Jakie były twoje ulubione chrupki w czasie dzieciństwa?
Ulubione chrupki… Nie były kukurydziane.
Czyli Hypery odpadają? Na przykład te o smaku cebuli, w niebieskiej paczce, okrągłe kółeczka.
Te były ok, ale ja jestem team ziemniak.
Czyli takie podróbki Lays, Raffles.
Tak! Jestem z Gdańska i pamiętam, że tam przez długi czas na Wyspie Spichrzów była wielka reklama tych chipsów, wisiała tam od lat. Wyglądała tak jakby nikt za nią nie płacił, nikt jej nie odnawiał. Potem tych chipsów już w ogóle nie było w sklepach, a ona nadal tam była i do dziś ją pamiętam.
Ryszard Rynkowski śpiewał o chipsach Raffles. Nawijał o tym, że „za moje granie daj mi te chipsy, dziewczyno, nie możesz inaczej.”
Były dobre.
Kolejne osobiste pytanie, czy miałaś jakieś zwierzątka?
To jest moja trauma, bo mam niestety bardzo silną alergię na zwierzęta.
Nawet żółwia?
Żółwia pewnie mogłabym mieć. Żółwie są spoko, ale jednak wolałam zawsze psy i koty. Moi rodzice mają koty i zawsze przed wizytą u nich muszę wziąć sporo leków. Gdyby to była moja rzeczywistość na co dzień, to byłoby ciężko. Ale jestem wielką fanką zwierząt i praktycznie każdy dzień zaczynam od przeglądania instagrama w poszukiwaniu wzruszających filmów ze zwierzętami. Najlepiej z takimi, które były porzucone, a potem znalazły piękny, wspaniały dom… Czasem zdarza mi się wtedy uronić łezkę.
I mogę zacząć dzień.
Wstajesz, trochę popłaczesz i zaczynasz dzień.
Dokładnie tak.
To na pewno pomaga na cerę.
Myślę, że to jedna z piękniejszych rzeczy związanych z instagramem i mediami społecznościowymi – możemy poznawać historie porzuconych albo bezdomnych zwierząt, które potem znalazły ludzi i obdarzyli się nawzajem miłością. To są najpiękniejsze love story.
Przechodząc może do tych ciekawszych rzeczy, czyli do Brzyduli, drugi sezon, 10 lat minęło, kawał czasu.
Tak, zarówno w życiu widzów, jak i naszych bohaterów. W moim od początku pracy minęło 12 lat, czyli jeszcze więcej, także zmieniło się praktycznie wszystko.
Są telefony, samoloty, jest rok 2020.
Ciężki czas na zdjęcia, niemniej jednak kręcimy już od paru ładnych miesięcy.
I jest też inny paradygmat społeczny moim zdaniem, rozmawialiśmy o tym z Filipem, też był u nas na okładce. I wydaje mi się, że to co uchodziło jeszcze 10 lat temu, ta przemiana Brzyduli, Kopciuszek, Brzydkie Kaczątko, itp., w dzisiejszej rzeczywistości jest trochę inaczej postrzegane. Nie wiem czy masz takie wrażenie?
Z Ale wtedy też kładliśmy nacisk na to, że główny bohater, grany przez Filipa, zakochał się w mojej bohaterce zanim przeszła przemianę. Gdyby się zakochał po niej, to po prostu wyszedłby na pustego człowieka, a taki nie jest. Marek Dobrzański jest naprawdę fajnymfacetem. Jak na tamte lata, to był postępowy serial. Przy okazji przygotowywania się do roli Uli po latach, obejrzałam pierwszą część i trochę odczułam ten upływ czasu, i myślę, że teraz w wielu kwestiach zdecydowalibyśmy się na nieco inne rozwiązania dramaturgiczne czy dialogowe.
Jakbyś miała teraz robić ten serial, to co byś zmieniła w tym wszystkim? Bo czy wtedy ta atrakcyjność, która przyszła z czasem, była jakiegoś rodzaju nagrodą?
Niekoniecznie nagrodą. To był po prostu naturalny etap w życiu bohaterki, dla której wygląd wcześniej kompletnie nie był istotny. To się w sumie nie zmieniło, teraz też tak jest. Ula ma większą wiedzę na temat mody, ale to nadal jest dla niej mało ważne, nosi to, co jest wygodne i praktyczne. Ta przemiana była po prostu naturalnym etapem w życiu Uli – pracowała w domu mody, a tam wygląd bywa bardzo istotny, polubił ją genialny stylista, zabrał do fryzjera i dał ciuchy. W ogóle świat mody jest bardzo okrutny, jeżeli chodzi o kwestie wizerunkowe.
Jak to wygląda obecnie? Jak te 10 lat wpłynęło na modę Polek i Polaków?
