Laweta

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Pewnego wrześniowego dnia laweta stanęła na trawniku przy drodze wyjazdowej z miasta. Przyciągnęło ją stare, ogromne audi. Za kierownicą pojazdu siedział młodzieniec, który dopiero po czterech próbach ustawił ją tak, jak to sobie zaplanował. Zrył przy tym cały trawnik i wzbudził ciekawość kilku mijających go rowerzystów. Jeden z nich nawet stanął, by pokazywać kierowcy jak powinien cofać, żeby osiągnąć zamierzoną pozycję. 

Na lawecie umieszczona była ogromna tablica. Przechodzący na przystanek autobusowy ludzie przez kilka dni zastanawiali się: po co to komu? W końcu, w sobotę rano, zjawił się ten sam samochód z tym samym młodzieńcem. Tym razem kierowcy towarzyszyli dwaj zaopatrzeni w kleje panowie. Nie mówili wiele. Wysiedli z auta, weszli na lawetę i kilkoma sprawnymi ruchami rozwiesili ogromny billboard wyborczy. 

Widniała na nim uśmiechnięta twarz starszej kobiety. Wyglądała dziwnie, bo photoshop przefiltrował ją całą. Pozbyła się dzięki temu każdej zmarszczki, braków w uzębieniu i nabrała nienaturalnych rumieńców. Jej twarz widniała na nieskazitelnie błękitnym tle. To miało wywoływać pozytywne skojarzenia. Podobnie jak wielkie białoczerwone hasło rzucające się w oczy nawet przelatującym ptakom. „Ze mną będzie lepiej”.

Nazwisko starszej pani znane było w okolicy. Od lat piastowała rozmaitego rodzaju funkcje. Nie miała na swoim koncie jakiś wielkich sukcesów dzięki którym mogła wzbudzać entuzjazm. Z drugiej jednak strony z jej nazwiskiem nie wiązała się żadna afera, która by mogła wywoływać niechęć mieszkańców. Od lat po prostu była we władzach i nikt w zasadzie, łącznie oczywiście z nią, nie wyobrażał sobie, że mogło by być inaczej. 

Krystyna Kozioł była zawsze po tej stronie, gdzie się powinno być, a wrodzony umiar sprawiał, że utrzymywała się na powierzchni życia publicznego. 

Młodzieniec był jej nowym asystentem. Zajmował się wszystkim czego wymagało od niego to stanowisko. Edytował teksty, woził panią Krystynę po okolicy, pił z nią wódkę, a jak trzeba było wysłuchiwał żalów. Miała do niego zaufanie co potęgował fakt, że młodzieniec był jej siostrzeńcem. To on wymyślił lawetę, hasło i zrobił Krystynie Kozioł zdjęcie. To on przez kilka godzin tę fotografię do tego stopnia retuszował, że rzadko kto mógł ją rozpoznać. 

Startująca w wyborach po raz nie wiadomo który, nie czuła potrzeby by afiszować się na rogatkach miasta. Jej asystent jednak upierała się przy tym, argumentując to tym, że to wzmocni jej wizerunek i pomoże zyskać więcej głosów. W końcu uległa trochę z próżności, a trochę by sprawić satysfakcję swojemu siostrzeńcowi. 

W tej całej historii nie było nic szczególnego. Takie billboardy pojawiają się przed wyborami jak grzyby po deszczu gdziekolwiek tylko nie spojrzeć. Nie wiadomo do końca czy wpływają na wyniki czy nie. Jedno jest pewne – jeszcze długo po wyborach zaśmiecają rzeczywistość, strasząc wybujałymi hasłami, pustymi spojrzeniami kandydatów i tym kurewskim błękitem w tle. Tak na początku również było z billboardem Krystyny Kozioł, która dostał na tyle dużo głosów, by znowu zasiąść tam, gdzie poprzednio zasiadała. Jej asystent zaprzątnięty po uszy nowymi obowiązkami zapomniał zupełnie o bilboardzie na trasie wyjazdowej z miasta. Lawetę oplatała coraz bardziej pajęczyna, a zdjęcie Krystyny Kozioł traciło kolor. 

