Dziwi mnie, a czasem fizycznie wręcz boli, gdy ludzie zostają samozwańczymi ekspertami w tematach, na których się totalnie nie znają. Internet pełen jest wpisów, komentarzy, a nawet artykułów pisanych przez osoby niemające bladego pojęcia o sprawie, którą biorą na warsztat. Kurs na prawo jazdy nie zrobi z nikogo wytrawnego kierowcy, dwa szkolenia z psychologii nie pozwolą posiąść gruntownej wiedzy z zakresu relacji międzyludzkich, a zakup nowych ubrań raz w tygodniu nie sprawi, że z automatu zostaniemy stylistami. Eksperckość przychodzi z czasem, z wiekiem, z doświadczeniem. Problem w tym, że dziś tak bardzo nie lubimy czekać… Stąd wysyp ekspertów, specjalistów, fachowców w świecie realnym, którzy zamiast naprawiać oraz pomagać, psują i rujnują. Również na LinkedInie czy Instagramie otacza nas mnóstwo ekspertów z rocznym stażem pracy czy specjalistów, którzy właśnie zakończyli pierwszą w życiu praktykę zawodową.
W branży reklamowej działam od piętnastu lat. Na swoim koncie mam współpracę z ponad 150 Klientami oraz dziesiątki tysięcy godzin spędzonych na ciężkiej pracy. Dopiero jednak od niedawna dopuszczam do siebie myśl, że zasłużyłem na miano eksperta w dziedzinach, którymi zajmuję się na co dzień. Przez lata uczyłem się, nabierałem doświadczenia, ćwiczyłem rzemiosło, aby teraz korzystać ze zdobytych zasobów. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że istnieje mnóstwo tematów, w których jestem totalnym dyletantem. Nie udaję, że znam się na wszystkim.
Z ogromną przyjemnością czytam, słucham i podziwiam ludzi, którzy na swoim fachu zjedli zęby. Jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że człowiek jest sumą przeżytych dni, odbytych spotkań, przeczytanych słów i doświadczeń czy wydarzeń, które w ciągu życia mają miejsce, wtedy dojdziemy do jednego wniosku – im ktoś starszy, tym więcej ma do powiedzenia, tym bardziej warto go posłuchać, zainspirować się. Podczas współpracy z fachowcami staram się czerpać garściami każde słowo, dobre rady i spostrzeżenia. Spotkanie z mistrzem to zawsze okazja aby dołożyć kolejną cegiełkę do swojego własnego życia. Im cegiełek więcej, im bardziej różnią się od siebie, tym szerzej pozwalają nam spojrzeć na własne życie.