Myślę, że jest odważniej. Również dzięki temu, że mamy media społecznościowe. Możemy obserwować, jak moda się ma w innych krajach, gdzie miała szansę bardziej się rozhulać niż w Polsce. W dużej mierze ze względu na nasze dzieje, które nie zawsze były sprzyjające, jeżeli chodzi o rozwój ekskluzywnych działów życia. Jesteśmy bardziej odważni w dobieraniu fasonów czy kolorów, bardzo mi się to podoba, uwielbiam patrzeć na odważnie ubranych ludzi, chociaż sama raczej stawiam na klasykę albo wygodę.
Myślę też, z perspektywy serialu, co tam trzeba było coś zmienić w związku z tym, że to jest agencja związana właśnie z modą?
Mamy wspaniałe kostiumografki, które dbają o to, żeby postacie zajmujące się śledzeniem trendów na co dzień, były bardzo modowe. Moja postać natomiast jest po prostu bardzo praktyczna. Ma rzeczy z wysokiej półki, ale takie, które po prostu są wygodne. To nie jest serial stricte o modzie, bardziej o relacjach międzyludzkich, część akcji dzieje się w domu mody. W związku z tym ona jest istotna, ale nie jest dominującym elementem. Osoby, które mają się ubierać niezwykle modowo i wyglądać „na czasie”, faktycznie tak wyglądają. Taką postacią jest Paulina Febo, grana przez Maję Hirsch, która za każdym razem wygląda jakby wyszła z dobrego Fashion Week. Jest dopracowana w każdym szczególe i jej to pasuje, wygląda świetnie.
Przejdźmy może do sedna nowej wizji Brzyduli, czyli kolejne rozdanie, kolejna przemiana. Nie obawiałaś się, że to będzie na zasadzie kalki? Czy zrobiliście to w nowym formacie? Z nową energią i nowym podejściem do sprawy?
Nie bałam się, że to będzie kalka, bouczestniczyłam przy pisaniu scenariusza. Zgodę na realizację projektu po latach otrzymali tylko polscy twórcy, dzięki stworzeniu nowego, oryginalnego pomysłu. Wiedzieliśmy, że bardzo dużo ludzi czeka na powrót „BrzydUli”, dlatego czasem puszczamy oko, nawiązując do części pierwszej – stosujemy takie cytaty dla wtajemniczonych. Na facebook’u mamy grupę, która liczy już ponad 10 tys. Osób. To grupa najbardziej zaangażowanych fanów, którzy po każdym odcinku dyskutują na temat tego, co się zdarzyło i analizują poczynania bohaterów. Wydaje mi się, że to naprawdę dowód na to, że warto było walczyć o kontynuację. Historia nadal porusza i wzbudza dużo emocji.
Twoja postać jest w sytuacji, kiedy już jest w związku z Markiem dłuższy czas, macie dzieci, przyszło takie osadzenie się w rzeczywistości i teraz ta przemiana może być innego rodzaju. W jaki sposób podeszłaś do tego tematu?
Nie mogę powiedzieć, czy ta przemiana w ogóle będzie. Czas jest inny i chcemy podejść do tematu trochę inaczej, w sposób zaskakujący dla widza. Moja bohaterka jest teraz mamą na pełen etat i zmaga się z innego rodzaju problemami. Już była szefową wielkiej firmy modowej, odniosła sukces zawodowy i w pewnym momencie podjęła decyzję, że chce poświęcić się rodzinie. W pracy zostawiła męża i odłączyła się od tego świata, realizując się w swoim własnym – domowym, pary dość często decydują się na taki podział obowiązków. Czasami to mężczyzna decyduje się zostać w domu, dlatego równolegle opowiadamy historię najlepszego przyjaciela Uli, który jest pełnoetatowym tatą a jego żona realizuje się na polu zawodowym. Pokazujemy więc różne rodzaje podziału obowiązków, trochę z przymrużeniem oka, trochę na poważnie, w końcu to komediodramat. Teraz mamy dwie brzydule, jest Ula, która na nowo zmaga się z tym, w jaki sposób jest postrzegana przez niektórych ludzi i jest też Bożenka, czyli młoda brzydula, grana przez fenomenalną Paulinę Kondrak – przedstawicielka brzydul pokolenia milenialsów. Jest wykształcona, bardzo inteligentna, bardzo pewna siebie i nie ma w ogóle tego wahania, skromności, które charakteryzowały Ulę kiedyś. Wierzy w to, że jest najlepsza i należy jej się Uwielbiam tę postać, myślę że widzowie też ją pokochają, chociaż potrafi być bardzo irytująca.
