Cześć Filipie, miło cię poznać. Spotykamy się w związku z jedną konkretną kwestią, ale zanim przejdziemy do tego, chciałem zapytać – jak ci minęły czasy od poprzedniej „Brzyduli” do tej współczesnej?
Te 11 lat minęło jak jeden dzień. Kawał fantastycznego czasu. Przez ten okres każdy z nas bardzo się zmienił. Nie wiem czy dojrzał, czy przeciwnie, bo jak wiadomo, różnie to bywa. Czasu się nie zatrzyma, licznik bije, mój za równo miesiąc wskaże 40!
Wszystkiego najlepszego.
Dzięki.
Widziałem, że pojawiałeś się w serialach, miałeś kilka spektakli, ale to było sporadyczne, raz na jakiś czas. Miałeś może swoje własne inwencje twórcze?
Przez te 11 lat zawodowo cały czas się coś działo – raz intensywniej, raz spokojniej. Poza tym nieustannie oddaję się swojej drugiej największej pasji – fotografii. Absolutnie ją uwielbiam, zarówno w postaci analogowej, jak i cyfrowej. Robienie zdjęć wymaga od ciebie innego spojrzenia na świat – zrozumienia otoczenia, dostrzeżenia tego, czego inni nie widzą, zadania sobie pytań i próby odpowiedzenia na nie. Świat widziany przez pryzmat obiektywu różni się od tego widzianego gołym okiem. To jak ja go spostrzegam, po części moi fani mogą zobaczyć na moim Instagramie. Jest to jednak jedynie skrawek. Cały czas po głowie chodzi mi myśl o stworzeniu alternatywnego konta, na którym byłyby jedynie zdjęcia zrobione przeze mnie. Na razie jednak doba jest dla mnie za krótka na dodatkowe zajęcia.
Robisz fotografię artystyczną czy są to raczej portrety, krajobrazy?
Bardzo różnie, lubię podglądactwo…
Czyli jesteś typem obserwatora.
Teraz jest taki etap w moim życiu fotografa, wcześniej były inne. Każda fotografia jest inna. Z ludźmi pracuje się najciężej, ale też najciekawiej. Z drugiej strony fotografia krajobrazu jest równie wymagająca – musisz znaleźć pomysł, żeby zdjęcie nie było typowym landshaftem i do tego miało w sobie coś intrygującego. Staram się znaleźć na to swój własny sposób i zanim cyknę zdjęcie, to się trzy razy zastanowię, czy na pewno chcę je zrobić i w jaki sposób. To coś, czego nauczyłem się właśnie dzięki fotografii analogowej.
Mam takie odczucie zawsze jak jestem gdzieś w górach albo nad morzem i jest niesamowity widok to myślę sobie: po cholerę mam robić zdjęcia teraz, jest trzydzieści tysięcy fotek tego samego miejsca i będę miał to teraz na aparacie przez trzy lata i nigdy na to nie spojrzę.
Zgadzam się. Dosłownie zaraz jadę na wakacje i muszę zrobić miejsce na nowy zestaw zdjęć. Mam jednak plan, żeby dla odmiany „cykać” jak najmniej i skupić się na odpoczynku. Ale czy się uda? (śmiech)
Wracając jednak do motywu przewodniego naszej rozmowy, czyli „BrzydUli” i powrotu. 11 lat minęło, serial wraca na antenę. Jest trochę inna rzeczywistość społeczna, w której teraz będziemy się obracać, ta sytuacja Kopciuszka, Brzydkiego kaczątka, etc. nie jest aż tak bardzo oczywista. Masz wrażenie, że żyjemy w trochę innych czasach niż 11 lat temu, jeżeli chodzi o tego rodzaju gloryfikację urody?
Choć od jakiegoś czasu się bardzo dużo o tym mówi, świat nie zdążył jeszcze zmienić swoich przyzwyczajeń. Nie wiem, czy zwróciłeś uwagę, że, kiedy pojawiły się pierwsze fotosy z planu, wraz z nimi wylały się nagłówki typu: „Znów się oszpeciła”, „Zbrzydła do roli”, „Znowu jest brzydka”. Wszystkie dotyczące oczywiście Julki Kamińskiej, która na co dzień jest bardzo piękną kobietą, w wersji Uli Cieplak. A nasza serialowa bohaterka wcale nie zbrzydła, nie oszpeciła się. Jest zwykłą kobietą, która dopiero co została matką. W związku z tym ma kilka pociążowych kilo więcej oraz mało czasu dla siebie. Taka reakcja nie tylko mediów, ale też ludzi, wskazuje, że nadal odbieramy innych zerojedynkowo. I pomimo minionych jedenastu lat, siedzi w nas głęboko zakorzeniony nawyk oceniania. W nas wszystkich, również we mnie. Wszyscy oceniamy, to silniejsze od nas, robimy to mimowolnie. Nawet teraz, dywagując, czy serialowa Ula jest gruba czy nie. To w ogóle nie powinien być temat do rozmowy, a jednak jest! Nie lubię tego.
