Setki filmów rocznie, teledyski, seriale, prawie cała popkultura. Chrupiące skrzydełka, frytki i hamburgery. Napoje gazowane w kolorze smoły i te o fluorescencyjnych barwach. Wielkie kaniony, małe przydomowe trawniki i nowojorskie aleje. Przecież wiadomo, że w Stanach Zjednoczonych wszystko jest lepsze i piękniejsze – trawa bardziej zielona, domy z kartonu, więc co roku można mieć nowy, auta tak duże, że można się w nich zmieścić nawet srogo przedawkowując fast-foody. Do tego autostrady po kilkanaście pasów w jedną stronę, aby można było dojechać dokądkolwiek skądkolwiek. Tymczasem w Polsce tylko dziura na dziurze, samochody z Niemiec, od kolejnego z kolei pierwszego właściciela, same domy kryte strzechą, wszechobecne furmanki i ziemniaki na śniadanie, obiad oraz kolację. Wiadomo też, że politycy w naszym kraju niezależnie od tego po której stronie stoją, są wyjątkowo niegodni aby nas reprezentować, bo przecież wszyscy kradną, manipulują i kombinują na potęgę. Kraj się sypie, dziura budżetowa coraz większa, VAT ucieka nieuszczelnionymi bokami, szpitale wiecznie niedofinansowane, poziom edukacji sięgnął dna, a w mediach tylko zamachy, śmierć i cierpienie.
Być może nie mówimy każdej napotkanej osobie, że u nas wszystko gra, być może mamy dość długiej zimy i permanentnego braku słońca, być może nie wszystko jest doskonałe i można by wdrożyć skuteczny plan poprawczy. This is not America… i bardzo dobrze! Mamy cztery pory roku, mamy dobrych, gościnnych, uśmiechniętych ludzi, mamy własną, naprawdę ciekawą historię (nie tylko tę opartą o martyrologię i długie lata uciemiężenia). Mamy smaczną kuchnię oraz ciekawe miejsca, które warto zobaczyć. Wystarczy tylko szeroko otworzyć oczy i dostrzec to, czego w codziennym pędzie nie zauważamy. Polska mieni się przecież wieloma kolorami, niezliczonymi wzorami, wyróżnia (od wieków) różnorodnością. Zawsze jednak to, co jest najbliżej, pozostaje niedocenione. Ilu z Was zna lokalne muzea albo miejskie legendy? Żeby mieć piękne życie nie trzeba od razu lecieć za ocean.