Uściślając, bo wzrok zatrzymałyście zapewne nad tym czajnikiem…to określenie idealnie pasujące do typu kobiet, które nieco rozminęły się z zasadą „girl power”, dając temu bezceremonialny przykład w sieci i codziennym życiu.
Ale Marta, czemu akurat czajnik?
Bo kobiety-czajniki nasyczą na Ciebie, kiedy ośmielisz się nie zgodzić z nimi w jakimś temacie, poparzą, gdy spróbujesz nawiązać z nimi bliższe relacje, a na końcu będziesz musiała poszukać gwarancji, bo przyjaźń, którą zaczęłyście nawiązywać niestety wymaga…wymiany towaru.
Dlaczego nadal kręci nas obgadywanie rozmiaru tyłka koleżanki z działu IT, chociaż jeszcze 2 dni temu w firmowej kantynie sączyłyśmy razem poranną cappuccino na sojowym?
Dlaczego na grupach dla młodych mam (wiem, sama sprawdzałam!) kobiety-czajniki wolą pluć jad…wrzątkiem na kobiety, które nie zdecydowały się na karmienie piersią, myją dzieci zwykłym mydłem i/lub dają dzieciom NIEEKOLOGICZNE marchewki do jedzenia?
Dlaczego, kiedy obserwujemy, że nasza szwagierka zaczęła dzielnie trenować, chudnie i czuje się jak milion dolców, to dowalamy jej błyskotliwym „facet nie pies, na kości nie poleci”, zamiast zakręcić sobie kurek (swoją drogą, ciekawe jak by wyglądała kobieta, która serio stałaby się czajnikiem…gdzie by ten kurek znalazł swoje miejsce? Mam pewne pomysły, ale dziś nie o tym) z przytykami nie powiemy „dobra robota”?
Tak, dobrze widzicie, uwiera mnie to niemiłosiernie.
Nigdy nie zrozumiem, jak tak po prostu można drugiemu człowiekowi w 2 sekundy spieprzyć dzień. Co gorsza – sądząc, że nasze zachowanie zamiast cudownej herbatki zimowej przypominać będzie raczej wylanie jej sobie…na uda…w jeansowych spodniach.
I niby macham tutaj szabelką, że nie rozumiem, ale gdzieś w głębi duszy staram się spojrzeć na to z innej perspektywy. Bo te wspominane czajniki musiały się kiedyś boleśnie poparzyć. I teraz same oddają tą „parę” w otoczenie, siedząc i gotując się z wkurwienia na rozgrzanym palniku. Czasem coś jest silniejsze od nas i człowiek i musi, bo się udusi. Tyle tylko, że nie zawsze (a w zasadzie rzadko kiedy) wychodzi to jemu (a zwłaszcza odbiorcy!) na zdrowie.
Dlatego obiecajmy sobie coś dzisiaj, drogie czajniki, spodki, kubeczki!
Ma być zajebiście, najpóźniej od jutra!
Mam na myśli taki vibe, który będzie pokazywał „girl power” w czystej postaci.
Bez oceniania, czy twoja koleżanka chce mieć dzieci, czy woli koty (pozdrawiam, matka córeczki o rudej sierści).
Bez wytykania sobie słuszności rozpoczynania treningów na jędrniejsze pośladki, czy tam cycki.
Bez nawiązywania relacji dla korzyści materialnych.
Bez obgadywania koleżanek z działu obok, nawet jeśli na to zasłużyły – miejmy klasę i bądźmy ponad tym!
Nie bądźmy czajnikami, bądźmy ręcznie malowanymi imbryczkami.
Takimi, jak z firmy Bolesławiec.
OK?