A co myślisz o fenomenie Brzyduli? To, co się zdarzyło z tym serialem jest dla mnie niesamowite, historia, której nie było chyba jeszcze w Polsce. To był właśnie totalny lockdown, jak to się teraz popularnie mówi, w mieszkaniach w całej Polsce. Koło tej 17 czy 18 wszyscy włączali Brzydulę, niezależnie od tego gdzie byli. Jak myślisz, skąd to się wzięło?
Myślę, że tutaj się splotło kilka szczęśliwych zbiegów okoliczności. Przede wszystkim wydaje mi się, że zawsze w takiej sytuacji warto sprawdzić czy scenariusz był dobry, bo od niego wszystko się zaczyna. Na planie dobry tekst łatwo można schrzanić, ale naprawić słaby jest trudno. Można walczyć, ale jeżeli główna koncepcja jest błędna, bohaterowie są nieautentyczni, podejmują decyzje, w które nie wierzymy lub mówią kiepskim językiem, to naprawić się tego na planie po prostu nie da. W tej pracy jest dużo elementów składowych ewentualnego sukcesu, i każdy z nich jest istotny – scenariusz to tylko początek walki o efekt. Pierwsza seria miała sporo udanych elementów – nośny koncept, scenariusz, odwagę reżyserską w realizacji, Ulę –bohaterkę, z którą bardzo łatwo jest się utożsamić. Było też kilka kolorowych ptaków, którym łatwo jest dać się uwieść, takich jak postać Violetty, która jest fenomenem, jeżeli chodzi o polskie seriale. Ona ma swój wyjątkowy, niespotykany język i raczej nie spotyka się takich ludzi na ulicy, z drugiej strony była grana bardzo realistycznie i miała prawdziwe motywacje, w związku z czym widzowie mogli uwierzyć we wszystkie rzeczy, które ona robi czy mówi. Taką szaloną, barwną postać cudownie się ogląda. Wszystko razem zadziałało. Były wątki wzruszające, które chwytały za serce, i te, które cieszyły i dodawały skrzydeł w życiu codziennym, jak niesamowita postać Pshemko. Dodatkowo udało nam się zachować fajny poziom do samego końca. Teraz próbujemy zrobić to jeszcze raz, tylko w nowej odsłonie, bardziej współcześnie, intensywniej.
Zaletą nowego sezonu jest to, że inicjatywa powstania była niejako oddolna. To brzydulmaniacy mocno naciskali na to, żeby powstał drugi sezon, bo chcieli wiedzieć jak się rozwinie historia Marka i Uli.
Tak, nie wiem, czy powstałby drugi sezon bez zaangażowania to coś niesamowitego. Od lat obserwujemy ich wiarę, chęci i przekonanie, że pomimo upływu czasu, się uda. To sytuacja dość bezprecedensowa i bardzo jestem dumna, że się udało. Zobaczymy co przyniesie przyszłość, ale póki co mamy świetne wyniki oglądalności, zarówno w telewizji jak i w internecie. Muszę się dowiedzieć ile dokładnie osób ogląda nas w sieci bo mogę śledzić oglądalność telewizyjną ale ciekawi mnie ile ludzi ogląda nas tak generalnie – wszędzie. Fajnie byłoby móc wziąć wszystko razem do kupy i policzyć bo jesteśmy na 3 antenach – TVN7, TVN i Player.
Teraz na pewno na Playerze będzie lepiej, ludzie się do tego przyzwyczaili.
Z tego co wiem ludzie odwracają się od tradycyjnej telewizji. Chcą sami zarządzać swoim czasem i włączać kontent, który ich interesuje wtedy, kiedy mają na to przestrzeń i ochotę. Dlatego dobrze, że jest Player. Przy moim trybie pracy, również rzadko mogę odpalić sobie TV o 20:00 – wtedy najczęściej wracam z hali a póki co chcę oglądać niektóre odcinki, żeby wiedzieć, co poprawić – przed nami jeszcze masa zdjęć i muszę trzymać rękę na pulsie.
Czyli dalsze plany to Brzydula.
Tak, nic nie zrobię innego przez najbliższy czas. Ale jestem na to przygotowana. Miałam przez chwilę nadzieję, że uda się z tego zrobić serial premium, 13–odcinkowy, dłuższe odcinki, ale było zapotrzebowanie na klasyczną telenowelę, czyli krótkie odcinki od poniedziałku do piątku, które mają stopniowo przywiązywać widza do bohaterów, a tym samym do pasma i stacji. Z tą myślą realizujemy „BrzydUlę”, skończymy za wiele miesięcy.
Mam nadzieję, że wszystkie 180 odcinków pójdzie gładko i przyjemnie. Brzydula już na antenie TVN, TVN7 i wszystkich inneych możliwych. Zapraszamy do oglądania.
Zapraszamy serdecznie.