Czasami nieopodal zatrzymywali się grzybiarze ruszający na zbieracze wyprawy w pobliskim lesie. Czasami, ktoś rzucił peta próbując trafić Krystynę Kozioł w oko, a raz o lawetę oparł się pijak, który zgubił się po Andrzejkach. 

Laweta stała i stała, i nie wiadomo jak długo pozostałaby na rogatkach w zapomnieniu, gdyby nie niezwykłe odkrycie pewnej tirówki, która zaczęła nieopodal wystawać w oczekiwaniu na spragnionych jej objęć klientów. Dziewczyna, a raczej kobieta biorąc pod uwagę jej życiowe doświadczenia, pewnego popołudnia, gdy skończyła obsługiwać ostatniego klienta, który był w podobnym wieku jak jego zdezelowany Wartburg, podeszła do lawety celem znalezienia oparcia po wyczerpującym dniu pracy. Skręciła sobie „gibona”, który miał ją oderwać od trosk dnia codziennego i czekała w towarzystwie zdjęcia Krystyny Kozioł na swojego życiowego partnera, który był od jakiegoś czasu jej alfonsem. Ściągnęła dużego macha tak, że jej biust prawie wyskoczył ze stanika i spojrzała na twarz kobiety na bilboardzie. Oniemiała. Spojrzała jeszcze raz i nie mogła uwierzyć. Nie wiedziała czy to przewidzenie, czy efekt zioła, które musiało być dobrej jakości skoro zobaczyła to, co zobaczyła. Podeszła bliżej. Ku jej zaskoczeniu, wzrok jej nie mylił. Wlazła na lawetę, by nabrać do końca pewności. Wspięła się na palce, co nie było takie łatwe w koturnach, które miała na nogach. Chusteczką higieniczną wytarła policzki kobiety na plakacie i czekała w napięciu. Po chwili z jej oczów na zdjęciu zaczęły znowu płynąć łzy. To nie mogło być przewidzenie. To nie mogła być rosa ani deszcz. Od tygodnia było sucho pomyślała tirówka. To najprawdziwsze łzy. Krystyna Kozioł płacze. Tirówka nie wiedziała kto to dokładnie jest, bo była nowa w tej okolicy. Poznawała dopiero tutejsze realia i język. Tirówka jeszcze raz spojrzała na łzy płynące z oczu Krystyny Kozioł i mimowolnie się przeżegnała. 

  • Co ty tam, do kurwy nędzy, robisz? – usłyszała pokrzykiwanie swojego partnera, który zajechał swoją Beemką przed lawetę. 
  • Nic.

Spojrzała na łysogłowego napakowanego mięśniaka i szybko zeskoczyła na ziemię. Bez słowa wsiadła do auta, zapięła pasy i nie wspomniała nic o swoim odkryciu. Bała się, że może to się skończyć awanturą. Nie chciała znowu wylądować na pogotowiu. 

Na drugi dzień ledwie jej alfons, który kazał się nazywać partnerem, zostawił ją w okolicy lawety, pobiegła sprawdzić co się dzieje z billboardem. Krystyna Kozioł była zalana łzami. 

  • O kurwa, to mnie przerasta. 

Dziewczyna złapała okazję i wyjechała na zawsze z Polski. 

Reklama

Chcę żeby moje klientki wzbudzały zazdrość | Theo Dimitri

Kolejny odcinek #TheCultureOfBeauty. Tym razem nasz prowadzący Rafael Grieger porozmawia z Theo Dimitrim – zdecydowanym mistrzem w swoim fachu. Theo to genialny szkoleniowiec fryzjerstwa i stylista. Dziś swoją wiedzę zaprezentuje nam w praktyce – na modelce.

Chcesz dojść do celu? Zadbaj najpierw o siebie! | Karolina Karolczak

Naszą gościnią jest Karolina Karolczak – ekspertka realizacji celów i wyników finansowych, mentorka skutecznego planowania. Wspiera liderów i przedsiębiorców w skalowaniu biznesu, zwiększaniu rentowności i transformacji organizacji. Twórczyni programu #CELOMANIA, który pomaga firmom zwiększać wyniki nawet o 30% rocznie. Pracowała nad strategiami w 24 krajach, współpracując z globalnymi markami jak Frugo, Levi’s, Black czy Grupa ENEL-MED.