Może nie zmieniło się tak, że jest idealnie, ale narracja społeczna inaczej wygląda współcześnie i kwestia atrakcyjności wizualnej nie jest już tak dominującą cechą człowieka, jak jakieś 10 lat temu.
Do roli Marka specjalnie musiałem przestać chodzić na treningi i zapuścić trochę brzuch, więc mam taką nadzieję, że jest dokładnie jak mówisz.
A jak było wrócić na plan? Spotkać się z tymi ludźmi po tylu latach?
Z jednej strony super, a z drugiej ogromny stres. Miałem tę okazję, ale i chyba szczęście, że brałem udział w pierwszej kręconej scenie. Musiałem w niej podjechać samochodem pod hotel. Na szczęście, to było jedynie 20 metrów i do tego w linii prostej. Byłem tak zestresowany, że gdyby trasa byłaby ciut bardziej skomplikowana, skręciłbym w złą stronę lub kogoś potrącił. To moment, na który bardzo długo czekaliśmy i chcieliśmy, żeby wszystko było dobrze przygotowane, skrojone jak idealny garnitur, dopięte na absolutnie ostatni guzik. Stąd też ta presja, która na szczęście z czasem ustąpiła, a finalnie okazała się bardziej mobilizująca niż paraliżująca. Za nami trzeci miesiąc i śmiało mogę powiedzieć, że już złapaliśmy swój rytm pracy.
Na pewno ludzie czekali na ten serial, od razu gdy zakończył się pierwszy sezon, fani domagali się kolejnych części. Z tego co czytałem, ostatni odcinek pierwszej Brzyduli miał 5 milionów widzów, co jest naprawdę imponującym wynikiem.
Wow! Nie wiedziałem.
Czujesz, że drugi sezon jest w stanie powtórzyć sukces pierwszego? Że ludzie będą siadać przed telewizorem o tej 20 i czekać na kolejny odcinek Brzyduli?
To za każdym razem jest jedna wielka niewiadoma. W przeciwieństwie jednak do innych seriali, my nie zaczynamy od zera. Mamy już niemałą bazę wiernych fanów, którzy nie mogą doczekać się nowych odcinków. Pamiętaj, że ten projekt powstał z inicjatywy Brzydulomaniaków, którzy pisali petycje i walczyli o jego powrót. Pomimo mijających lat, cały czas wierzyli, że Ula i Marek jeszcze mają coś do opowiedzenia. I to dzięki nim tak się stało. Piotr Jasek poszedł za ciosem i stworzył oryginalny scenariusz, będący kontynuacją „BrzydUli”. W takich sytuacjach zawsze są zdania, że dwójka jest gorsza niż jedynka. Naszym założeniem jest, żeby było dokładnie odwrotnie! I ekipa Piotra Jaska, scenarzysty, naprawdę stanęła na wysokości zadania. Tekst wciąga już na etapie czytania. Powtarzam taką anegdotę… Kiedy dostałem pierwsze odcinki, pomyślałem „zrobię sobie herbatę i rzucę okiem na tekst”. Zanim się jednak spostrzegłem, skończyłem 5 odcinek, a herbata wystygła. To tylko dowód na to, jak świetnie i interesująco jest to napisane. Do tego dochodzi jeszcze montaż, na który składa się bardzo wiele czynników. Akurat na te nie mamy już wpływu, ale wierzę, że finalnie powstaje najlepszy z najlepszych produkt, który będzie towarzyszył widzom aż 7 dni w tygodniu – od poniedziałku do piątku o 20:00 oraz w weekendy w blokach powtórkowych. Głęboko wierzę w to, że nie zawiedziemy naszych widzów i nie tylko spełnimy, ale też przekroczymy ich najśmielsze oczekiwania.
Teraz też prawdopodobnie będzie trochę łatwiej dojść do widza, szczególnie że platformy takie jak Player.pl będą puszczać to od razu, ludzie nie będą musieli konkretnie ustawiać się na godzinę i będą mogli sobie obejrzeć ten serial gdzieś w międzyczasie.
Wszystko się totalnie zmienia. Kino już od jakiegoś czasu straciło na swojej wyjątkowości. Teraz wracasz z pracy i możesz odpalić sobie najnowszy hit filmowy w domowym zaciszu. Podobną transformację przechodzi telewizja.
Przejdźmy do twojej postaci, ile możesz zdradzić z tego, co działo się z Markiem przez te 10 lat?
