Netfliksowy “Wiedźmin” – co to będzie, co to będzie?

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Już wkrótce swą premierę będzie mieć jedna z najbardziej oczekiwanych produkcji telewizyjnych tego roku. Platforma Netflix planuje zaczarować widzów nową, serialową interpretacją znanego i lubianego “Wiedźmina”. Pierwsze zwiastuny oraz zdjęcia promocyjne co prawda podzieliły fanów sagi na optymistów i pesymistów, ale jedno jest pewne – każdy miłośnik przygód Geralta z niecierpliwością czeka na odcinek numer jeden.

Pytanie brzmi więc: czego tak naprawdę możemy spodziewać się po tym przedsięwzięciu?

Prawdopodobnie czeka nas historia z superbohaterskim, komiksowym sznytem. Dowodząca całym projektem Lauren Schmidt Hissrich ma bowiem na koncie m.in. scenariusze napisane do netfliksowego “Daredevila” oraz serii “Defenders”. Możliwe więc, że słowiański heros dostanie w prezencie nieco przerysowane przymioty zbawiciela świata z uniwersum Marvela albo DC.

Trailer sugeruje również standardową dla najpopularniejszej platformy streamingowej rzemieślniczą estetykę. Większość oryginalnych tytułów stacji raczej nie pozwala sobie na formalne szaleństwa i proponuje rozrywkę mieszczącą się w bezpiecznych ramach tasiemcowej narracji. Oczywiście, jeśli ekipa odpowiedzialna za serial dostanie pozwolenie na eksperymenty, to otrzymamy w pełni autorskie dzieło na miarę “Twin Peaks” albo “Too Old To Die Young”. Jednak szanse na taki obrót spraw są dość małe.

Świeży “Wiedźmin” chyba będzie miał spore problemy z wytrzymaniem fanowskiej presji. To niemal pewne, że twórcy znajdą się pod ciągłym ostrzałem i to z dwóch stron – wyznawców prozy Sapkowskiego oraz zapalonych wielbicieli gry. Poza tym prawie wszyscy zaczną szukać naciąganych porównań do “Gry o tron”, co od razu wyrządzi krzywdę produkcji. Tutaj trzeba będzie doskoczyć do wyjątkowo wysoko zawieszonej poprzeczki, bo w przeciwnym wypadku czekają nas twitterowo-facebookowe igrzyska śmierci.

Wielką niewiadomą jest też sam Geralt. Odgrywający go Henry Cavill na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie odrobinę zbyt poważnego jak na znanego z sarkastycznego poczucia humoru łowcę potworów. Ile w nim będzie ironicznego wojownika, a ile postępującego po rycersku Supermana? Tego dowiemy się już niebawem.

Zastanawia mnie tylko jedna rzecz. Czy nie lepiej byłoby zaadaptować “Wiedźmina” pod szablon efektownego serialu animowanego? Wydaje się, że taka forma mogłaby oddać atmosferę sagi jeszcze skuteczniej niż aktorskie widowisko. Zniknęłyby problemy budżetowe, fabuła dorobiłaby się unikalnej audiowizualnej powłoki i nikt nie psułby sobie pierwszego wrażenia porównaniami do kronik Westeros.

No cóż. Wszystko wyjdzie w praniu.

Reklama