SUV-ów i crossoverów wiem, że ta cena tylko zachęci do zakupu miłośników japońskiej motoryzacji. Jedno jest pewne: my już czekamy na możliwość przeprowadzenia dłuższego testu.
Ten artykuł możecie również przeczytać na stronie paniewiozapanow.pl