Marek ostro z Ulą pracował – nad rodziną i nad firmą. I podobnie, jak we wspomnianej branży serialowo-filmowej, również w modowej zaszło dużo zmian. F&D, czyli firma Marka i Uli, cały czas się rozwija, a jednocześnie mierzy z kolejnymi problemami i kryzysem gospodarczym. Dodatkowo rodzina Dobrzańskich się powiększyła – o dużego, rodzinnego SUV-a z trzema miejscami z tyłu. Tak zaczynamy ten sezon. A co dalej? Nowe zakręty na drodze zwanej życiem (śmiech), a co za tym idzie kolejne problemy.
A sam Marek na jakim jest teraz etapie?
Etapie rodzinnym. Jest totalnie oddanym ojcem, zakochanym w swoich dzieciach, a do tego potwornie zapracowanym. Już po kilku odcinkach wiedziałem, że należy mu się odpoczynek. Czekam na odcinki, kiedy całą rodziną wyjadą za granicę albo pojadą w góry. Bardzo chciałbym, żeby wysłali nas w góry, ale nie w studiu czy pod Warszawą, ale prawdziwe.
Zasadniczo „BrzydUla” wraca do tego konceptu z pierwszego sezonu, czyli trochę tę Ulę unieatrakcyjniają, brzydula jest brzydulą, po trzech ciążach i wracamy w jakiś sposób do punktu wyjścia. Co myślisz o tym chwycie? Jak to czujesz?
Również zastanawiałem się, jak scenarzyści to ujmą i sprawią, że Brzydula jest brzydulą. Poszli w tym kierunku: Marek wrócił do firmy, a Ula jest żoną i matką na cały etat, z dziećmi i całym domem na swoich barkach. I w tym wszystkim mało ma już czasu, żeby pomyśleć o sobie. W przypadku postaci Uli wyszło to bardzo naturalnie i fajnie. Czy tak będzie do końca serialu? Pewnie nie. W tego typu historiach zawsze musi nastąpić coś, co zatrzyma akcję i nada jej nowy bieg. I tu kluczowa będzie postać Marka, który, w tej odsłonie jest facetem z tajemnicą. I to żeby jedną!
Możliwe, że będzie to polegało na tym, że można być atrakcyjnym, niezależnie od ciąż, można prowadzić zdrowy tryb życia.
Już na samym początku zauważyłeś, cały czas krążymy wokół schematów. My poprzez „BrzydUlę” chcemy z nimi walczyć. I wierzę, że nam się to uda.
Nie pozostaje więc nic innego, jak oglądać „BrzydUlę”…
Dokładnie tak. Gwarantuję, że emocji nie zabraknie. Ponownie wjeżdżamy na ekrany, żeby bawić, wzruszać i zarażać optymizmem.
Na koniec może zapytam, bo to rzecz, która mnie ciekawi. Powstawało kilka prac naukowych na temat Brzyduli, na temat komedii w Brzyduli, szczególnie natomiast Violetty i jej przekręcania frazeologizmów. Czy ten fenomen społeczny jest dla ciebie zrozumiały? Wiesz o co w tym chodzi? Dlaczego ludzie aż tak się wkręcili w to? Dlaczego to miało aż takie odbicie?
Do tej pory, jestem pod wrażeniem fenomenu tej postaci. Przez długi czas działo się to zupełnie obok mnie, nie byłem świadomy, że Viola, jak i cała „BrzydUla” stały się kultowe w Polsce. Jakiś czas później usłyszałem od znajomych, że 17:55 – w czasie emisji „BrzydUli” – to była pora, kiedy każdy musiał mieć włączony TV. Nieważne, czy uważnie śledził serial, czy przygrywał mu on jedynie w tle. Wszystkich bohaterów totalnie kupowali. Wówczas dotarło do mnie, jak wyjątkowego projektu byłem częścią. Gdzie była ta wyjątkowość? Uważam, że w energii, którą stworzyliśmy na planie. Ludzie ją kupili i uwierzyli nam jako postaciom i się z nami zżyli.
Dziękuję. Czekamy na pracę doktorską na ten temat, jak Brzydula wpłynęła na społeczeństwo polskie?
Mam nadzieję, że ktoś to opisze, bo jak nie to sam to zrobię. O, kiedyś napiszę o tym książkę!
Czekamy. Kiedy jest premiera „BrzydUli”?
5 października, dokładnie 4 dni przed moimi 40 tymi urodzinami.
Zapraszamy też na urodziny. Gdzie urządzasz?
Ty zaprosiłeś, ty wyznaczasz miejscówkę.
Dam wam znać, gdzie będziemy imprezować z Filipem.
Dajesz adres, wbijamy na domówkę.
Wszystkiego miłego w życiu ci życzę.
Dzięki wielkie, pozdrawiam serdecznie.
Cześć.